W Rosji czujemy się „wrogami ideologicznymi”. Prezes polskiej organizacji w Wołogdzie opowiada o sytuacji Polaków w Rosji

Anatol Cykaluk, prezes Kulturalno-Oświatowego Stowarzyszenia Polaków „Polonia” z rosyjskiej Wołogdy 27 maja znów odwiedził redakcję „Słowa Polskiego” w Winnicy i opowiedział, jakie zmiany w życiu polskiej mniejszości narodowej w Rosji nastąpiły za ostatni rok.

Jak jest cel Pańskiej tegorocznej wizyty na Ukrainę?

– Przyjechałem jako obserwator na wybory prezydenckie w waszym państwie. Nadzorowałem pracę jednej z komisji wyborczych we Lwowie. Zdziwiło mnie bardzo pozytywne nastawienie mieszkańców tego miasta do nas, chociaż wiedzieli, że przyjechałem z Rosji. Wszędzie częstowano mnie kawą i herbatą. We Lwowie mieszkają bardzo mili i gościnni ludzie.
Z tego co zauważyłem bardzo dużo ludzi głosowało za Oleha Laszka. Widziałem, jak po policzeniu głosów niektórzy członkowie komisji nawet płakali po tym jak okazało się, że Poroszenko wygrywa w pierwszym turze. Widocznie mają dość oligarchów u władzy.

Pokonał Pan prawie dwa tysiące kilometrów żeby tutaj dotrzeć. Czy były jakieś problemy na rosyjsko-ukraińskiej granicy?

– Tak. Wygląda na to, że jestem podobny do separatysty (Red.: Anatol śmieje się) bo ukraińska straż graniczna chciała mnie wysadzić z pociągu, ale uratowały mnie dokumenty, potwierdzające mój udział w wyborach w roli obserwatora. Niestety byłem świadkiem tego, że kilku innych mężczyzn, jadący w moim wagonie, musieło wysiąść i wrócić do Rosji.  
Wspomnę jeszcze o moich przygodach w Wołogdzie przed wyjazdem. Gdy władze dowiedziały się, że jadę na Ukrainę, to trzymali mnie przez dwie doby w miejscowej prokuraturze, próbując zastraszyć. Wspomnieli o mojej wizycie w USA (Rosjanie panicznie boją się Amerykanów), moje polskie pochodzenie i to, że otrzymałem rosyjskie obywatelstwo stosunkowo niedawno. Na szczęście wyciągnęli mnie znajomi adwokaci, bez nich może do dziś siedziałbym w izolatorze śledczym.

A jak w ogóle wygląda sytuacja w Rosji z punktu widzenia „myślących inaczej”?

– Faktem jest to, że tych myślących inaczej nie jest tak dużo. 90% Rosjan wciąż popiera politykę Putina i toleruje jego kaprysy. Kilka miesięcy temu Duma przegłosowała  wprowadzenie specjalnej poprawki do Kodeksu Karnego, przewidującej karę za bycie „ideologicznym wrogiem” (Red.: kiedyś reżim Stalina walczył z „wrogami narodu”). Teraz każdy, kto współpracuje z międzynarodowymi fundacjami czy konsulatami a nawet z kościołem katolickim, jest na celowniku rosyjskiego KGB. Naszemu byłemu proboszczowi wołogodzkiego kościoła odmówiono  wydanie wizy w rosyjskim konsulacie. Teraz dojeżdża do nas raz w tygodniu inny ksiądz z Sankt-Petersburga (750 km w jedną stronę). Możecie sobie tylko wyobrazić ile ta podróż zajmuje i jak nasi parafianie cenią spotkanie z duchownym, który dla jednej Mszy spędza dwie doby w pociągu!
Roskomnadzor (państwowa instytucja, zajmująca się kontrolą informacji) od niedawna może bez wyjaśnień zablokować każdą stronę internetową. Nawet ja zauważyłem, że na naszych profilach w VK i FB czasami są blokowane komentarze. Ale większość Rosjan to akceptuje.
Widziałem wywiad z Putinem, podczas którego ktoś z dziennikarzy mu zarzucił, że przez sankcje Rosja traci setki miliardów USD miesięcznie. Na co prezydent odparł: „Jesteśmy gotowi wytrzymać podobną presję przez następne kilka lat”. Rosja jest strasznie bogatym państwem i może sobie pozwolić na takie „szaleństwa” głowy państwa.

A propos pieniędzy. Jak wygląda sytuacja z dofinansowaniem waszej działalności społecznej przez państwowe instytucje, zajmujące się mniejszościami?

– Pieniędzy na działalność organizacji społecznych w Rosji jest więcej niż dosyć. Jeden tylko wołogodzki obwód wydaje na ten cel ponad 50 mln rubli (12 mln hrywien). Można wysyłać także projekty do Fundacji Prezydenckiej, która też dosyć szczodrze finansuje mniejszości. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie ograniczanie demokracji i nie wzrost aktywności rosyjskich nacjonalistów. Kiedy na Ukrainie odbywała się Rewolucja Godności, my postanowiliśmy przeprowadzić akcję poparcia dla waszego państwa na ulicach Wołogdy. Otrzymaliśmy sygnał od władz, że kilka tysięcy nacjonalistów chce nam w tym przeszkodzić. Oczywiście zrezygnowaliśmy w obawie o życie i zdrowie członków „Polonii”. Można swobodnie organizować koncerty, zapraszać polskich wykonawców, opiekować się cmentarzami. Wszystko, co nie jest związane z polityką i nie drażni Putina jest dozwolone.
Dużo gorzej mają Ukraińcy, członkowie miejscowych ukraińskich organizacji społecznych. Po uchwaleniu przez nasz parlament ustawy o karze grzywny w wysokości do 200 000 rubli za podwójne obywatelstwo oraz coraz częstszych wizytach gości w mundurach, oni siedzą cicho i starają się nie wychylać. Przecież każdy ma żony i rodziny, pracę…
Kiedy na kijowskim Majdanie trwała walka, większość mieszkańców Wołogdy negatywnie oceniała działania Janukowicza a Julię Tymoszenko uważano za więźnia politycznego. Natomiast teraz, kiedy wyszła ona z więzienia, to szybko straciła sympatię Rosjan, oni uważają, że Tymoszenko się „wypaliła”.

Jak będzie się rozwijała sytuacja w Federacji Rosyjskiej w najbliższych latach?

– Z trwogą patrzę w przyszłość, myślę, że grozi nam jeszcze większa izolacja i jeszcze większe wrogie nastawienie władz wobec współpracy z Zachodem, w tym i z Polską. Ale mamy też nadzieję, że kiedyś i u nas można będzie tak samo swobodnie wyrazić swoje zdanie, jak to możecie sobie pozwolić wy na Ukrainie.
Pojawiła się także słaba nadzieja na to, że przybędzie do nas na stałe nowy ksiądz. Tym razem, jak poinformował nas konsul generalny RP w Sankt-Petersburgu to będzie miejscowy duchowny (z rosyjskim obywatelstwem) i zabronić mu pełnienia posługi duszpasterskiej będzie trudniej.
Cieszę się, że Ukraina zmieniła kurs na eurointegrację i zwykły obywatel w krótkim czasie będzie jeździł do Europy bez wiz. My możemy tylko o tym pomarzyć.

Z Anatolem Cykalukiem rozmawiał Jerzy Wójcicki, bwp

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *