Kontynuujemy opowieść Stanisława Wacowskiego o losach powstańców styczniowych na Podolu, Wołyniu i Kijowszczyźnie.
…W Kordegardzie dopełniono przy nas rewizyi, a po zabraniu tytoniu, który przy sobie mieliśmy i trocha pieniędzy, do więzienia wprowadzono. W więzieniu zastaliśmy już dużo naszych znajomych, którzy wyszukawszy w jednej z kamer trocha swobodnych miejsc, pomogli nam tam się ulokować.
Parter Reduty zajęty był przez składy wojskowe i Kordegardę, piętro zaś, gdzie nas osadzono, rozdzielone było na cztery oddziały, z których w trzech mieszczących każdy w sobie po sześć kamer, ulokowani byli więźniowie, w czwartym zaś najmniejszym, z dwóch kamer składającym się, urządzonym był szpital więzienny. Ponieważ w każdej kamerze mieściło się od 40 do 45 więźniów, ogólna więc ilość nas w Reducie N°I zebranych wynosiła ponad 800 ludzi. Ponieważ w tym czasie było już więcej więźni w Kijowie, to reszta była ulokowaną w innych więzieniach i z tymi nie widywaliśmy się.
Społeczeństwo więzienne składało się z rozmaitych żywiołów: byli tam Książęta i Hrabiowie, szlachta osiadła, oficjaliści prywatni, rzemieślnicy i włościanie, uczeni i analfabeci. Żywioł szlachecki przeważał, reprezentowany głównie przez uczącą się młodzież i oficjalistów. Ludzie ci, połączeni jedną ideą, godzili się ze sobą najzupełniej i z wszelką pewnością w żadnej republice demokratycznej tak zupełnego porównania stanów i religijnej tolerancji, jak u nas nie było.
Okna zewnętrzne kamer, któreśmy zajmowali, były mocno okratowane i zamknięte, drugie zaś wychodzące, w otoczony wysokim murem dziedziniec, chociaż nieokratowane, również zamkniętemi były, można więc sobie z łatwością wyobrazić jak okropny zaduch panował w kamerach, gdzie natłok ludzi był tak wielki, a wentylacja zupełnie niewystarczająca.
Nie mogąc wytrwać wtem tropikalnem gorącu, prosiliśmy o otwarcie wychodzących w dziedziniec okien, lecz gdy prośba ta żadnego skutku nie odniosła, wszystkie okna jednorazowo zostały przez nas wybite. Gdy je znowu oszklono, a okien nie otwarto, okna te wyłamaliśmy z ramami, potem ich już nie naprawiono i w takim stanie zostały przez cały czas naszego w Reducie pobytu – tym więc sposobem zdobyliśmy dla siebie chociaż świeże powietrze.
Walery Franczuk za: Stanisław August Wacowski, W półokrągłej baszcie. Wspomnienia z roku 1863 r., 6 października 2023 r.
Leave a Reply