Trzy drogi ukraińsko-polskiego historycznego dialogu według profesora Illuszyna

W dniach 18-20 listopada na Kijowskim Uniwersytecie Narodowym im. Tarasa Szewczenki odbyło się seminarium naukowe „Porównawcze podejścia w badaniach ludobójstwa i zbrodni masowych”, inicjowane przez Ukraińskie Centrum Badań Historii Holokaustu, Wydział Historyczny KUN im. T. Szewczenki oraz Memoriał de la Shoah.

W trakcie seminarium okazało się, że jednym z prelegentów będzie profesor Igor Illuszyn z tematem „Wojna polsko-ukraińska”. W swoim odczycie prof. Illuszyn zaznaczył, że temat jego wystąpienia zostało zaproponowany przez organizatorów. Niestety, dziennikarzom PoloNews nie udało się ustalić, kto dokładnie postanowił dokonać takiego „poprawnego ideologicznie kroku”.

Fakt ten jednak może świadczyć o pojawianiu się koniunkturalnych bądź ideologicznych tendencji w środowisku ukraińskich historyków. Aczkolwiek zapraszamy do zapoznania się z odpowiedzią najbardziej znanego badacza relacji polsko-ukraińskich w sprawie polsko-ukraińskiego dialogu historycznego.

1. Organizatorzy Polsko-Ukraińskiego Forum Historyków twierdzą o jego apolityczności. Jako obserwator jednak mam wręcz przeciwne wrażenie, szczególnie strona ukraińska podkreśla, że forum nie jest powołane do podpisywania wspólnych dokumentów, lecz jest miejscem wymiany opinii. Czyżby 10 tomów „Ukraina – Polska: trudne pytania” oraz tomu „Ukraina – Polska: trudne odpowiedzi” nie wystarczyło?

Przywrócenie historycznego dialogu pomiędzy ukraińskimi a polskimi naukowcami (2-5 listopada 2015 r. w Kijowie) odbyło się pod patronatem dwóch instytucji państwowych, a nie organizacji społecznych, jak to było w dalekich latach 90. podczas ukraińsko-polskiego seminarium „Ukraina – Polska: trudne pytania”. Każda z tych instytucji Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej i Polski Instytut Pamięci Narodowej) prowadzi własną politykę historyczną, mającą na celu kształtowanie historycznej świadomości swego narodu. Rzecz jasna, że każdy kraj jest zainteresowany, aby świadomość historyczna była najbardziej zgodna z ideologią państwową lub narodową bądź też interesami rządzącej elity politycznej.

Jako środek do osiągnięcia tego celu wykorzystywana jest właśnie polityka historyczna. Zresztą, historyczna świadomość narodu różni się od konkretnej wiedzy historycznej. Często świadomość historyczną cechują elementy selektywności, czyli wyrywkowości w interpretacji faktów historycznych, pewne zabarwienie emocjonalne, a nawet czasami świadome kłamstwo w celu pokazania własnego narodu w lepszym świetle. Czyli, w ten sposób, bardzo często instytucje państwowe i rządząca klasa polityczna, która za nimi stoi, prowadząc politykę historyczną, kształtują w społeczeństwie pożądany (tzn. nie bliski do rzeczywistości historycznej) obraz przeszłości. Nawiasem mówiąc, dla mnie osobiście pojęcie państwa i władzy nie są identyczne. A więc, podejście jakichkolwiek instytucji państwowych do historii jest politycznie uwarunkowane, zwłaszcza w sytuacji, w której znalazła się Ukraina po znanych wstrząsach politycznych i wojskowych. W ostatnim czasie w krajowej historiografii w znacznym stopniu przeważa instrumentalizacja w interpretowaniu historii.

