Nowa książka, nowe emocje. Sekrety podróży po rzymskokatolickich klasztorach Ukrainy ujawnia Dmytro Antoniuk

Dmytro Antoniuk11 kwietnia 2013 roku do Winnicy przejazdem zawitał Dmytro Antoniuk, znany ukraiński podróżnik, krajoznawca oraz autor kilku książek o polskich zamkach i rezydencjach Ukrainy, najciekawszych muzeach Ukrainy, pałacach i parkach. Aktualnie Dmytro pracuje nad nowym projektem „Rzymskokatolickie klasztory Ukrainy” przy wsparciu Polskiego Instytutu w Kijowie. Dziennikarzom gazety „Słowo Polskie” udało się porozmawiać ze znanym ukraińskim podróżnikiem:

Panie Dmytrze, teraz Pan pracuje nad bardzo ciekawym projektem, poświęconym badaniu rzymskokatolickiego dziedzictwa duchownego na terytorium Podola. Jak pojawiła się idea by powstała książka o polskich klasztorach rzymskokatolickich i jak Pan ten projekt realizuje?

– Jak zawsze pierwsza inicjatywa była z mojej strony. Ta inicjatywa została wsparta przez Polski Instytut w Kijowie z którym współpracuję od lat i który tym razem również finansuje edycję tej książki. Drukować lekturę będzie kijowskie wydawnictwo „Grani-T”.
Nowa książka jest logiczną kontynuacją większego projektu, łączącego trzy różnie kierunki – „Polskie zamki i rezydencje”, który zrealizowałem w 2011-2012,  “Klasztory rzymskokatolickie na terytorium Ukrainy”, nad którą teraz pracuję, i trzecia część – „Katolickie kościoły i nekropolie Ukrainy”. Obiektem moich teraźniejszych badań są klasztory rzymskokatolickie, które istniały na Ukrainie do 1917(na wschód od Zbrucza) i do 1939 (zachodnia część Ukrainy). W swojej książce opisuję tylko te klasztory, które jeszcze przetrwały, ponieważ w ogóle katolickich klasztorów było prawie dwukrotnie więcej niż pozostało dziś.  W tej książce będą opisane klasztory Kijowszczyzny, Żytomierszczyzny, Winnicczyzny, obwodu Chmielnickiego, Wołynia, Bukowiny, Zakarpacia oraz Galicji Wschodniej. W książce opisuję tylko rzymskokatolickie klasztory. Na przykład, teraz jadę do Iziasławia (obw. Chmielnicki), gdzie spróbuję trafić do klasztora Bernardynów. Dziś w nim znajduje się więzienie o podwyższonym rygorze. Zgodnie z informacją, którą posiadam, są tam zachowane resztki fresków z XVI wieku. Nie wiem, czy mi uda się do niego wejść ale dzięki mojej legitymacji dziennikarskiej będę próbował.

Może uchyli Pan nam skrawka jakiejś sensacyjnej informacji, na którą natknął się Pan podczas wędrówki w tych ostatnich dniach?

Obraz MB Berdyczowskiej w kaplicze pod Chmielnikiem– Oczywiście. Na przykład, dziś (11 maja 2013 roku – Red.) po raz pierwszy w miasteczku Janów, które znajduje się pomiędzy Kalinówką a Chmielnikiem, poszczęściło mi się trafić do środka klasztora Bernardynów, dzięki panu Edwardowi Zińskiemu. Pan Edzio pokazał mi jak górną, tak i dolną sale kościoła, na które bolszewicy podzielili świątynie w 30. latach XX wieku. Na górze znajdowała się sala sportowa, a na dole było kilka klas szkoły muzycznej. Sam klasztor Bernardynów dziś też oddano miejscowym parafianom chociaż w samym Janowie tych rzymskokatolików pozostało niezwykle mało. I udało mi się wejść do pomieszczeń klasztornych. Oczywiście z oryginalnego wystroju wnętrz pozostało bardzo mało. Ale zobaczyłem wspaniałe schody, prowadzące z parteru na piętro. Te schody z metalową balustradą są na tyle piękne i zabytkowe, że na pewno warto było się męczyć, przedzierając się pomiędzy deskami by je zobaczyć. Także po długich latach poszukiwań odnalazłem w jednej z wsi pod Chmielnikiem kopię cudownego obrazu Matki Boskiej Berdyczowskiej. Poprzednio jeden z księży mówił, że tego obrazu w kapliczce nie ma. Lecz, gdy sam tam przybyłem na odwrocie jednego z przepięknych malowideł i znajdowała się podobizna Cudownego Obrazu! Takie historie trafiają mi się na co dzień, dlatego myślę, że nowa książka powinna być interesująca dla wnikliwego czytelnika.

