W skarbcu oświęcimskiego kościoła znajduje się niezwykle cenna pamiątka w relikwiarzu w kształcie postaci Maryi: cząstka różańca św. Maksymiliana. Relikwiarz zachwyca urodą: bardzo prosty i lekki. Wysmukłe, ciemnobrązowe (prawie czarne) paciorki wydzielają subtelny zapach. Do krzyżyka przymocowana jest figurka Chrystusa. Po jednej stronie medalika – głowa Madonny, po drugiej – Serce Jezusa.
Naród polski ma dużo imion wpisanych złotymi literami do historii społeczeństwa i historii Kościoła.
Wśród ofiar niemieckiej agresji na Polskę najbardziej znaną postacią oczywiście jest o. Maksymilian Maria Kolbe, który trafił z warszawskiego wiezienia Pawiak do Oświęcimia 28 maja 1941 roku i osadzony w obozie koncentracyjnym Auschwitz, gdzie otrzymał numer 16670.
Dobrze znamy historie ofiarowania własnego życia przez o. Maksymiliana Maria Kolbego za Franciszka Gajowniczka. Pod koniec lipca 1941 roku, podczas apelu na obozowym placu, wyselekcjonowano dziesięć osób, które miały umrzeć za to, że jeden więzień uciekł z bloku. O. Maksymilian wystąpił z szeregu i zwrócił się do Lagerfuehrera z prośbą, aby mógł zająć miejsce nieznanego mu współwięźnia, Franciszka Gajowniczka, który błagał o litość tłumacząc, że ma rodzinę.
Za nieregulaminową postawę kapłan mógł zostać od razu zastrzelony lub dołączony do skazańców. Jednak Niemcy zgodzili się na prośbę zakonnika. O. Kolbe zmarł jako ostatni w bunkrze głodowym, dobity zastrzykiem z kwasu karbolowego. Jak wspominał tłumacz w bloku śmierci, który przeżył obóz, Brunon Borgowiec: „Ojciec Kolbe siedział na posadzce oparty o ścianę i miał oczy otwarte. Jego ciało było czyściutkie i promieniowało”.
Ciało ojca Kolbe spalono w krematorium w Auschwitz. Nie wiadomo, co się stało z jego prochami. Popioły krematoryjne hitlerowcy wywozili na pola uprawne, wrzucali do stawów, dołów, wyrobisk, a nawet – podobno – do przepływających w pobliżu obozu rzek: Soły i Wisły.
Lecz mało kto wie, że zanim ojciec Maksymilian Maria Kolbe wystąpił na apelu ofiarując życie za Franciszka Gajowniczka, ocalił jeszcze jedne życie -Wilhelma Żelaznego. Odwiódł go od zamiaru samobójstwa.
Pochodzący z Chorzowa Żelazny trafił do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz pod koniec czerwca 1940 roku po fali aresztowań patriotycznej młodzieży polskiej na Śląsku. Miał 22 lata. Jako sztubowy musiał dbać o porządek na bloku. W lutym 1941 roku podczas kontroli czystości w jego sztubie w jednym z sienników wykryto siedlisko pcheł i wszy. Esesman Kirschner osobiście go skatował, przewrócił na ziemię i deptał po klatce piersiowej. Żelazny miał złamane 3 żebra, stracił zęby. Pluł ropą i nie mógł oddychać. Jeden z jego kolegów ze szpitala obozowego założył mu drenaż w postaci gumowego węża, przez który wydostawała się ropa z płuc. Płuca jednak wciąż ropiały.
Stracił funkcję sztubowego. Skierowano go do ciężkiej pracy nad Sołą przy wydobywaniu żwiru i wycinaniu wikliny.