Nauka historyczna, przede wszystkim, jest postrzegana jako instrument wychowania patriotyzmu obywateli oraz wzmocnienia tożsamości narodowej, a także odpowiedniej świadomości historycznej. Przedstawiciele nowej młodej generacji zawodowych historyków przedstawiają własne zdanie wobec przeszłości, próbują „przepisać” historię wg ich własnego zrozumienia, co w zasadzie jest zjawiskiem oczywistym. Tym właśnie wyjaśniam również inicjatywę młodych kierowników Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej, skierowaną na przywrócenie ukraińsko-polskiego dialogu historycznego. Historycy tej instytucji niewątpliwie są historykami patriotycznymi, którzy rozumieją i badają historię raczej sercem, niż umysłem, co z kolei oznacza bycie nieobiektywnym i świadomie kłamać, żeby przedstawić siebie w najlepszym świetle. Całkiem zrozumiałe jest to, że żaden badacz nie będzie w stanie nie pozostawić śladu własnych zabobonów i osobistych upodobań w swojej pracy. Jednakże, jeżeli nauka historyczna nie będzie się rozwijać poza teoriami narodowymi i ideami patriotycznymi, będzie w sobie nieść zarodek śmierci. Ponieważ zestaw komunistycznych tendencyjnych interpretacji może zmienić się na zestaw nacjonalistycznych, tak samo dalekich od obiektywnej dyskusji o kontrowersyjnych kartach naszej historii.

Powstaje pytanie, którą drogą w obecnej sytuacji powinni się poruszać ukraińscy i polscy naukowcy w czasie omówienia trudnych pytań ukraińsko-polskich relacji w latach 1939-1947, aby przygotować nowe analityczne badania naukowe, które będą krokiem do przodu po wydanych w latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych 12 tomach „Ukraina – Polska: trudne pytania”. Uczestnikom pierwszego spotkania Międzypaństwowej Grupy Roboczej (Polsko-Ukraińskiego Forum Historyków) zaproponowałem trzy opcje.

Pierwsza, gdy będziemy postrzegać przeszłość instrumentalnie, czyli będziemy mówić o uczynkach ludzi w przeszłości oraz postaciach historycznych i tragicznych wydarzeniach w sposób poprawny politycznie, naukowo przemyślany, każda ze stron w zgodności z własnymi współczesnymi potrzebami społecznymi i narodowymi. Dla lepszego zrozumienia podaję przykład takiego podejścia do oceny, powiedzmy, postaci Stepana Bandery. „Polemika o Banderze i jego dziedzictwie – nie jest polemiką o tym, czy był bohaterem, czy też zbrodniarzem, lecz o tym, czy być Ukrainie państwem”. Jeżeli zgodzimy się na taką drogę, to będzie nam łatwo dojść do porozumienia w sprawie każdej ze stron po swojemu rozumieć przyczyny i przebieg badanych przez nas wydarzeń i zjawisk. Druga droga – kiedy my w interpretowaniu przeszłości będziemy korzystali z opinii szacunkowych o charakterze humanistyczno-moralistycznym, kiedy nasze szacunki będziemy uzależniać od obowiązującego w tamtych czasach prawa międzynarodowego, będziemy uwzględniać pewne prawa wojny, o ile wojna kieruje się własnymi prawami. W takim razie jednak musimy opracować wspólną skalę wartości, wg której zabójstwo drugiego człowieka będziemy uważali za winę, którą jednomyślnie, podkreślam, jednomyślnie, będziemy traktować jako zbrodnię. W przypadku nie opracowania takiej skali może się stać tak, jak już nie raz się zdarzało w naszych dyskusjach.

Przedstawiciele jednej strony będą twierdzić, że największą wartością człowieka jest jego państwo i wszyscy, którzy o nie walczyli, nawet zastosowując przemoc w stosunku do „obcych” (obcy zaś nie zawsze są wrogami), są bohaterami. Przedstawiciele drugiej strony będą nalegać na to, że żaden patriotyzm nie jest w stanie usprawiedliwić zabijania człowieka. Tak też zabójstwo nie może być reakcją do przyjęcia nawet na narodową dyskryminację i uciski. Podobieństwo podejść stron (jednakowość kryteriów oceny) przy omawianiu problemów – rękojmia owocności naszej pracy. Zresztą jest też trzeci sposób. Przypomnę formułę znanego niemieckiego historyka Leopolda von Ranke: „Zadanie historyka – tylko opisać, czyli wyjaśnić wydarzenia, jak one się odbywały”. Jeżeli historyk dokonał obserwacji i podał wyjaśnienie, to jego zadanie już jest wykonane.

