Powyżej za byłym kościołem jezuitów, frontem do prastarej transportowej arterii miasta, ulicy Sobornej (kiedyś Pocztowej, a jeszcze wcześniej Latyczowskiej), znajduje się kolejny pokatolicki zabytek w Winnicy – klasztor i kościół dominikanów, teraz – sobór prawosławny pw. Przemienienia Pańskiego.
Na początku zajęcia Winnicy przez kozaków Maksyma Krywonosa dominikanie uciekli do Czerlenkowa i tylko za sto dziesięć lat przy pomocy miejscowej szlachty wrócili do Murów. Michał Grocholski, bracławski sędzia i magnat, przywrócił w 1758 — 1760 latach dominikański klasztor a krypta kościoła stała się rodowym grobowcem Grocholskich.
W 1835 roku carski rząd odebrał bez zbędnych wyjaśnień świątynię dominikanom (widocznie przez powstanie listopadowe), a za cztery lata kościół stał się prawosławny soborem. Dla nadania mu potrzebnego „wyglądu” na wieżach wzniesiono namiotowe zakończenia, a trzecie takie same umieszczono nad centralną nawą kościoła. Po przyjściu do władzy komunistów wszyscy trzy namioty zostały usunięte, a niedługo później zniknęły także wieże.
Jednak przeróbki prawie nie zmieniły początkowego wyglądu tego niewątpliwie ciekawej budowli, przedstawiającej piękny, racjonalnie przemyślany zespół, składający się z kościoła i klasztornego korpusu. Przestrzenna architektura klasztora oparta jest na surowym związku wzajemnym funkcjonalności i formy. Kościół w planie stanowi prosty krzyż z bardzo krótką podłużną „poprzeczką” — transeptem. Swoim wierzchołkiem — chórem — krzyż jest, jakby „włożony” w otwór ogromnej podkowy, zamkniętej przez korpusy cel, zamykając na dole mały dziedziniec wewnętrzny — atrium. We wnękach pomiędzy zewnętrznymi ścianami chóru, transeptem i korpusem cel mieści się baptysterium i zakrystia, które są przejściowymi ogniwami między samym kościołem a korpusem klasztoru.
Klasyczne włoskie atrium zawiera tradycyjną arkadę okiennic. Teraz w otworach łuków znajdują się zwykłe okna, oświetlające korytarz, drzwi z którego prowadzą do cel. Ściany zewnętrzne piętrowego korpusu są prawie pozbawione wystroju architektonicznego i tylko symetryczne fasady — przekroje poprzeczne, przymykające do kątów transept, dekorowane rustyką, wnękami i charakterystycznymi dla wczesnego baroku wysoko podniesionymi frontonami. Ich wystrój architektoniczny jest bardzo bliski pod względem rysunku do frontonu zachodniej dobudowy do klasztora jezuitów. Przecież powstawało to wszystko prawie jednocześnie – na początku XVII wieku. Na bogato została ozdobiona tylko fasada dominikańskiego kościoła. Jego dolną kondygnację dekorują szczelnie tulące się jeden przy drugim pilastry toskańskiego porządku, zgrupowane odpowiednio do znajdujących się wcześniej wież na kątach. W tych miejscach ściana między pilastrami zaokrągla się, dodając fasadzie ruchliwości, wzmacniając grę światłocienia. Architektoniczny pomysł drugiej kondygnacji, mimo tego, że on wtóruje oprawie parteru, wyróżnia się już pewną suchością i eklektyką: uproszczone wykończenia pilastrów, forma okien i rysunek ich obramowań, nie do końca przemyślane po wysokości i profilu gzymsu z gzymsem starego budynku kościoła — wszyscy to wyniki „rekonstrukcji” XIX wieku.
Ale architekci poprzedniego stulecia „bawią się” formami architektonicznymi wesoło i zaczepnie. Przekrojom poprzecznym transepty, jak i fasadowej części, nadano w planie miękka i lekka wypukłość, która razem z taflą dużej otynkowanej powierzchni ściany wzmacnia kompozycyjny akcent głównej fasady budynku.
