Świat jest na tyle dla nas intensywny, nieuchwytny, niezrozumiały do końca, że nawet przez epoki, tysiąclecia pojawia się zasadnicze pytanie: w jaki sposób przetrwać kataklizmy, które fundujemy sobie sami, np w postaci wojen. Wydawało się, że na przełomie lat 80-90. XX wieku będziemy żyli w okresie względnie spokojnym. Przynajmniej długotrwałe wojny ewentualnie mogą gdzieś się i toczyć, ale tylko nie w Europie.
Podczas wojen ciągle się mówi (i dzisiaj także) o przesuwaniu linii frontu, o zajęciu lub odbiciu tej lub innej miejscowości, o kolejnej fortecy, którą za byle cenę musimy utrzymać, etc. Natomiast o wiele ważniejsza jest tak naprawdę, kwestia rozwiązywania spraw humanitarnych, a nie terytorialnych. Na przykład: ażeby ludność miała możliwość pod nową jurysdykcją, o ile by zechciała pozostać na rodzimych terenach, sprzedać nieruchomość, nostryfikować dyplom, mieć możliwość wolnego wyjazdu do rodziny, znajomych po innej stronie granicy. Rozwiązując takie podstawowe problemy, temperatura napięć by zdecydowanie nieco spadała. Bo nic nie jest najważniejsze od życia ludzi. Terytorium można odzyskać, a życie człowieka nigdy.
I gdyby politycy (a także opinia publiczna) kierowali się w konfliktach międzynarodowych rozwiązaniem takich życiowych spraw człowieka, dramaty ludzkie byłyby zdecydowanie mniej dolegliwe.
Kolejnym wyzwaniem jest umiejętność rozmawiania, komunikowania. Niby oczywiste, ale niestety…Angela Merkel we swoich wspomnieniach podkreśliła, że od czasu pandemii przywódcy państw stracili możliwość bezpośredniego kontaktu między sobą. Efektem czego był wzrost nieufności, podejrzliwości Putina wobec Zachodu, co w myśl Pani Kanclerz, mogło zaciążyć na rozpoczęciu inwazji przeciwko Ukrainie. Ciągle przekonuje się w rozmowach z osobami, z którymi mam dobra komunikacje, iż żeby być właściwie zrozumiałym, muszę przez dłuższy czas rozmawiać z nimi, wyjaśniając klucze wątki mego przekazu. A cóż mówić o “wielkich” i “niezastąpionych” tego świata…
Vitaliy Perkun, fot. freepik, 16 lipca 2025 r.
Leave a Reply