– Każdy dzień przybliżał mnie do śmierci – wspominał Wilhelm Żelazny. – Niestety, zbyt wolno. Na ucieczkę byłem za słaby, a męczyć się już dłużej nie chciałem. Straciłem chęć do życia i wiarę w to, że przetrwam. Postanowiłem rzucić się na druty…
Któregoś dnia po wieczornym apelu zwierzył się z nich Tadeuszowi Plucie, koledze z chorzowskiego podwórka. Pluta przywołał ojca Kolbe, o którym już wówczas w obozie mówiono, że jest księdzem od spraw beznadziejnych, potrafiącym przywracać nadzieję nawet najbardziej wątpiącym.
– Makslik, spacerując ze mną po Birkenallee, starał się odpędzić ode mnie samobójcze myśli – opowiadał Żelazny po latach. – W pewnym momencie chwycił mnie za ramiona, głęboko wejrzał w oczy i powiedział: Ty będziesz żył. Ty musisz żyć.
Potem wspólnie odmówili różaniec i zaśpiewali Serdeczna Matko oraz Boże, coś Polskę. Wieczorem franciszkanin odwiedził Żelaznego w bloku 14. Zapytał, jak się czuje i zapewnił, że przez całą noc będzie się za niego modlił. To wtedy wyciągnął woreczek umocowany po wewnętrznej stronie obozowej bluzy pod pachą, w którym znajdował się porwany różaniec i dał go Wilhelmowi.
Ten drewniany różaniec święty Maksymilian miał ze sobą podczas aresztowania i na warszawskim Pawiaku. Jeden ze strażników, który znalazł różaniec, spoliczkował zakonnika, a różaniec podeptał. Od tamtej pory o. Kolbe, który pozbierał rozrzucone paciorki, przechowywał różaniec pod pachą, w płóciennym woreczku. W ten sposób przywiózł go do obozu Auschwitz 28 maja 1941 roku.
– Miałem go oddać Makslikowi, gdy już dojdę do siebie. Mógł się przydać jeszcze innym więźniom – wspominał Żelazny. – Łatwiej znosiłem codzienne trudy, bo widziałem wciąż Matkę Boską trzymającą Jezusa zdjętego z krzyża.
Gdy po pewnym czasie chciał go oddać właścicielowi, okazało się, że ojciec Maksymilian już nie żyje. 14 kwietnia 1942 roku, dzięki staraniom rodziny, Żelazny znalazł się w grupie 27 więźniów zwalnianych z obozu Auschwitz. Wyniósł z sobą różaniec, z którym nigdy się nie rozstawał.
Po trzech miesiącach spędzonych w domu Żelazny dostał wezwanie do Bolesławca. Pracował w warsztatach naprawczych przy demontażu rozbitych czołgów i armat. Stamtąd wywieziono go do Francji. W Verdun pracował jako tokarz. Podczas jednego z nalotów uciekł wraz z grupą kolegów. Przedostał się do Włoch, do armii Andersa. Wojnę zakończył w Bolonii. Wrócił do kraju, do emerytury pracował w hucie „Batory”. Nawet w czasie wojennej tułaczki ani na chwilę nie rozstawał się z różańcem o. Maksymiliana.
Był on najcenniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek posiadał. Przez prawie pół wieku stał się cząstką jego samego. 4 września wrześniu 1989 roku Żelazny podarował różaniec parafii świętego Maksymiliana w Oświęcimiu. Pomyślał, że w relikwiarzu kościoła Męczenników Auschwitz będzie najgodniejsze miejsce dla różańca.
Papież Paweł VI 17 października 1971 roku ogłosił ojca Maksymiliana Kolbego błogosławionym. Papież Jan Paweł II 10 października 1982 roku zaliczył ojca Maksymiliana do grona świętych męczenników Kościoła katolickiego.Wspomnienie liturgiczne było wyznaczone na dzień 14 sierpnia.
Św. Maksymilian Kolbe jest patronem energetyków i honorowych dawców krwi w Polsce, Młodzieży Wszechpolskiej, kilku miast i powiatów, diecezji i placówek oświatowych. Ułożono specjalną litanię mu poświęconą.
Irena Rozwadowska, Berdyczów, 15 sierpnia 2022 r.
Leave a Reply