Brygada, która była symbolem Polski walczącej w pierwszych latach II wojny światowej

Po okupacji Polski przez niemieckiego i sowieckiego zaborcę polscy żołnierze nie złożyli broni. Znaczna ich część po przedarciu się przez polską granicę na Zachód dołączyła do formowanej tam na rozkaz generała Władysława Sikorskiego polskiej jednostki wojskowej na początku przy armii francuskiej a potem po jej kapitulacji pod dowództwem brytyjskim…

Żołnierze Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich mieli to żołnierskie szczęście i honor, że w najbardziej dramatycznym i ponurym okresie II wojny światowej – w roku 1941 – nosząc mundur, byli spośród polskich sił lądowych, sformowanych na obczyźnie, jedynym oddziałem Rzeczypospolitej walczącym bezpośrednio, na froncie, z nieprzyjacielem.

Losy tej formacji zamknęły się w okresie nieco ponad dwóch lat, dokładnie od 2 kwietnia 1940 roku do 2 maja 1942 roku.

Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich składała się wyłącznie z ochotników najwyższej próby, którzy przedzierali się do Syrii, a potem do Palestyny, spod obu okupacji Polski, z obozów internowania na Węgrzech i w Rumunii, z okupowanej Francji, z obozów jenieckich w Niemczech czy wreszcie wędrowali z zamorskich krajów. Byli oni w wysokim procencie wykształceni (co czwarty miał co najmniej tzw. małą maturę).

W Brygadzie służyli ludzie ze wszystkich prawie województw II Rzeczypospolitej, wszystkich stanów i zawodów, w różnym wieku. W konsekwencji — obok absolwenta kilku klas szkoły powszechnej stał w szeregu doktor nauk, obok szesnasto-, siedemnastoletniego chłopca tkwił mężczyzna czterdziestoletni, obok sportowca był człowiek z zadyszką, obok robotnika i chłopa siedział inżynier, prawnik, profesor. A wśród nich byli także tacy, którzy Polski nigdy na oczy nie widzieli, synowie zesłańców syberyjskich czy emigrantów, a przecież własnym sumptem dotarli do Brygady, aby o Polskę walczyć. Mam tutaj na myśli tych, którzy od pokoleń mieszkali na obczyźnie, a żywa w ich sercach polskość wyrażała się często w obcym dla nas języku. Z mieszaniny tych ludzi powstał bardzo szlachetny: stop – metal twardy, który wytrzymał potem wszelkie dramatyczne doświadczenia.

– My, Tobrukczycy, w zdecydowanej większości zaliczyliśmy najdłuższy staż w pierwszej linii frontu, ponieważ przewyższamy Kolegów z innych formacji naszym 10-miesięcznym pobytem na froncie afrykańskim, w tym ponad 5-miesięcznym wysiłkiem trwania w oblężonym Tobruku, a następnie na szlaku bojowym w pustyni. Resztę walk frontowych przeszliśmy bowiem razem z naszymi późniejszymi towarzyszami broni. Mieliśmy swój styl i stworzyliśmy typ żołnierza określanego mianem „Karpatczyka”, którego wyróżniał charakter, a nie pochodzenie, wiek, wykształcenie czy stopień wojskowy – opowiadał Ułan Karpacki Tomasz Skrzyński.

Po kampanii libijskiej znaczna grupa Tobrukczyków rozpierzchła się po wielu oddziałach Wojska Polskiego. Wielu zgłosiło się do lotnictwa i marynarki wojennej, gdzie zapisali karty pełne chwały.

Niektórzy przeszli swój dalszy szlak bojowy w ramach 1. Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka, niektórzy w ramach 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Paru skakało do Polski i do krajów okupowanej Europy, jako Cichociemni, współtworząc ich legendę zgodnie z hasłem: „Wywalcz Jej wolność lub zgiń”.

– Trudy wojenne opłaciliśmy bolesnymi stratami. Z około 4800 żołnierzy SBSK, w okresie istnienia Brygady zginęło ponad 210 naszych kolegów, a w działaniach na froncie włoskim i w lotnictwie, do końca wojny, zginęło dalszych 395 Tobrukczyków. W sumie ponad 600. Pamiętajmy, że Tobrukczycy ginęli i na stokach wzgórza pod Monte Cassino i przy forsowaniu rzeki Musone, w bitwie o Ankonę i przy przełamywaniu Linii Gotów oraz w walkach o Bolonię. Pamiętajmy wreszcie, że nasz sztandar, przekazany nam w dniu 27 lipca 1941 roku przez uchodźstwo polskie w Palestynie, oraz nasze tradycje przejęła sformowana 3 maja 1942 roku wspaniała 3. Dywizja Strzelców Karpackich, której szkielet kadrowy tworzyli żołnierze Karpackiej Brygady – mówił Skrzyński.

Mottem Brygady były słowa Żeromskiego z utworu „Sułkowski”: będziemy się walić w cudze rowy i słać po obcych drogach, ale dojdziemy.

Słowo Polskie na podstawie artykułu czasopisma „Kombatant”, 20.01.17 r.

Skip to content