14-15 maja 2013 roku w Tywrowie odbywała się międzynarodowa konferencja „Tchnienie życia”, w której wzięli udział także profesorowie Politechniki Śląskiej. Jeden z nich, Jerzy Wojewódka, jest zafascynowany tematyką kresową i zgodził się udzielić krótkiego wywiadu gazecie „Słowo Polskie”:
– Panie Profesorze, co robicie tutaj, tak daleko od Polski?
Zostałem oddelegowany z Politechniki w Gliwicach, gdzie wykładam projektowanie architektoniczne na wydziale architektury. W Tywrowie z inicjatywy oo. Oblatów podjęliśmy się zadania nadania im pomocy w zakresie rekonstrukcji rzymskokatolickiego klasztora i kościoła.
– Co w pierwszej kolejności posłużyło motywacją do przyjazdu – sentyment, praca czy chęć pomocy miejscowemu duchowieństwu?
Wszystko po trochu. Przyjechałem w tym roku po raz pierwszy na Podole. Przywiodła mnie w dużej mierze ciekawość i jestem zdziwiony i czasami przerażony jak można było doprowadzić do takiego stanu obiekt dziedzictwa kulturalnego jak polskiego tak i ukraińskiego, którym bez wątpienia jest klasztor w Tywrowie.
– Przebywa Pan dziś na Podolu, regionie, który był kiedyś integralną częścią I Rzeczypospolitej Polskiej. Wspominał Pan wcześniej, że zwiedził już Galicję Wschodnią. Czy jest różnica pomiędzy tymi regionami?
Na pewno jestem zachwycony Podolem i patrze na nie z dużym sentymentem. Ducha polskiego przez cały czas tutaj odczuwam i to przywracanie polskości też było dla mnie ważnym elementem wyjazdu. Chcę by ta kultura i to dziedzictwo nie zaginęło. Jest tutaj co zobaczyć, zarówno jak i w Galicji Wschodniej.
– Czy chciał by Pan przekazać coś miejscowym Polakom, co muszą robić by zachować zabytki architektury sakralnej na Podolu?
Miejscowi Polacy muszą przede wszystkim aktywniej uczestniczyć w różnych inicjatywach miejscowych proboszczów oraz braci zakonnych, np. oblatów w Tywrowie czy franciszkanów w Olszówce. Przez aktywne uczestnictwo Polacy sami będą nabierali przekonania, że robią słuszną sprawę i polskość będzie krzewiona jeszcze skuteczniej.
Opracowanie Ania Szłapak
Leave a Reply