Historyk nie jest sędzią, który orzeka wyrok. Kiedy powszechne normy zachowania ludzi badanego przez nas okresu znacznie się różnią od naszych norm, kiedy już nie jesteśmy w stanie czegoś zmienić w przeszłości, chociaż niektórzy z nas chcą tego dokonać, kiedy wydarzenia przeszłości mieszają się z wydarzeniami teraźniejszości, czy będą usprawiedliwione nasze opinie szacunkowe, czy jesteśmy w stanie oddzielić w działalności tej samej postaci historycznej bohaterskie od przestępczego. Tak samo, moim zdaniem, na przykład, stosunek bohaterstwa i przestępczości w działaniach UPA na zawsze zostanie przedmiotem gorących sporów. Przypomnę jak inny znany teraz już francuski historyk Marc Bloch, komentując ostrą polemikę w światowej historiografii dookoła jacobyńskiej dyktatury i jej uosobienia w postaci Maximiliena de Robespierre’a wzywał: „Panowie robespierzyścii antyrobespierzyści, ubezpieczcie nas przed waszymi sporami i, na litość Boską, po prostu powiedzcie nam, jaki był Robespierre”. Nawiasem mówiąc, uważa się, że myśl historyczna w końcu okazywała się owocna, a więc praktycznie użyteczna dopiero wtedy, gdy świadomie odstępowała od dawnego antropocentryzmu w pojmowaniu dobra i zła. Wreszcie możemy się umówić, że wszystko, co będziemy omawiać, wszystkie nasze wnioski i uogólnienia, których będziemy dokonywali, jednocześnie służyły celom propagandy, lecz były skierowane również na polepszenie moralnego klimatu w relacjach ukraińsko-polskich.

Dalsza działalność Polsko-Ukraińskiego Forum Historyków ujawni, która z wymienionych możliwości będzie wybrana. Nie chciałoby się, aby jedyny sens naszych spotkań polegał tylko na fakcie ich istnienia. Bardzo się spodziewam także na to, że spotkania te naprawdę nabiorą cech owocnego długotrwałego dialogu. Będą się zmieniały reżimy polityczne na Ukrainie i w Polsce, historycy zaś obu krajów będą się spotykać i omawiać wspólną historię.

2. Czemu ma służyć nowy termin „wojna polsko-ukraińska”, który jest rozpowszechniany przez UIPN dzięki Włodzimierzowi Wiatrowiczowi, czy ktoś jeszcze wśród historyków ukraińskich bądź polskich jego używa?

W zastosowaniu terminu „wojna polsko-ukraińska” w analizie tragicznych wydarzeń, które odbyły się w czasie drugiej wojny światowej na terenach wspólnie zamieszkanych przez Ukraińców i Polaków, widzę przede wszystkim próbę interpretowania antypolskiej akcji oddziałów UPA na Zachodnim Wołyniu i Wschodniej Galicji w latach 1943-1944 jako znaną w przeszłości historycznej „żakerię”, czyli bunt ukraińskiej ludności chłopskiej przeciwko „polskim panom” i zemsty za dawne krzywdy na gruncie narodowym i społecznym. Moim zdaniem, wykorzystanie tego terminu tylko przez niektórych ukraińskich historyków skierowane również na to, aby uwolnić przed indywidualną odpowiedzialnością za dokonane zbrodnie konkretne osoby, które podejmowały decyzje o zastosowaniu zasady odpowiedzialności zbiorowej przeciwko całej ludności. Z kolei polscy historycy akurat twierdzą, że właśnie liderzy OUN (sterowanego przez Banderę), jako inicjatorzy tej akcji, ponoszą za nią przede wszystkim odpowiedzialność. Dodam, iż w etnicznych pogromach zawsze ogromną rolę odgrywa, przede wszystkim, reżim polityczny (i nie koniecznie państwowy), który tworzy odpowiedni „układ policyjny” w celu zniszczenia jednej części społeczeństwa przez drugą, zapewniając, że są na to przyczyny. We wszystkich podobnych sytuacjach chodzi o politykę konkretnych politycznych bądź wojskowych przywódców. Mogą zainicjować masowe zbrodnie, pozostawać wobec nich indyferentni bądź sami ich dokonywać. Zawsze te zbrodnie, przede wszystkim, są na sumieniu polityków. Jednak poza politycznymi reżimami jest jeszcze społeczeństwo. Szczególnie ważne jest pytanie o to, w jakim stopniu rozwój etnicznych czystek zależy od jego stanu. Jeśli chodzi o pogromy etniczne, politycy każdego razu w swojej propagandzie eksploatują najniższe ludzkie instynkty, aby rozpalić nienawiść i w końcu wyprzeć „wrogą” grupę ludności, na którą skierowane represje. Ludzie są wrażliwi na propagandę, szczególnie w trudnych czasach wojny, kryzysu ekonomicznego i napięcia społecznego. Ich łatwo wciąga pomysł, że w nieszczęściach jest winny ktoś inny. Dlatego ja, na przykład, uważam, że warto zbadać rolę społeczności ukraińskiej i polskiej w sprzyjaniu przeprowadzenia przez polityków i wojskowych akcji przeciwko ludziom. W ten sposób wyjdziemy na ujęcie i odpowiedź na pytanie o odpowiedzialności indywidualnej i zbiorowej za zbrodnię.

