W publicystyce politycznej i historycznej I Rzeczypospolitej sformułowanie „Polak” oznaczało według terminów ówczesnych wyłącznie ogół szlachty, czyli „synów koronnych” albo „synów polskich”. Pojęcie narodu polskiego według tych standardów było zarezerwowane jako pojęcie dla tych mieszkańców I RP, którzy cieszyli się pełnymi prawami obywatelskimi i politycznymi, czyli wyłącznie dla szlachty jako wspólnoty. Pogląd ten utożsamiał naród ze szlachtą całego państwa bez względu na jej przynależność etniczną. Szlachta była narodem politycznym a nie stricte narodowościowym. Dlatego tekst poniżej warto traktować z uwzględnieniem podziału, który nastąpił po tzw. „wiośnie ludów” w latach 1848-1849. Tym bardziej, że jeden z głównych jastrzębi ówczesnej polityki Korony Polskiej Jeremi Wiśniowiecki całkiem mógłby dzisiaj być uważany za Ukraińca.
W historiografii ukraińskiej przymierze Bohdana Chmielnickiego z carem moskiewskim jest podawana obecnie jako krok niezbędny do utrzymania się władzy Kozaczyzny na terenach ukrainnych. W historiografii zaś sowieckiej był to „akt braterstwa i wiecznego pojednania się Rosjan i Ukraińców”. Lecz sojusz ukraińsko-moskiewski miał bardzo złożone podłoże i jednym z nich było wymordowanie elity wojska koronnego pod Batohem (obecnie na terenie obwodu winnickiego na Ukrainie niedaleko Ładyżyna).
Już w roku 1651 armia koronna w natarciu na Kozaków napotykała na niechęć i opór ze strony ludności, cierpiała też na braki w zaopatrzeniu. Tararski chan natomiast nie upadł na duchu, ale przysłał Chmielnickiemu posiłki, wzywając do kontynuowania walki.
W miarę posuwania się w głąb Ukrainy chęć Polaków słabła, a Kozaków rosła. Co prawda na północnej flance wojsko koronne wspierali Litwini. Hetman Janusz Radziwiłł w nowej bitwie pod Łojowem zniósł korpus Martyna Nebaby, po czym zajął Kijów. Stamtąd podążył pod Białą Cerkiew i połączył się z wojskiem koronnym.
21-28 września 1651 roku pod Białą Cerkwią doszło do walk, przeplatanych z rokowaniami. Wojskom polsko-litewskim udało się odnieść sukces w bitwie, jednak do rozgromienia przeciwnika było daleko. Mikołaj Potocki, przy którym była naczelna komenda, widząc wyczerpanie swych żołnierzy, dążył zresztą do zawarcia pokoju. Obie strony targowały się zawzięcie: Kozacy żądali powrotu do ugody zborowskiej, niemożliwej dla Polaków do przyjęcia.
Przypomnijmy główne żądania Kozaków w umowie zborowskiej:
– zwiększenie rejestru kozackiego z 6 do 40 tysięcy żołnierzy,
– w 3 województwach kozackich: kijowskim, bracławskim i czernihowskim urzędy miała pełnić tylko szlachta prawosławna,
– wojska koronne oraz Żydzi nie miały mieć wstępu do miast, gdzie stacjonowały kozackie pułki rejestrowe,
– hetmanem wojska zaporoskiego zostaje Bohdan Chmielnicki.
Ostatecznie 28 września zawarto nowe porozumienie, nazwane ugodą białocerkiewską. Było ono połowicznym sukcesem strony polskiej – nie na miarę Beresteczka, a raczej skutkiem wyczerpania dalszą kampanią. Rejestr kozacki ograniczono do 20 tysięcy, a Kozakom odebrano województwa bracławskie i czernihowskie. Do Kijowa powrócił polski wojewoda Adam Kisiel.
Niestety ugoda białocerkiewska okazała się jeszcze mniej trwała niż zborowska. A jej twórca hetman Mikołaj Potocki zmarł w listopadzie 1651 roku. Obradujący zimą i wiosną 1652 roku sejm został zerwany przez liberum veto i nie zatwierdził warunków porozumienia. Chmielnicki poczuł się zatem zwolniony z obowiązku jego respektowania.
Wiosną 1652 roku Kozacy powrócili do planów mołdawskich, zamierzając zmusić niechętnego hospodara do zgody na planowane od dwóch lat małżeństwo jego córki z Tymofiejem. Pozostawiony na Ukrainie hetman polny koronny Marcin Kalinowski postanowił zapobiec urzeczywistnieniu kozackich planów, a przy okazji odnieść jakieś spektakularne zwycięstwo, które zapewniłoby mu buławę wielką. Był jednak za słabym wodzem, by poradzić sobie z tym zadaniem.
Bohdan Chmielnicki znów ściągnął na Ukrainę Tatarów i wiosną 1652 roku ruszył ku Mołdawii, rozpuszczając zresztą fałszywie wieści, że idzie sam Tymofiej z niewielkimi siłami. Wódz polski z 10 tysiąami ludzi zastąpił Kozakom drogę w obozie pod Batohem nad Bohem.
Masowa zbrodnia dokonana z rozkazu Bohdana Chmielnickiego przez Kozaków zaporoskich i Tatarów nogajskich na polskich jeńcach wojennych, stanowiących w większości elitę żołnierską I Rzeczypospolitej obecnie nazywana jest „sarmackim Katyniem”. Rzeź pod Batohem miała miejsce w dniach 3-4 czerwca 1652 po klęsce wojsk polskich w bitwie pod Batohem podczas powstania Chmielnickiego.
Po bitwie hetman kozacki Bohdan Chmielnicki wydał osobisty rozkaz, w którym nakazał wymordować jeńców wojennych uzasadniając to słowami: „Zdechły pies nie kąsa”. Przeciw masowemu morderstwu na polskich jeńcach zaprotestowali Tatarzy krymscy, którzy podczas rzezi ukryli i ocalili w swoich obozach niektórych Polaków. Każdy jeniec pozostawiony przy życiu był dla Tatarów zyskowny, bowiem za jego uwolnienie rodziny płaciły sowity okup. Chmielnicki odrzucił żądania Tatarów co do pozostawienia Polaków przy życiu. W jednej z wersji mordu dokonali tylko Tatarzy, według innej – Kozacy i Tatarzy nogajscy.
Polski historyk Eustachy Iwanowskiego mordu dokonali tylko Tatarzy:
Tatarowie zwyciężonych i niewolników w pień wycinać nie chcieli. Kozacy zapłacili w dwójnasób za każdą głowę i zmusili Tatarów do rzezi. Sami byli tylko widzami tego dzikiego mordu, pilnując, aby się kto nie wymknął. Spod ziemi, jak mówią, dobywali, oddając Tatarom. Tego mordu nie można przypisać nienawiści szczególnéj Kozaków Rusi do Polski lub pomście za krzywdy od Polski doznane. Był to prosty skutek zwierzęcéj w ludziach natury, która gdy się rozbestwi krwi wylewem, w dzikości jest wyuzdaną i straszną. Tak zawsze bywało. W każdéj domowéj wojnie zawziętość, zapalczywość jest najwyższą. W r. 1652 spełnili najdziksze morderstwo pod Batohem, w roku 1654 pod Buszą sami siebie najokrutniéj zabijali.
Wydającym ten rozkaz Bohdanem Chmielnickim kierował przede wszystkim pragmatyzm, gdyż był świadomy, że pozbawiając Rzeczpospolitą żołnierskiej elity, zada jej dotkliwy cios. Hetmanowi kozackiemu chodziło również o odzyskanie wśród kozaczyzny nadszarpniętego prestiżu, a także o powstrzymanie Tatarów, którzy z cennymi jeńcami udaliby się pospiesznie do Chanatu Krymskiego.
