Obalenie majdanowych mitów. Historia jednego wyjazdu

Nasłuchawszy się opowieści o „wściekłych banderowcach” na kijowskim Majdanie, podsyconych wpisami niektórych Polaków i Rosjan w sieci FB, którzy jednogłośnie twierdzili, że Prawy Sektor śpi z „Mein Kampf” pod poduszką, zdecydowałem się „strasznie zaryzykować” i pojechać do stolicy Ukrainy by na własne oczy zobaczyć, co tam naprawdę się dzieje.

Na wypad do Kijowa zgodziła się reszta mojej rodziny, 8-miesięcznego Mareczka nikt nie pytał, bo nie było u kogo go zostawić. Stolica Ukrainy przywitała nas wspaniałą wiosenną pogodą, słupek rtęci wzbił się do 10 stopni Celsjusza powyżej zera. Zaparkowaliśmy samochód na ulicy Proriznej, tuż przy Chreszczatyku i poszliśmy w kierunku widniejących na dole barykad.

Uzbrojeni w biało-czerwoną flagę przygotowaliśmy się na okrzyki „Lacha get’!” oraz „Polaka na palu!”. Gdy zobaczyliśmy pierwszą czerwono-czarną flagę oraz pana w mundurze Samoobrony, który się z nią przechadzał (jak się okazało potem – miał na imię Anatol), przed oczami pojawiły się apokaliptyczne sceny z mordowania Polaków przez hordy Chmielnickiego…  Natomiast Anatol po rosyjsku zaczął nam opowiadać, jak w jego rodzinnym mieście Sewastopolu teraz jest trudno i że myśli o tym, by pozostać w „banderowskim” Kijowie. Zapytałem go, czy nie boi się szykanowania rosyjskojęzycznej ludności przez nowe władze? Odpowiedział – „Posłuchaj kolego, w jakim języku rozmawia Majdan. Połowa jego uczestników używa języka rosyjskiego, tak samo i nowi ministrowie w rządzie…”.

Poszliśmy dalej. Już otwarcie zamontowałem polską flagę na dziecięcym wózku i poszliśmy w kierunku głównej sceny Majdanu. Trafił się nam po drodze zniszczony wodomiot, przy którym setki ludzi robiło zdjęcia, zdjęcie Stepana Bandery (czemuś na biało-czerwonym tle), tarnopolski namiot, na którym była przymocowana czarna od sadzy biało-czerwona flaga.

Z kolejną „falą nacjonalizmu” zetknąłem się niedaleko MacDonalda. Ukraińską i światową klasykę muzyki na fortepianie, pomalowanym w żółto-niebieskie kolory, grali po kolei różni ludzie – czasami przed klawiszami siadali straszni panowie w kominiarkach i z naszywkami „Prawy Sektor”. Jak okazuje się, ich ręce, nie tylko umieją „dusić niewinnych Rosjan” ale także wykonać bardzo skomplikowane aranżacje muzyczne.

Za kolejną barykadą tłum stawał się coraz gęstszy, podchodziliśmy do ulicy Instytuckiej. Po lewej minęliśmy robiący ponure wrażenie spalony Dom Związkowców a po prawej zobaczyliśmy morze kwiatów i ludzi. Ulica Instytucka dosłownie płynęła krwią w dniach 18-20 lutego. Snajperzy i Berkut zmagali się w mordowaniu aktywistów Majdanu, zabijając 101 osób i raniąc ponad 200. Nazwiska Czekański, Czapliński i Polański nawiązywały do polskiego pochodzenia niektórych ofiar zbrodni Janukowicza. A miliony kwiatów oraz nieukrywane łzy w oczach przechodniów potwierdzały to, że najważniejszy cel Majdanu został osiągnięty – przełamanie biegu historii i zmiana podejścia Ukraińców do wielu kluczowych spraw – obaleniu pomników Lenina w miastach centralnej i wschodniej Ukrainy, tolerowanie wszystkich mniejszości narodowych, filtrowanie nowych urzędników wysokiego szczebla przez „sito Majdanu” oraz pokazanie światu, że Ukraina obudziła się z letargu, otrząsnęła się z mitów przeszłości i dąży do członkostwa w UE a może także i NATO.

Ruszamy dalej w górę ulicą Instytucką. Przeszliśmy pod mostkiem, na którym jeszcze 20 dni temu stał Berkut i rzucał w protestujących koktajle Mołotowa (stojąc w tym miejscu na linii strzału z hotelu Ukraina i Kozackiego każdą komórką ciała odczuwasz to napięcie, które towarzyszyło majdanowiczom pod koniec drugiej dekady lutego). Znów kwiaty, za nimi ostatnia barykada przed pałacem prezydenckim – słynna ulica Bankowa, była „norą” Janukowicza. O dziwo, 9 marca spokojnie można do tego budynku podejść i zrobić zdjęcie.

