W związku z nadchodzącymi doniesieniami z mediów ukraińskich postanowiłem, że czas wyruszyć w kolejną podróż. Tym razem wybrałem jedno z najpiękniejszych miejsc na mapie Ukrainy – Bukowinę. A właściwie odcinek Czerniowce-Łużany, na którym obecnie trwa remont nawierzchni i już w październiku br można tam będzie jechać szybko i całkiem komfortowo.
Nie wiadomo, czy bywał w tych okolicach emir Złotej Ordy Mamaj, jednak tuż za stolicą Bukowiny rozlega się spora wieś Mamajowce. Prawdopodobnie mogli to być jego potomkowie, gdyż pierwsza wzmianka o tej miejscowości sięga 1580 roku. A było to dwa wieki później po Bitwie na Kulikowym Polu. Jak wiemy, Mongołowie zbierali daninę, a więc i ich prawdopodobni mamajowieccy potomkowie nie pozostają w tyle – odciążają portfele podróżników. Robią to jednak w sposób cywilizowany i legalny – zarabiając na „niewiernych” poprzez działalność hotelową. Prawdę mówiąc, takiej ilości moteli, hoteli i restauracji, zgromadzonych w jednej wsi jeszcze nie spotkałem nawet na całej długości europejskiej niby autostrady Kijów-Odessa. Szczególnie zasługuję na uwagę taki sobie triumwirat nowoczesnych pałaców, wznoszących się obok siebie, we wsi prosto na drodze Czerniowce-Iwano-Frankowsk. Cyklopowych rozmiarów kute bramy dwóch z nich prawie nie ustępują słynnej „furtce”, prowadzącej na Plac Pałacowy w Petersburgu, którą pewnego październikowego wieczoru zdobyli nie zbyt trzeźwi marynarze-rewolucjoniści.
Lecz w odróżnieniu od Zimowego, pałace mamajowieckie szczególnym kunsztem stylu architektonicznego nie wyróżnia się. Chociaż, dla sprawiedliwości, niektóre rozwiązania konstrukcyjne ich dachów nieco przypominają renesansowe wierzchy francuskich zamków Loary. Nie na darmo przecież przytoczyłem tak, chciałoby się wierzyć, delikatne porównanie. Szczerze mówiąc, nie wiem jeszcze, kto zamieszkuje trzy pałace-bliźniaki, być może jacyś miejscowi cygańsko-mongolscy baronowie, ale to, że pochodzą stąd takie wybitne postacie jak malarz Justyn Pigulak oraz śpiewak operowy Dmytro Ignatiuk – to fakt, który wymaga śledztwa dziennikarskiego.
Kolejnym zabytkiem Mamajowiec, niewątpliwie, jest prawosławna cerkiew, znajdująca się w samym centrum, która pięknie łączy w sobie bizantyjskie i rumuńskie tradycje architektury. W tej właśnie cerkwi po raz pierwszy podziwiałem bukowińską tradycję ozdabiania wielkiego świecznika szykownymi chusteczkami. Warto również powiedzieć, że pozłacany wizerunek serafina o sześciu skrzydłach również można spotkać tylko w obwodzie czerniowieckim. Powiedzmy, we wsi Żwaniec na podolskim brzegu Dniestru w świątyniach nie ma nic podobnego.
Najstarsza świątynia Bukowiny
Od razu za Mamajowcami z ich nowoczesnymi pałacami rozlegają się Łużany – miasteczko, które teoretycznie może być starsze od samych Czerniowiec. Tego dowodem jest najstarsza na Bukowinie, murowana Cerkiew Wniebowstąpienia, datowana 1453 rokiem. Ale tutaj jedna uwaga: dotyczy to raczej unikatowych fresków, tylko nie samej cerkwi.
