Niechlubna inicjatywa Bohdana Chmielnickiego pod Batohem nakręciła spiralę nienawiści i otworzyła drogę do wzajemnych mordów i okrutnych pacyfikacji, jakich będą dopuszczać się wojska koronne na Ukrainie i Kozacy na ziemiach polskich (m.in. w czasie najazdu Jerzego Rakoczego w 1657 roku).
Skomentował to współczesny pamiętnikarz polski: Nauczył nas ten miesiąc (październik 1651 roku), że jako nic łacniejszego czasem nie bywa w nagłych razach nad zawarcie pokoju, tak nic trudniejszego i przykrzejszego być nie może nad trwałość i dotrzymanie onego, gdy się powoli dzieje, a z niebezpiecznych umknie się okazji. Pokazał to zaraz Chmielnicki, gdy, lubo zrazu poprzysiężonych zdał się dotrzymywać kondycji, interpretować ich jednak ad mentem i do woli swojej nie zaniechał. Stanisław Oświęcim, Stanisława Oświęcima dyaryusz 1643−1651, wyd. Wiktor Czermak, Kraków 1907, s. 376.
Bohdan Chmielnicki otworzył sobie drogę do Mołdawii. Przerażony hospodar nie śmiał dłużej odmawiać Kozakom i na początku września wydał córkę za Tymofieja Chmielnickiego. Zadowolony z odniesionego sukcesu wódz kozacki wrócił na Ukrainę, śląc jednocześnie do Polski zapewnienia o swych pokojowych intencjach i zrzucając winę za Batoh na nieżyjącego hetmana Kalinowskiego.
W Warszawie klęska batohowska wywarła piorunujące wrażenie. Obradujący latem 1652 roku sejm uchwalił zaciągnięcie dużej armii – planowano wystawić 50 tys. wojska. Jan Kazimierz był zdecydowany rozprawić się zbrojnie z Chmielnickim, nie wierząc już w jego zapewnienia. Dowództwo nad odtwarzaną armią powierzył nowo mianowanemu hetmanowi polnemu koronnemu Stanisławowi „Rewerze” Potockiemu.
Lecz powolność w zbieraniu podatków i formowaniu wojska spowodowała jednak, że do końca roku armię rozbudowano jedynie do 30 tys. ludzi. W dodatku znacznej części świeżo zaciągniętych żołnierzy brakowało odpowiedniego doświadczenia bojowego. Liczebnie porównywalna z armią berestecką, jakościowo była znacznie gorsza. Kłopoty ze zmobilizowaniem wystarczającej liczby żołnierzy opóźniły rozpoczęcie ofensywy na Ukrainie. Dlatego król zdecydował się na zwołanie wiosną 1653 roku sejmu do Brześcia Litewskiego, który miał uchwalić nowe podatki.
Aby sparaliżować działania Kozaków i rozruszać armię koronną, podjęto też dywersyjne wyprawy na Ukrainę. Największą z nich poprowadził w marcu i kwietniu 1653 roku oboźny koronny Stefan Czarniecki. Nie przyniosła ona oczywiście żadnego rozstrzygnięcia, ponieważ Kozacy, nie mając wsparcia Tatarów, unikali zbrojnego starcia, a Polacy ograniczyli się do likwidowania drobnych oddziałów przeciwnika i pustoszenia okolicy.
W istocie była to pierwsza z serii wypraw pacyfikacyjnych mających zastraszyć ludność ukraińską. Pod opieką cara Po sejmie brzeskim zebrała się we Lwowie komisja wojskowa, mająca wypłacić armii zaległy i bieżący żołd. Na sejmie ustalono liczbę wojska na 36 tys., jednak udało sie zebrać niecałe 30 tys. Przeciągające się obrady unieruchomiły armię aż do połowy sierpnia. Dopiero wtedy król osobiście poprowadził wojsko na Ukrainę.
Mimo chęci zemsty za Batoh i poczucia własnej siły, kampania przebiegała opieszale. Z początkiem września Polacy dotarli pod Kamieniec Podolski, gdzie zabawili do początku października. Podjęta próba wymarszu na Ukrainę została szybko poniechana wskutek otrzymania wieści o nadejściu Tatarów. Król cofnął się w okolice Kamieńca, zakładając warowny obóz pod Żwańcem nad Dniestrem, przy granicy z Mołdawią. Tam, w trudnych warunkach późnej jesieni i rozpoczynającej się zimy, spędzono dwa miesiące. Doczekano się nadejścia wojsk kozacko-tatarskich, z którymi prowadzono drobne utarczki. Żadna ze stron nie odważyła się wydać przeciwnikowi walnej bitwy. Przyczyny kunktatorstwa polskiego dowództwa należy upatrywać zarówno w słabej jakości armii i kadry dowódczej, jak i w wydarzeniach w sąsiedniej Mołdawii.
Wiosną 1653 roku doszło tam do przewrotu, za którym stał książę siedmiogrodzki. Dotychczasowego hospodara Bazylego Lupula i zastąpiono go człowiekiem Rakoczego – Jerzym Stefanem. Rakoczy likwidował w ten sposób groźne dla siebie sąsiedztwo kozackie i podporządkowywał sobie Mołdawię. Tym samym zrywał jednak dotychczasowy sojusz z Chmielnickim i stał się dla Polski cennym sojusznikiem. Kiedy więc Kozacy wiosną, a później latem 1653 roku podjęli próbę przywrócenia władzy Bazylemu Lupulowi, Jan Kazimierz wysłał Rakoczemu posiłki. Od sierpnia do października trwały walki pod mołdawską Suczawą, w której bronił się i zginął Tymofiej Chmielnicki. Dlatego król trzymał się Dniestru i granicy mołdawskiej.
Kiedy Suczawa wreszcie się poddała i można było ruszyć na Ukrainę, Chmielnickiemu przyszedł z pomocą chan. To znów zdeprymowało wojska polskie i skłoniło do pozostania w obozie żwanieckim. Ostatecznie w grudniu 1653 roku podjęto rokowania polsko-tatarskie, które doprowadziły do odnowienia ugody zborowskiej.
Jej gwarantem został tatarski chan, obiecując wystąpić zbrojnie przeciw temu, kto ją naruszy. Była to klęska zarówno dla Polaków, jak i dla Kozaków, potraktowanych w rokowaniach przedmiotowo (chan nie uznał za stosowne dopuścić Chmielnickiego do rozmów).
Z planowanej pacyfikacji Ukrainy nic nie wyszło. Król powrócił do Warszawy, a rozczarowany Chmielnicki wyjechał na Zadnieprze. Tutaj w Perejasławiu sfinalizował rokowania z wysłannikami moskiewskimi i 18 stycznia 1654 roku zawarł ugodę, przyjmując protekcję Moskwy.
Powstanie kozackie jako samodzielne przedsięwzięcie dobiegało końca, stając się odtąd elementem większej gry, jaką była wojna polsko-moskiewska. W zamyśle chytrego Chmielnickiego układ z carem miał być kolejnym sojuszem zapewniającym mu pomoc przeciw Polakom. Ba, wódz kozacki liczył nawet na utrzymanie przymierza z Tatarami. Tym razem jednak grubo się pomylił. Car Aleksy Romanow nie zamierzał zrywać pokoju z Rzecząpospolitą w interesie Kozaków, ale we własnym. Przyjmując Chmielnickiego i Ukrainę pod swą „opiekę”, dążył do opanowania wschodnich ziem państwa polsko-litewskiego. Moskiewskie załogi dość szybko znalazły się w głównych miastach Ukrainy – w tym w Kijowie – a sami Kozacy przekonali się, że nie są dla cara równorzędnym partnerem. Tatarzy z kolei, zaniepokojeni perspektywą wzmocnienia pozycji Moskwy, zawarli sojusz z Polakami i obrócili swój oręż przeciw Kozakom. Ukrainę czekały kolejne lata walk i zniszczeń, w czasie których sam Chmielnicki i wojsko kozackie stopniowo tracili na znaczeniu. Boleśnie przekonali się o tym choćby podczas polskomoskiewskich rokowań w Niemieży w 1656 roku, w których Kozaków potraktowano nie lepiej, niż trzy lata wcześniej pod Żwańcem. Ostatnia próba uzyskania swobody manewru poprzez dołączenie do wyprawy Jerzego Rakoczego na Polskę w 1657 roku zakończyła się klęską wraz z katastrofą tej ekspedycji.
Umierając w sierpniu tego roku, Chmielnicki pozostawił Ukrainę i Kozaczyznę na rozdrożu, bez zdeklarowanych przyjaciół, za to z wieloma wrogami bądź „opiekunami” marzącymi jawnie bądź skrycie o zawładnięciu naddnieprzańską krainą. Klęska Polaków poprzedziła wojnę z Rosją i potop szwedzki.
Słowo Polskie za: domena publiczna, Wikipedia, 26 października 2024 r.
Leave a Reply