Cerkiew Świętego Jura we Lwowie. Cz. I

Cerkiew Św. Jura. polska-org

Skądkolwiek zbliżymy się do Lwowa, zewsząd uderza nas przede wszystkim, nim się wynurzy cały Lwów ze swojej nadpełtewskiej powierzchni, widok wspaniałej świątyni, wznoszącej się na wzgórzu zachodnio – północnem.

Świątyni zbudowanej sposobem włoskim, a panującej wesoło i okazałe nad całą okolicą. Jest to kościół św. Jura. Kościół ten, przypominający składem i kopułą św. Piotra w Rzymie, nie przypomina go bynajmniej wrażeniem.  Oto pokrótce jego historia.

Górę na której dzisiaj wznosi się wspaniały gmach św. jurskiego kościoła, przed laty przeszło sześciuset, około połowy XIII wieku, okrywały lasy bukowe. Dzisiaj zieleni się ona gęstą a niską trawą. Tu ukrywali się wśród gęstwiny leśnej, wedle podania, pierwsi wyznawcy i krzewiciele wiary chrześciańskiej, a zakonnicy św. Bazylego zakładali na górze poświęconej świętemu Jerzemu swoje pustelnicze siedziby.

Tak trwało osiedlenie św. Jura aż do roku 1280. Podanie to przechowa! nam B. Zimorowicz w historyi Lwowa pod tytułem: Tuplex Leopolis.

Mamy o św. Jurze jeszcze inne podanie. Pośród onej leśnej braci zakonnej, osiadł jako pustelnik kniaź Wasyl, z panującej wówczas na Haliczu dzielnicy książąt. „Księga Dziejów” w swoim niekrytycznym i niepoprawnym ale prostodusznym sposobie, tak o nim pisze:

„Tego roku 1280 Bazyli, książę halicki, brat Daniela króla ruskiego, a stryj Leona, książęcia ruskiego, mąż wielkiej odwagi i wspaniałego umysłu, po długich utarczkach i zwycięztwach wojennych wypracowany, w starości swojej opuszczając świata marności, a chcąc ku końcowi życia samemu służyć Bogu, dobrowolnie przyjął mniskie życie i na mnicha zakonu św. Bazylego postrzyżony, obrał sobie na mieszkanie zakonne pieczarę na prawej stronie pod tą górą, na której teraz (t j. około r. 1770) ten monaster św. Jerzego”.

Tej wiadomości zaprzecza słusznie ks. Petruszewicz, który w zbiorze rozpraw historycznych pod napisem „Istoriczeskij Sbornik”, wielkie zasługi położył około wyświecenia dawnych dziejów naszej krainy. Jakoż w kronice tak zwanej „ Ipatjewskiej“ wyczytujemy że Roman Mścislawicz który objął kniaztwo halickie za pomocą Polaków w r. 1198 i zginął w r. 1209, zostawił nieletnich dwóch synów: Daniela i Wasylka.

Po długoletnich walkach, zdołali się nareszcie obaj Romanowicze ustalić na tronach swoich, pierwszy w Haliczu, drugi na Włodzimierzu. Było to około r. 1240. Obaj ci kniazie, sławieni przez współczesnych latopisów ze swojej braterskiej miłości i zgody dozgonnej, prowadzili razem wszelkie wojny, dzielili z sobą dolę i niedolę, lak żc istotnie i państwo ich można by uważać za jedno, gdyby nie to, że każdy miał osobną swoją stolicę i każdy siał się głową osobnej dzielnicy. Daniel panował w Haliczu do r. 1265, Wasylko do r. 1209.

Z powyżej przytoczonej baśni jest więc tylko to prawdą, że Daniel halicki, który był istotnie z polecenia papieża Innocentego IV koronowany królem halickim w r. 1253, miał rzeczywiście brata Wasylka: o jego postrzyżeniu na mnicha wszakże niema nigdzie we współczesnych kronikach mowy, a pustelnikiem na górze św. Jura nie mógł być w r. 1280, gdyż w r. 1269 umarł i we Włodzimierzu pochowany został.

Słowo Polskie za: Tygodnik Ilustrowany, 1861 r.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *