Odrodzenie ducha walki o sprawę polską w 1830 roku

Kapitulacja Warszawy w 1794 rokuNa nocne wydarzenie z trzeciego na czwartego listopada 1830, kiedy wskutek deszczu odsłoniły się kości zamordowanych przez ruskich żołnierzy mieszkańców Warszawy, w opracowaniach historycznych nie zwrócono uwagi.

Wszyscy skupiają swoją uwagę na tym, co konkretne i ważne na ten moment. Nie analizuje się przecież w racjonalnych pracach znaków dawanych przez duchy przeszłości… A przecież była w tym wydarzeniu wielka moc sprawcza, gdyż żadna odezwa, ulotka czy przemowa nie poderwałaby społeczeństwa stolicy do czynu, nikt w słowach nie byłby w stanie w sposób tak dobitny opisać zbrodni przeszłości oraz oddać uczucie niezadośćuczynienia.

Uczestnicy manifestacji i modlitw widząc piramidę z kości, na szczycie której tkwił polski orzeł oraz krzyż, odczuwali wielkie patriotyczne wzruszenie. Wydobyte z głębi ziemi kości przypominały wolną Rzeczypospolitą, walkę i poświęcenie przodków, a w końcu symbolizowały zamordowaną i rozdartą pomiędzy zaborców ojczyznę. Ustawiony na jej szczycie krzyż był symbolem boskiej pamięci i sprawiedliwości, według której niesprawiedliwość i zło będzie pokonane. Z kolei polski orzeł był symbolem narodu, który pamięta tradycję walki o niepodległość. Symbole te zaprzeczały poczuciu niemocy, które zręcznie było rozpowszechniane przez rządzących Królestwem Kongresowym.

Manifestacje odbywające się na praskich łąkach łączyły zdezintegrowanych ludzi. Pozwalały im pozbyć się strachu przed tajną policją i obcą władzą. Dlatego też na zawołanie spiskowców w noc listopadową „Polacy do broni! Moskale naszych mordują!” na ulice Warszawy wyległy tłumy.

Na ulice nie wybiegli wszyscy. W kamienicach na Krakowskim Przedmieściu z trzaskiem zamykały się okiennice i bramy. Ci, którzy zamykali drzwi przed okrzykami młodych spiskowców niekoniecznie czuli strach. Zapewne cenili swoje poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Ludzie posłuszni, ceniący spokój i stabilizację, będący niżej na drabinie społecznej, czuli się mniej wartościowi nie dlatego, że tak zdziałał przypadek, lecz dlatego, że uwierzyli, że takie są prawa natury. Na wierzchołku drabiny społecznej inni z tych samych powodów czuli się wartościowymi i te dwa wzmacniające się wzajemnie złudzenia tworzyły zaklęty krąg zależności.

Wszystko to, co ludziom z poczuciem niższości zapewnia poczucie wartości, jest w jakiś sposób wywrotowe, a jednocześnie przyczynia się do tego, że gdy podejmują walkę o swoje wartości, to nie jest to tylko burdą, nieprzemyślanym buntem, który może być wywołany przez złe warunki życia. Tam, gdzie buntowi towarzyszyły nie tylko przyczyny materialne, lecz i dodatnie wartości wzmacniające poczucie godności, przegrana nigdy nie była klęską, a bunt nie był tylko buntem, gdyż buntownicy posiadali poczucie wewnętrznej wartości, której klęska nie mogła odebrać.

Tylko poczucie godności i własnej wartości mogło skłonić ludzi ceniących sobie choćby najmniejsze bezpieczeństwo i stabilizację do walki o swoje prawa. Jeśli jednak, nie przywiązywali wagi do wartości duchowych, a cenili sobie dobra materialne, zamykali z trzaskiem przed spiskowcami drzwi i okna.

Młodej inteligencji z jej rozwiniętym poczuciem narodowej świadomości wystarczało niewiele pobudzających bodźców, gdyż całą swoją romantyczną naturą parli do zmiany obrazu otaczającego ich świata. Jednak inaczej było z prostym ludem stolicy. Do tego by zdecydować się na wystąpienie przeciwko panującej władzy musiało ich skłonić jeszcze coś innego. Była to gwałtowna zwyżka cen, która od początku 1830 roku spowodowała gwałtowny wzrost kosztów utrzymania, a po drugie przywiązanie do kościoła katolickiego.

Obrona katolicyzmu przed prawosławnym władcą i jego żołnierzami była równoznaczna z walką o wolną Polskę, o tradycyjne polskie wartości, streszczające się w trzech słowach wypisywanych na sztandarach: Bóg, Honor, Ojczyzna. By jednak robotnicy, rzemieślnicy i prosty lud stolicy utożsamili się z działaniami spiskowców i uwierzyli w ich zawołania do zbrojnego powstania, musieli zobaczyć coś konkretnego. Czymś takim były praskie mogiły.

Tam odnaleźli kości swoich przodków zamordowanych przez Moskali, którzy wznosili nad sobą sztandary z prawosławnym, a więc nieprawdziwym Bogiem.
Bunt ludu, ich przyłączenie się do spiskowców, był czymś więcej niż tylko buntem przeciw złym warunkom materialnym, była to także walka o prawdziwą wiarę oraz było to także pragnienie zemsty za niewinną śmierć przodków.

Romantyczną młodzież do jednoznacznego odczytania symboli piramidy zbudowanej z kości pomordowanych przygotowali przedpowstaniowi poeci romantyczni, dla których groby nie były jedynie symbolem śmierci. Romantycy chcieli „większej zapewne ze wspomnieniami zgody, mniemając, że groby i rumowiska do życia należą”. Romantyczna poezja przedstawiała rozdźwięk pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. Teraźniejszość przedstawiając zawsze jako coś, co nie jest godne przeszłości.

Ich poezja nie wywoływała poczucia bezradności, lecz przeciwnie wyzwalała aktywność, gdyż nie była poezją lamentu i żałoby, ale buntu i wyzwania pod adresem teraźniejszości. Dopiero romantyzm popowstaniowy przesunął akcenty na optykę przyszłości. Przed powstaniem z nadzieją patrzono na teraźniejszość i na przeszłości opierano tę wiarę. Romantycy wierzyli w to, że nasienie odrodzenia tkwi w przeszłości, że zakopane jest w grobach przodków. W przedziwny sposób romantyczna wiara została potwierdzona przy praskich mogiłach.

Romantycy wierzyli, że w zwycięstwo wierzy cały naród. Pisał Mochnacki „Lud polski, który ciągle śpiewa: Jeszcze Polska nie zginęła, wyraża tymi krótkimi słowy najgłębszą maksymę swego jestestwa. Wie, że jest i tą wiedzą skruszy obce jarzmo. Jest żywy i mocny, mocniejszy nawet niżeli jego ciemiężyciele, ponieważ jeszcze nie uległ pod ciężarem własnych nieszczęść. Z doświadczenia może powiedzieć o sobie: Narody nie umierają!”.

Słowo Polskie na podstawie informacji http://leszek.sopot.salon24.pl, 23.11.16 r.

Więcej na temat: Pałac prezydencki do wynajęcia. Nastroje w Królestwie przed powstaniem listopadowym

Skip to content