Wg informacji niektórych badaczy, może sięgać nawet końca XIII stulecia. Jeżeli udowodnią to archeolodzy – żadnych wykopalisk fundamentów Cerkwi Wniebowstąpienia nie prowadzi się jeszcze – to Łużany mają szansę dumnie oznajmić o wieku poważniejszym od czerniowieckiego. Na razie zaś w cerkwi pracują konserwatorzy. W tym roku dokonali niezwykłego odkrycia: freski, pochodzące z początku XV stulecia. A więc łużańska świątynia, co najmniej, jest ich rówieśniczką, datę „1453” odniesiono do pozostałych fresków, dawno i rzetelnie już zbadanych przez historyków. To jednak, że naukowcy szczegółowo zbadali malowidła, w żaden sposób nie czyni je mniej interesującymi dla zwykłych turystów. Czyż nie zmusza aktywnie pracować wyobraźnię postać rycerza-jeźdźca w zbroi z włócznią, obok której mieści się napis: „Az pan Teodor, zwany Witolda…fundator tej świątyni…”? Lub kompozycja „Śmierć grzesznika”, która przedstawia zmarłego występnego brodacza, którego depcze archanioł i którego już trzymają diabli, aby zabrać do przygotowanych rozgrzanych kadzi? I takich malowideł jest mnóstwo w całej cerkwi. Oglądając je można spędzić cały dzień, na tym właśnie polega atrakcyjność a zarazem złożoność Bukowiny dla turysty, że atrakcji jest tu wiele. Oby czas i jak się mówi, natchnienie.
Nawiasem mówiąc, Cerkiew Wniebowstąpienia dla takich Łużanów, gdzie nawet zatrzymuje się pociąg Czerniowce-Kijów, rzeczywiście dawno już była zbyt mała, a więc w pobliżu powstała olbrzymia i niezwykle atrakcyjna świątynia o pięciu kopułach i mozaice nad wejściem. Cerkiew ta jest widoczna z okien pociągu. Podróżującym zaś samochodem, aby dotrzeć do Cerkwi Wniebowstąpienia, trzeba przejechać przy zakładzie spirytusowym (jakie miłe sąsiedztwo) przez tory. Świątynia znajduje się tuż za parkiem przy drodze.
Mówi się, że Bukowina – to kraj wielonarodowościowy, i pierwszy na to dowód widzimy właśnie w Łużanach. Prawie na wylocie z miasteczka po lewej stronie, jeżeli się jedzie z Czerniowiec, z daleka widać ostry dach neogotyckiego kościoła rzymskokatolickiego p. w. Jana z Dukli. Jest to ten święty, który wg legendy uratował Lwów przed spustoszeniem przez Kozaków Chmielnickiego, ukazawszy się w niebie nad miastem w 1648 roku.
I znowu trypolcy
Tak samo, jak niewidoczna jest granica między Mamajowcami a Łużanami, tak samo Łużany łączą się z jeszcze jedną interesującą wsią – Szypińcami. Tutaj przetrwała oryginalna świątynia z 1812 roku nazwana na cześć Narodzenia Przenajświętszej Bogarodzicy. W odróżnieniu od Kijowszczyzny lub Połtawszczyzny, gdzie komuniści rządzili o wiele dłużej, na Bukowinie dosłownie w każdej wsi zachowała się cerkiew, która nie może nie zachwycać. Murowana cerkiew w bukowińskim stylu, do którego powoli się człowiek przyzwyczaja.
Na podwórku wśród pozostałych pochówków są nagrobki przedstawicieli szlacheckiej rodziny De Costin – jednego z wpływowych rodów austriackiej Bukowiny.
W Szypińcach usłyszeć można wzruszającą opowieść o tym, że w 1893 roku miejscowy nauczyciel Wasyl Arejczuk na obrzeżach wsi rozkopał osadę Kultury trypolskiej. Właściwie, że byli to trypolcy, okazało się znacznie później – Wincenty Chojka odkrył tę kulturę dopiero w 1901 roku – wówczas znaleziska nauczyciela wywołały sensację, gdyż naukowcy datowali je na II tysiąclecie przed naszą erą. Lecz szczegółowemu zbadaniu osady przeszkodził miejscowy ziemianin (być może nawet ten sam Costin), na którego ziemiach odnaleziono osadę. Zabronił Arejczukowi kontynuowania wykopalisk, wszystko zaś znalezione, w tym ceramikę, dawne narzędzia pracy i gliniane figurki kobiet, z powodzeniem sprzedał do muzeów Londynu, Berlina, Wiednia oraz Bukaresztu. Niektóre ze znalezionych przedmiotów znalazły się w prywatnych zbiorach Czerniowiec, lecz dla nauki szypinieccy trypolce na zawsze zostali utraceni.
Dmytro Antoniuk, opracowanie tekstu Irena Rudnicka, 13.09.16 r.
Neogotycki rzymskokatolicki kościół w Łużanach
Bukowińskie wnętrza cerkwi w Mamajowcach