Pan często bywa na Podolu, czemu właśnie ten region przyciąga uwagę Dmytra Antoniuka?

– Moje korzenie rodzinne sięgają dzisiejszego obwodu Chmielnickiego. Jeszcze na początku mojej wędrownej kariery, jeździłem, zachwycając się zamkami Zachodniej Ukrainy, a z Kijowa droga na Wschodnią Galicję leży przez Podole. Dziś mogę śmiało powiedzieć, że dla badań i zwiedzania w zupełności wystarcza nawet tego jednego regionu. Dalej można i nie jechać. Na Podolu jest dużo ciekawego, myślę, że kilku żyć zabraknie by opisać całe historyczne i duchowne dziedzictwo mieszkańców tych ziem.
Nie mam prawdziwych danych o tym czy były w mojej rodzinie Polacy, chociaż wiem, że jedna z moich prababć nosiła imię Helena, właśnie ta, która pochodziła z Podola. Dla mnie to wszystko jest bardzo bliskie – styl architektury, rezydencje oraz obiekty sakralne. Bardziej ciekawią mnie na Podolu kościoły i klasztory rzymskokatolickie, aniżeli prawosławne, chociaż jestem ochrzczony w cerkwi prawosławnej.

Jak Pan myśli, czy udało się komunistom za 70. letnią historię ich działalności zniszczyć dziedzictwo polskich, ukraińskich i innych narodów na Podolu?

– Komuniści czynili wszystko co mogli, żeby to dziedzictwo zrównać z ziemią. Na szczęście, dużo zachowało się, o czym można sądzić z cyfr, przedstawionych na okładkach mojej książki „Polskie zamki i rezydencje na Ukrainie” – 155 polskich zamków i rezydencji w pierwszym tomie i 312 w drugim. Na terytorium Podola przypada największa część obiektów historycznych. Są, nie zważając na ciągłe przebudowania, zamianę kościołów na cerkwie czy ubikacje publiczne,  jeszcze wybitne miejsca, które można obejrzeć, zbadać i porównać jak to było i jak to jest teraz. Chciałbym zrobić wystawę moich zdjęć, która będzie poświęcona tym polskim rezydencjom, znajdującym się dziś znajdują się pod groźbą zniknięcia, rujnacji. Planuję pokazać ich dzisiejszy stan razem z archiwalnymi zdjęciami z okresu świetności żeby zobaczyć kontrast i być może przyciągnąć uwagę społeczeństwa czy sponsorów. Te zabytki trzeba jeżeli nie odbudować to chociaż by zakonserwować w tym stanie w którym oni teraz się znajdują. Takich zabytków za niezależnej Ukrainy nie pozostało dużo. Ale ludzie sami łączą się w stowarzyszenia oraz kółka historyczne, inicjują akcje z odnowienia czy promocji tych czy innych zabytków. Na przykład, ja z moimi kolegami, po raz drugi organizujemy tak zwaną Noc Dobroczynną w Świrskim Zamku i zbieramy koszty na potoczne potrzeby tego zabytku, remont i konserwację przepięknego obiektu architektury doby Renesansu. Ukraina z 1993 roku faktyczne nie finansuje jego utrzymywanie.
Na koniec życzę czytelnikom „Słowa Polskiego” by, korzystając ze wspaniałej majowej pogody, wyruszyli w podróż, podróż niedługą ale gwarantującą niezapomniane wrażenia, niezależnie od tego gdzie mieszkacie – na Podolu, Polesiu czy Galicji. W promieniu kilku czy kilkunastu kilometrów od Waszej miejscowości na pewno znajdują się zabytki przeszłości. Trzeba tylko umieć je zobaczyć.

Jerzy Wójcicki, opracowanie Ania Szłapak

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *