Dużo czasu minęło po tym, jak Jan Sobieski, marszałek i wielki koronny, odniósł pamiętne w dziejach naszych zwycięstwo nad przeważającymi siłami Turków, na tych samych polach, na których pięćdziesiąt dwa lat temu, sędziwy hetman Jan Karol Chodkiewicz, a po jego zgonie Lubomirski, złamawszy olbrzymią potęgę Osmańską, zakończyli groźną walkę zaszczytnym dla Rzeczpospolitej pokojem.
Jak wtedy dumny Osman marzył o podboju Polski tak teraz sułtan Mahomet IV zamyślał w poddaństwo Rzeczpospolitę obrócić, tym zarozumialszy, ze król Michał Wiśniowiecki, traktatem w Buczaczu, ustąpił Porcie Ukrainę, Podole i Kamieniec.
Nikczemny ten traktat wstydem oblał oblicza rycerstwa naszego, co dotąd zwycięsko mierzyło się zawsze z pogaństwem. Okrzyk zgrozy powstał w całym narodzie. „Czyż nam szable zardzewiały, wołano, ze ich dobyć na obronę ojczyzny nie potrafimy? Czyli ż my, dotąd wał i przedmurze świata chrześciańskiego, upadliśmy tak nisko, że tyle braci naszej oddajem dobrowolnie w niewolę pogańską, wyrzekając się najżyzniejszych ziem, klore krwią naszą dotąd broniliśmy? Idźmy! Niech szabla nie przepuści wrogowi. Wstrzymajmy powódź, co Europę zalać zamyśla”.
Kiedy z tym okrzykiem spieszy mężne rycerstwo pod swe chorągwie, Mahomet IV, rozdumniały traktatem buczackim, na łowach, w czasie przeglądu wojska, w nocy nawet, ciągle powtarzał: GdwiskI Gdański tu bowiem kładł kres zwycięskiego pochodu, pragnąc w bałwanach Bałtyku skąpać bułat groźny ludom chrześciańskim.
Od dawna Rzeczpospolita nie miała tak licznego rycerstwa, jak się teraz zbiegło pod buławę Sobieskiego. Przeszło trzydzieści tysięcy stanęło do boju, w tej liczbie osiem tysięcy dzielnych Litwinow, pod dowództwem Michała Paca. Marcin Kątski, starszy nad armatą, miał czterdzieści dział pod swymi rozkazami. Skinęli w północ Sobieskiemu Dymitr książe Wiśniowiecki hetman polny koronny i Michał Kaźmirz Radziwiłł hetman polny. Znakomici to byli wojownicy, a potęgi dodawało im to jeszcze, jak słuszną uwagę czyni Wospazyan Kochowski, że duch świętej zgody między niemi panował, że byli posłuszni rozkazom hetmana wielkiego.
Turcy stali pod Chocimem, warownym zamkiem. Obóz Hussejna-baszy łączył się z nim przez most zabezpieczony, skąd silny dawnymi szańcami, rozciągał się wzdłuż Dniestru na wzgórzach, najeżonych skałami od strony Multan, niknąć w przepaściach i ogniskach nieprzebytych. Muzułmanie połączyli tu sztukę z naturą, bo cała płaszczyzna, nad którą górował zamek chocimski i obóz, przerżnięta była rowami i kanałami, których brzegów gęsia palisada broniła. Potężna artylerya dwudziestu dział strzegła tej warowni; pod wspaniałemi namiotami spoczywał wódz turecki, w kilkadziesiąt tysięcy wojska.
Słowo Polskie za: Tygodnik Illustrowany, 111, 1861 r.
Leave a Reply