Pod Batohem doszło do masakry bezbronnych, a w jej trakcie zginęło prawdopodobnie od 3500 do nawet 8000 doborowych polskich żołnierzy i oficerów. Liczbę ocalałych z pogromu szacuje się na około 1500–2000. Rzeź przebiegała następująco: związanych jeńców po kilku wyprowadzano na wyznaczony plac, na którym Kozacy i Tatarzy nogajscy podrzynali im gardła lub ścinali głowy, niektórych zakłuwano pikami. Kaźń odbywała się w obecności pozostałych polskich jeńców czekających na swoją egzekucję. Oszpeconych ciał nie grzebano. Polski historyk i duchowny Jan Tomasz Józefowicz w „Kronice miasta Lwowa od roku 1634 do 1690” opisał masakrę następująco (pisownia oryginalna):
Wyznaczono tedy dzień śmierci dla niewinnych, zaproszono sąsiadów i zmieniwszy całe równiny i pola w straszną widownię, a właściwie w rzeźnię samowolnej dzikości, wyprowadzono tam nieszczęśliwych jeńców, ani się nie opierających, ani nie wiedzących o śmierci, z zawiązanemi rękami i nogami, a wszystkich bezbronnych, obnażonych i na wszelkie pociski pogotowych. Liczbę tych opłakanych ofiar podawano na 5000 szlachty i czeladzi obozowej; piechota bowiem ze swymi naczelnikami w obozie zamknięta mężnie i chwalebną poległa śmiercią. Do spełnienia tego okropnego dzieła wybrali Kozacy najdzikszych ludzi z pomiędzy Tatarów Nohajskich, którzy też uzbrojeni nie tylko w szable, ale i we wszelkie narzędzia mordercze przeciw swym związanym i bezbronnym ofiarom wystąpili. Na dany znak rzuciła się z całą zajadłością i piekielną rozkoszą przeznaczona do umówionego okrucieństwa zgraja i podzieliwszy na oddziały, zaczęła wywierać wściekłą swą zemstę na godnych lauru męczeństwa ofiarach. Zabijano tedy niektórych od razu, niektórych powoli podług upodobania i fantazyi morderców, wielu nadstawiało swe gardła pod ostrzejszy miecz aby nie cierpieć dłużej, wielu męczeni powoli prosili o silniejsze razy, ci w swojej własnej, inni w krwi drugich się nurzali, ci na ziemię, inni na konających towarzyszów padając; jedni prędko, drudzy powoli po otrzymanych z nieustraszonym umysłem ranach śród westchnień, bólów i łkania ducha oddawali, inni znowu na kształt zwierząt rzezani, siekani i rąbani, a bez wątpienia wszyscy zbawienne imię Chrystusa przy ostatnim westchnieniu i bolesnym zgonie wzywając po męczeńsku umierali. Aby się zaś nie zdawało, że Kozacy nieczynnymi są widzami, uwijali się konno tu i ówdzie, zachęcali do silniejszego rąbania i mordowania okrutniejszym sposobem Tatarów w rozlanej krwi rozpustujących, i naśmiewając się z ran umierających, rozpustnym językiem z nieszczęśliwych szydzili.
Wśród ofiar masakry znaleźli się między innymi:
Samuel Jerzy Kalinowski – syn hetmana Marcina Kalinowskiego dowodzącego pod Batohem (zginął z rąk tatarskich),
Zygmunt Przyjemski – generał artylerii koronnej i pisarz polny koronny,
Jan Odrzywolski – kasztelan czernihowski i weteran walk przeciw Kozakom, Rosji, Szwecji i Turcji,
Marek Sobieski – rotmistrz wojsk koronnych, brat Jana (późniejszego króla Polski),
Ciało hetmana Marcina Kalinowskiego odnalezione po bitwie w lesie, zostało przez Kozaków ścięte, a jego zatkniętą na włóczni głowę obnoszono po obozie. Ocaleli nieliczni – w tym Stefan Czarniecki, Krzysztof Korycki, Krzysztof Grodzicki i Stanisław Zygmunt Druszkiewicz, których Tatarzy ukryli w swych namiotach.
Słowo Polskie za: polskie media, Wikipedia, 25 października 2024 r.
Leave a Reply