Na odrębne badanie, według mnie, zasługuje również sprawa wyjątkowej roli młodzieży we wzmocnieniu reżimów autorytarnych w sytuacji, gdy wojna lub konflikt domowy odsuwają lub oddzielają od udziału w aktywnym życiu społecznych środkowe pokolenie, które ma ukształtowane, ustalone poglądy społeczno-polityczne. Dlatego proponowałem uczestnikom Polsko-Ukraińskiego Forum Historyków ułożyć coś na kształt zbiorowego portretu ówczesnego ukraińskiego i polskiego polityka oraz spróbować rozważyć ewentualną motywację jego działań. Warto ułożyć również taki sam zbiorowy portret powstańca UPA i AK. Należy zbadać zagadnienia, dotyczące zachowania ludności cywilnej w czasie konfliktu, szczególnie w zakresie udzielenia pomocy ze strony ukraińskich i polskich cywilów ofiarom wzajemnej agresji. Ponieważ w tamtych czasach miłosierdzie i pacyfizm postrzegano jako jedną z form zdrady. Jeżeli zaś chodzi o mnie, to prawdziwymi bohaterami byli właśnie ci ludzie, którzy nie poddawali się presji ze strony polityków i swego otoczenia, zachowywali zwykłą ludzką przyzwoitość, życzliwość, przychylność w postrzeganiu drugiego człowieka niezależnie od jego etnicznego pochodzenia, wiary, przekonań politycznych, co było w owych okrutnych czasach dość trudnym zadaniem.

3. Profesor Rezmer bardzo krytycznie skomentował stan relacji polsko-ukraińskich oraz zauważył, że źródłem konfliktu na wschodzie Ukrainy jest galicyjski i noworosyjski (tego właśnie słowa wykorzystano) nacjonalizm.

Wg moich obserwacji i odczuć opinię społeczną na Ukrainie tak naprawdę coraz bardziej opanowuje nacjonalizm. Galicyjska bądź „noworosyjska” wizja perspektyw rozwoju Ukrainy nie są zgodne z pamięcią historyczną, tożsamością oraz przekonaniami politycznymi większości Ukraińców, lecz im je się narzuca. Przez to mogą się pogorszyć nasze stosunki nie tylko z Polską. Myślę, że Ukraińcom nie będzie łatwo integrować się do Europy ogółem, ponieważ dominuje tam przeważnie obywatelskie postrzeganie narodu.

Na Ukrainie w przeciągu całej jej historii nacjonalizm wykazywał się jako moc, która raczej sprzyjała konfliktom, aniżeli osiągnięciu porozumienia pomiędzy członkami społeczeństwa. Stawało się tak dlatego, że podstawą i miarą takiego podejścia państwa była nie tyle wolność i dobrobyt konkretnego człowieka i obywatela, ile jakieś zbyt szerokie i abstrakcyjne pojęcia i idee nacjokracji. Ciężko jest sobie dzisiaj wyobrazić kogokolwiek z ukraińskich polityków, którzy by w ślad za Goethe parafrazując to, co on powiedział na temat Niemiec i Niemców, byli w stanie powtórzyć w odniesieniu do Ukrainy i Ukraińców: „Ukraina – to nic, ale każdy Ukrainiec sam przez siebie – to wszystko”. Zresztą, nawet szczery patriotyzm jeszcze nie świadczy o przyzwoitości człowieka.

Eugeniusz Biłoniżko, opracowanie Irena Rudnicka (Słowo Polskie), 23.01.16 r.

Skip to content