W ziemi berdyczowskiej, na Ukrainie, nad rzeką Myką mamy Leszczyńce.
Od czasów najdawniejszych należały do kompleksu dóbr pohrebyskich. W skład tego klucza wchodziły Leszczyńce, Czeremoszne, Małynki, Stepanki, Staniłówka, Lewkowce, Tałałaje, Lulińce, Zarudyńce, Krupoderyńce, Zozulińce, Pawłówka, Swityńce, Kuźmińce i cały szereg innych wsi.
Klucz pohrebyski należał swego czasu do Janusza Zbaraskiego, przeszedł potem do Wiśniowieckich, następnie za Franciszką Urszulą Wiśniowiecką przeszedł do Michała Kazimierza Radziwiłła.
Przy końcu osiemnastego wieku przechodzi do Rzewuskich. Seweryn Rzewuski zakłada w szeregu wsi klucza pohrebyskiego, między innymi i w Leszczyńcach, obszerny ogród. Około 1830 roku tenże Seweryn Rzewuski sprzedaje Leszczyńce Walentemu Abramowiczowi. Ciż Abramowicze mają w tej połaci Ukrainy Sachny, Horodek, Stepanki, Smażyńce, Rajki, Wołodarke, Buki, Zbaraż i inne wsie.
Po Walentym Abramowiczu był w Leszczyńcach Seweryn Abramowicz, potem Stanisław, teraz są własnością Seweryna Abramowicza i jego matki Margueritty z Laskowskich.
Miał dom leszczyniecki swoisty urok domów w tej połaci Ukrainy rozłożonych. Otoczony był kwiatami i stuletniemi lipami. W dużym białym salonie meble stylowe Ludwika XV. Drzwi, nadproża, futryny rzeźbione dębowe. Obrazy Juljusza Kossaka „Wesele krakowskie”, Wojciecha Kossaka „pod Piramidami“, szkice Matejki, obrazy Piotrowskiego, Pankiewicza, Wankiego. Fajansy angielskie, porcelany koreckie i bara-nowieckie, stare zastawy srebrne empirowe, stylowe bronzy. Śród kryształów i mahoni wszędzie kwiaty. Słynęły bowiem oddawna leszczynieckie ogrody. W starym angielskim parku partery dywanowe, śród modrzewi i platanów. W oranżerji róże, kilkadziesiąt stoletnich palm, agawy, kaktusy, drzewa laurowe, pomarańczowe, cytrynowe.
Za parkiem duże lasy. Słynęły dawniej leszczynieckie polowania na wilki. To były takie łowy na grubego zwierza. Łowy z sieciami. Przed polowaniem człowiek wabił zwierza, naśladując głos wilka. Gdy zwierz się odezwał, otaczano knieję sieciami, wiezionymi do lasu na kilkudziesięciu wozach. Z sieci robiono płot na 2000 łokci długi i na 5 łokci wysoki. Gdzie sieć nie obejmowała, rozciągano fladry, czyli straszydła piórowe. Długie sznury z nawiązanemi piórami. Wnet odzywała się trąba najwyższym tonem „na grubego zwierza”. Wtedy poczynała się melodja boru. Była cisza niezmierna, a w ciszy jeno szum stuletnich dębów. Stał myśliwy zasłuchany, zapatrzony. Wtem las zadrżał. Tysiączne echa poczęły powtarzać huki strzałów. Ody naganka doszła, znów trąba „na apel“, „na przybywaj”. Tak „otoczywszy siecią trzeciomilną, zwierzynę bierano nieomylną”.
Było to życie swobodne, pełne przygód, namiętnego powabu.
W Leszczyńcach była też tradycja powstań 1831 i 1863 roku. Kiedyś moskale, węsząc czasu powstania, znaleźli tam paręset siodeł. Znanein było stado arabskie Abramowiczów po Poniatowskich.
Nieraz bawił w Leszczyńcach słynny profesor z Genewy Zygmunt Laskowski, ojciec pani Margueritty Abramowiczowej. Był żywą nicią, łączącą Ukrainę z myślą zachodnią.
Stary administrator leszczyniecki, Berezowski, został przez bolszewików zamordowany.
Słowo Polskie na podstawie: Antoni Urbański „Podzwonne na zgliszczach Litwy i Rusi”, Warszawa – 1928, 30 marca 2022 r.
Leave a Reply