6 maja 2020 roku. W tym dniu musieliśmy już ruszać z powrotem w stronę Kijowa. Zaskoczenie nasze rano było wielkie, gdyż na dworze było plus 2 stopnie i padał śnieg!
Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że w tej chwili, na przykład w Tomaszowie Lubelskim nasypało w ogóle dużo śniegu, prawie jak zimą.
Skoro nasz szlak wiódł do Zborowa, to postanowiłem po drodze odwiedzić wieś Żurawniki z jednym ciekawym obiektem, nie związanym z wydarzeniami 1920 roku. Ale najpierw zatrzymaliśmy się w Czarnuszowicach pod okazałym opuszczonym kościołem pw. Nawiedzenia NMP z 1926 roku, zbudowanem według projektu Bronisława Wikrota i Witolda Baldego. Zabytek ma okazałą wieżą i arkadowe podcienia. Wewnątrz – pozostałości ambony. Oryginalne ołtarze z tej świątyni znajdują się w miejscowej cerkwi.
Wreście w Żurawnikach zobaczyliśmy przepiękny dwór Bartmańskich, o którym dowiedziałem się całkiem przypadkiem. Niedawno był tam budynek kultury i obiekt jest nawet całkiem dobrze zachowany, pod dachem i z oknami. Nawet więcej. Ktoś z Winnik pod Lwowem wykupił dwór i chcę zrobić tam muzeum wiejskiego dworu! Myślę, że jeszcze tam wrócę.
Naszym głównym celem był Zborów w obecnym obwodzie tarnopolskim. Na miejscowym cmentarzu znajduję się jedna z największych kaplic na Ukrainie, związanych z 1920 rokiem. Zbudowana została w 1935 roku przez Wawrzyńca Dayczaka i wewnątrz miała alabastrowy ołtarz i polichromię z rycerskimi motywami. Prawie nic z wyposażenia nie zachowało się do dziś. Na fasadzie widnieje napis: „Poległym za ojczyznę 1914-1918, 1920”. Obiekt w 2017 roku został gruntownie odnowiony dzięki środkom polskiej fundacji „Mosty” i Ambasadzie RP w Kijowie. Również jak i krzyże na pobliskim pochówku siczowych strzelców. Część z nich zgodnie z archiwaliami też pochodzi z 1920 roku. Wszędzie, zapaliliśmy znicze.
Mikuliniecki cmentarz w Tarnopolu był kolejnym punktem naszej podróży. Lecz ze względu na ograniczenia kwarantanny, nie udało się nam wejść na jego teren. Jednak, na bramie, na szczęścia, była tablica z nazwiskami najbardziej zasłużonych osób, tutaj pochowanych . Wśród nich – generał Jewhen Myszkowski. Osłaniając z karabinem na czele swoich żołnierzy odwrót pociągu generalnego sztabu URL z Płoskirowa podczas kontrofensywy czerwonych pod Czarnym Ostrowem 6 lipca 1920 roku, został ranny w rękę i nogę i dopiero po trzech dniach przywieziony do szpitala w Tarnopolu, gdzie od odniesionych ran zmarł. Pod tą tablicą zostawiliśmy zapalonę znicze, zamierzając jeszcze tutaj wrócić.
W połowie drogi od Tarnopola do Buczacza leży malowniczy Strusów. Miasto, gdzie prawie w całości zachowała się przeszłość . Są tutaj synagoga, kościół rzymsko-katolicki, cerkiew prawosławna, klasztor bazylianów i pałac Lanckorońskich. Na obrzeżach miasta są ,aż trzy cmentarze: unicki, prawosławny i katolicki. Na ostatnim byliśmy wprost oczarowani nagrobkami wielkiej wartości artystycznej i historycznej. Ale największą ciekawostką był krzyż z inskrypcją po ukraińsku: „Tu spoczywa wielki rycerz chorąży Hołoszyn Danyło Trochymiw z kurskiej gubernji nowoskolskiego powiatu wieś Słoboda, którzy położył swoją głowę 17 września 1920 r. pod wsią W. Sady za szczęścia i wolę narodu ukraińskiego. Niebożczyk miał 21 lat . Spij mój przyjacielu, spij. Twoja hwała, twoja praca nie umrze i nie zginie. Od twego przyjaciela kuriennego sotni hajdamackiej, sotnika Skoblika”.
Jak się to stało, że prawosławny chorąży Danyło Hołoszyn z kurskiej guberni, która w 1920 roku była w składzie Ukrainy, został pogrzebany na cmentarzu katolickim, zostaje tajemnicą.
Zapaliliśmy znicze też pod pomnikiem „Ofiarom walk 1918-1919” wojny polsko-ukraińskiej. Niewątpliwie, na sąsiednim unickim cmentarzu też były pochówki tych Ukraińców, którzy zginęli w tej bratobójczej wojnie. Lecz nam nie udało ich znaleźć. Ale najważniejsze jest to, że my to wszystko robimy, po to żeby nigdy więcej między Polakami ,a Ukraińcami nie powtórzyły się waśnie.
Dmytro Antoniuk, 25 maja 2020 r.
lp
Leave a Reply