Wnętrze świątyni jest otwarte na całą wysokość. Przede wszystkim jego ozdobę tworzą pyszne korynckie kapitele pilastrów, bogate nagromadzenie narastających, jakby w unison akordom organu, linij antablementu. Obecnie jednolite ciemne zabarwienie ścian, sklepień i wystroju architektonicznego obniża artystyczną wyrazistość wewnętrznego obszaru pomnika katolickiej architektury.
W całości kompozycja kościoła i klasztora odpowiadali sobie nawzajem: z jednej strony, wspaniały, zamożnie udekorowany kościół, z innej — skromny, ascetycznie prosty, pozbawiony jakiejkolwiek ozdoby korpus cel, z małymi oknami i ukrytym przed cudzymi oczami dziedzińcem wewnętrznym — prosty klasztor „sług bożych”.
Niedaleko od Murów, po innej stronie od ulicy Sobornej wznosi się na pagórku budynek trzeciego winnickiego katolickiego klasztora, zajmującego kiedyś znacznie większe terytorium.
Uroczysta Msza przy założeniu klasztora kapucynów odbyła się w 1744 roku. Podczas uroczystości śpiewali dwa chóry, armaty palili z dział, a sam fundator – magnat Kalinowski dziękował Bogu, leżąc na ziemi krzyżem.
Ten klasztor nie posiadał dóbr w postaci wsi albo innych materialnych majątków, trzynaście-piętnaście zakonników prowadzili półwędrowne życie – gotując piwo, bieląc wosk, robiąc świece, hodując sadzonki i żyli tak cicho i niepostrzeżenie że zdołali przetrwać do 1888 roku, kiedy wszystkie inne winnickie katolickie klasztory zostały skasowane przez carską Rosję…
Wystrój architektoniczny tej świątyni był bardzo prosty. Przecież według założycieli zakonu świątynia Braci Mniejszych nie mogła zbyt bogato wyglądać. Jedna mała malownicza wieżyczka z pełną wdzięku cebulką nad naostrzonymi kolumienkami, tak zwaną „sygnaturka”, mieszcząca się na górze wysokiego dwuspadowego pokrycia z blachy nad ołtarzem, była uosobieniem pełnego radości życia stylu baroku.
Z lewej strony do kościoła dołącza piętrowy korpus „braciszków”, fasady którego w czasach komunizmu zostały przebudowane. Biel równych ścian, dobre proporcje – grupują się w jedną nierozerwalną masę naokoło szkieletu kompozycyjnej struktury – kościoła, przekazując korzystne wrażenie swoją proporcjonalnością, człowiekowi.
Według kapucynów w celach nie wolno było instalować ogrzewania. Ale… po niewielkich kanałach do każdego pokoiku z osobna nadchodziło gorące powietrze z dużego pieca na kuchni. Ciekawie było zorganizowane także zaopatrzenie w wodę: olbrzymia studnia o średnicy sześciu metrów miała głębokość ponad trzydzieści pięć metrów. Dla podnoszenia wody służyło duże drewniane koło, wprawiane w ruch siłą człowieka. Dla odprowadzania ścieków został wybudowany podziemny kanał do Bugu. Warto także wspomnieć o tym, że podziemnymi przejściami były połączone wszyscy trzy winnickie klasztory katolickie.
Ale łączyli ich nie tylko kanały, ale także i działalność. Klasztory były jednocześnie dzierżawcami, właścicielami, bankierami, zakładami edukacji, wreszcie — fortecami. Wielostronność ich funkcji charakteryzują i tak nazywane „jurydyki” — duże obszary miejskiego terytorium, należące do klasztorów, które ustalały dla mieszczan, czyje domy stali na jurydykach, swoje prawa.
Niżej od klasztorów, na zboczach, zwróconych do Bugu, gnieździły się w nadzwyczajnej ciasnocie i brudzie domki żydowskiej dzielnicy Jeruzalemka…
Na podstawie książki Dmytra Małakowa „Bracławszczyzna”, bwp
Wygląd kościoła dominikanów na pocz. XX wieku
Po komunistycznej „renowacji”
Leave a Reply