Skręcamy w lewo do Rady Najwyższej. W pobliżu ukraińskiego parlamentu wisi plakat, informujący o osobach z otoczenia Janukowicza, zamieszanych w zbrodnie przeciwko własnemu narodowi. Były gospodarz Meżyhiria zajmuje na tej liście „honorowe” pierwsze miejsce i oznaczony jest jako poszukiwany listem gończym (kto mógłby jeszcze miesiąc temu o tym marzyć?). Każdy chętny może podejść do ukraińskiego parlamentu, zrobić sobie zdjęcie na pamiątkę.

Następnie wkraczamy na ulicę Hruszewskiego. W Gabinecie Ministrów dopiero skończyło się posiedzenie (nie zważając na to, że jest niedziela) i ministrowie, stojąc wśród przechodzących ludzi o czymś nadal żywo dyskutują. Następnie część z nich wlewa się w tłum i schodzi po ulicy w kierunku Majdanu. Jest pomiędzy nimi także były lider Automajdanu Dmytro Bułatow.

Dolna cześć ulicy Hruszewskiego, tam gdzie odbyły się pierwsze starcia z milicją, mało czym różni się od obrazka, który widzieliśmy na ekranach telewizora. 9 marca wciąż była zamknięta dla ruchu samochodowego, tysiące opon nadal są ułożone dla odparcia ewentualnego ataku. Zaskakujące odkrycie czeka na nas na dole telebimu przed stadionem Łobanowskiego. Napis „Polacy na znak solidarności z wolną Ukrainą”, podpisany linkiem www.solidarni2010.pl, jest jeszcze jednym świadectwem tego, że obydwa sąsiednie narody wspierają się nawzajem w trudnych chwilach.

Po prawej stronie, krocząc w kierunku Ukraińskiego Domu widzimy tablicę z nazwiskami Bohaterów Majdanu oraz stosy kwiatów w tych miejscach, gdzie postrzelono pierwszych z nich, w tym i Białorusina polskiego pochodzenia Żyźniewskiego oraz Ormianina Nigojana. Tutaj po raz kolejny zostaje obalony mit o „wujku z Howerły, który przybył do Kijowa, by obalić prawomocnie wybranego prezydenta”, a do którego przez długi czas próbowali przekonać Ukraińców członkowie Partii Regionów. Geografia zamieszkania tych, którzy do dziś stoją na Majdanie rozciaga się od Zakarpacia do Krymu, od Mińska do Tbilisi. Byłe hasła „Kto nie skacze, toj Moskal” odeszły do przeszłości i mało wierzę w to, że idea ukraińskiego nacjonalizmu odrodzi się w antypolskich czy antyrosyjskich akcjach na terenie Ukrainy. Raczej na odwrót. Widzimy, że niektórzy polscy radykałowie wydaje się mówią jednym głosem z Putinem, nie zwracając uwagi na tysiące znaków tego, że historia się zmienia i potrzeba dialogu i przebaczenia teraz jest jak najbardziej na czasie…

Skończyliśmy naszą podróż kijowskim Majdanem pod główną sceną, gdzie 9 marca o 15.00 przedstawiciele wszystkich religii (oprócz cerkwi prawosławnej moskiewskiego patriarchatu) modlili się o pokój na Ukrainie, a rzymskokatolicki biskup diecezji kijowsko-żytomierskiej Stanisław Szyrokoradiuk w ostrych tonach skrytykował działania Rosji na Krymie.

Podsumowując rodzinny wypad do niedzielnego Kijowa, chcę zaznaczyć, że na Majdanie każdy widzi to co chce zobaczyć. Miałem nadzieję, że nikt nie będzie wyzywał mnie za to, że niosę polską flagę. Chciałem usłyszeć w centrum Kijowa nie tylko język ukraiński ale także rosyjski i języki innych mniejszości narodowych. Zobaczyłem skupisko jednakowo myślących ludzi, flagi różnych krajów świata, w tym Polski oraz Izraela (jeszcze jeden obalony mit o antysemityzmie na Majdanie) i mogę z pewnością powiedzieć – po 30 listopada można mówić już o innej Ukrainie, która powinna w krótkim czasie stać się członkiem wspólnoty państw europejskich. Ukraińcy na pewno na to zasłużyli.

Jerzy Wójcicki, bwp


 

Zdjęcia z wyjazdu

{morfeo 529}

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *