Biskupstwo rzymskokatolickie w Kijowie. Strażnica wschodu i zachodu

Kościół Św. Mikołaja w Kijowie na planie poglądowym z 1915-1917 roku. Źródło: polona

Dla serca Polaka Kijów ma tylko smutne pamiątki: krótkie błyski chwały i lata całe, ba wieki posępnego milczenia. Lecz na wielkich ruinach tego miasta narastało zawsze nowe życie.

Niepowrotnie zginęły potężna Olbia, Pontikapea, Kafa — nie tylko nie wytrzymały uderzeń fali dziejowej, która je zmiotła, ale nawet nazwiska tych potęg dawnych zachowała tylko historia — Kijów został.

Po trzykroć uderzała w to miasto nawałnica dziejowa i doszczętnie niszczyła: pozostawało tylko trochę rumowiska, na którem w nędznych lepiankach tuliła się gromadka niedobitków. Przesunęła się nad Kijowem najprzód wszechniszcząca ręka Batego; ledwie miasto zdołało trochę sił nabrać do nowego życia po klęskach mongolskich, przyszły tatarskie — Mengligirejowe, potem szarpali je Kozacy, niszcząc i paląc — niby w obronie.

A już chyba wspominać nie trzeba o tern, że zdobywali je Polacy szablą, rabował Andrzej Bogolubski, szczerbił na niem miecz swój Gedymin, szarpali Pieczyngowie, Połowcy, Tatarzy — słowem w życiu historycznem Kijowa klęsk było nie mało. A jednak wszystko to minęło, snąć jakaś potężna siła żywotna tkwiła w tym miejscu.

Dziś po tym pochodzie dziejów przez życie miasta zatarły się ślady dawnych dróg, dawnej pracy, dawnej chwały prawie doszczętnie.

Panowanie polsko-litewskiego państwa w Kijowie, a potem Rzeczypospilotej, nie pozostało wszakże bez śladu. Kijów był nie tylko wielkim politycznym środowiskiem, wielką basztą strażniczą między wschodem a zachodem, ogniskiem kultury zachodniej, która ścierała się tu ustawicznie ze wschodnią falą, ostatnim niejako posterunkiem cywilizacyjnym, który dzielił Europę na dwa odrębne światy umysłowe, moralne, kulturalne.

Był on także ostatnim punktem zachodniej Europy, do którego religia rzymsko-katolicka dotarła swemi ramionami, ścierając się długo, a nigdy zwycięsko z obrządkiem wschodnim, aby wreszcie uledz w walce silniejszej i bardziej jednolitej państwowości, niż była polska.

Papieże wcześnie usiłowali rozciągnąć wpływ swój na Ruś i na Kijów, ale zawsze ulegali w starciu dwóch obrządków. Wcześnie próbowano zaszczepić tu religię rzymskokatolicką, ale nigdy zwycięsko. Nieraz zwycięstwo zdawało się przesuwać na stronę Rzymu, ale krótko to trwało i gmach, wznoszony wytrwałością i pracą, walił się w gruzy.

Bardzo wcześnie, jak obaczymy, musiała już religia rzymskokatolicka mieć w Kijowie swoich wyznawców, kiedy papieże zdecydowali się założyć tu biskupstwo.

Zalążki biskupstwa rzymskokatolickiego w Kijowie

Wielu i wielkiej miary pisarzy dziejów kościelnych na Rusi pisało o biskupstwie kijowskim. Szymon Okolski, Karol Nepomucen Orłowski, Eugeniusz metropolita kijowski, Dymitr Tołstoj, Chodykiewicz, wreszcie Heleniusz (Iwanowski), ale dla przyszłego historyka droga jeszcze szeroko otwarta.

Pisał także o biskupstwie kijowskim X. Tomasz Dobszewicz, znany jeszcze zapewne starym Kijowianom, człowiek wielkiej nauki i wielkiego serca, profesor teologii dogmatycznej w uniwersytecie kijowskim do roku 1863. Wiadomości podane przez nich były bądź dorywcze, bądź posiadające charakter legendy, bądź doprowadzone tylko do XIII wieku, jak to uczynił X. Dobszewicz. Nakreślił on pracy swojej tło szerokie, podkład dał poważny, bo pragnął rozpatrzyć rozwój religii rzymskokatolickiej w związku z historyą Rusi kijowskiej. Zabrakło mu może sił i zdrowia. Okolski daleko od Kijowa mieszkał, a chociaż znał grunt kijowski dobrze, bo z Potockim odbył kampanię kozacką w r. 1637 i 1638, ale nie patrzył już na to, co się działo po tych latach.

Dopiero w najnowszych czasach, kiedy zostały wydane źródła archiwalne, uzupełniły się nasze rozpierzchłe wiadomości o biskupstwie rzymskokatolickim w Kijowie i można już naszkicować bodaj dwa tylko momenty z życia tego biskupstwa: rozwój i upadek, krótkie błyski powodzenia i trzy wieki zapomnienia.

Dziwnie smutne losy Słowian północnych szczególnie połączone są z piękną myślą nawracania ich na wiarę chrześciańską. W celu nawracania Słowian północno-zachodnich założone zostały biskupstwa w Hamburgu i Bremie (około IX w.).

Wraz z nową religią weszła do nich wzajemna nienawiść, intrygi i przekupstwa niemieckich książątek, tak, że już w XII w., według smutnych opisów walk wzajemnych między sobą Helmolda, zyskali ci Słowianie światło nowej wiary, ale stracili wolność i narodowość, stając się niewolnikami niemieckich biskupów i książąt.

Według wszelkiego prawdopodobieństwa z Waregami, którzy z Nowogrodu, a może i „z za morza” przyszedł chrześcianizm wcześniej do Kijowa niż z Carogrodu; kto wie, czy stara nowogrodzka bożnica w Kijowie nie była takim kościółkiem. Są to domysły tyleż warte, co i inne. Pamiętać jednak należy o tym, że podziału Kościoła na wschodnią i zachodnią owczarnię w X wieku jeszcze nie było. Religia chrześciańska rozwijała się w jedności.

Misja Wielkiej Księżnej Olgi do Ottona I

Znana Wielka Księżna kijowska Olga już po powrocie z Konstantynopola wysłała poselstwo do Ottona I (959 r.), prosząc o przewodników i pasterzy duchownych. Poselstwo zastało Ottona we Frankfurcie.— Cesarz uczynił zadość jej życzeniu i wyświęcono na pierwszego biskupa Rusi Libucyusza — skąd by pochodził, jakiej był narodowości, niewiadomo. Wiadomo tylko, źe na Ruś nie przybył, gdyż umarł w marcu 961 roku.

Zastąpił go zakonnik trewirskiego klasztoru św. Maxima, Adalbert (około 965). Gdy nowy biskup przybył na Ruś, rządy objął syn Olgi, Świętosław. Wychowany w pogaństwie, w otoczeniu ludzi rycerskich, w swawoli nie krępowanej niczym, nie tylko nie okazywał dla religii matki żadnych względów, ale, jak to się często zdarzało przy wprowadzaniu chrześciaństwa, stanął na czele, jeśli nie jawnie, to przynajmniej sympatyą po stronie starych bogów.

Nie bez postronnej namowy może obeszło się, dość, że rozpoczęło się prześladowanie chrześcian. Biskup uratował się ucieczką i otrzymawszy następnie biskupstwo magdeburskie w r. 981, życie zakończył. Jakkolwiek nie ulega wątpliwości, że w X wieku byli już w Kijowie biskupi nominaci, jednak niema nigdzie śladu istnienia biskupstwa w znaczeniu nowożytnym, a właściwie ściślejszem, ani też określonej pewnemi granicami diecezji. Znano tylko punkt jeden — Kijów, ale nie było w Kijowie ani kapituły, ani też nikt nie oznaczał nigdy zakresu władzy tego biskupstwa, tak, że je należy raczej uważać za misyę, za próbę, za usiłowanie założenia ogniska religijnego, nie za biskupstwo.

W ogóle o tyle trudniej orientować się w tych sprawach, źe pisarze łacińscy Kościoła zachodniego, jak i latopiscy ruscy nie dzielą jeszcze Kościoła owych czasów. Katedralnym kościołem tej diecezji, nie posiadającej granic, a tylko prawa moralne, miał być kościół św. Zofii, który według Dietmara zgorzał w r. 1017. Ta okoliczność nastręcza różne domysły i wątpliwości, tern bardziej na punkcie pogodzenia pewnych sprzeczności, gdyż wiemy, że syn Włodzimierza, Jarosław, zbudował także cerkiew pod imieniem św. Zofii. Czy mogła być ta cerkiew kościołem zachodniego obrządku, jakbyśmy dziś powiedzieli? Spróbujmy uzasadnić tę hipotezę.

Z chwilą, kiedy światło religii chrześciańskiej spłynęło na Ruś dalekimi i niewyraźnymi promieniami, już się rozpoczęła pewnego rodzaju walka o pozyskanie władzy duchownej nad nowemi owieczkami. Wiemy przecież, że w owe czasy z władzą duchowną przychodził równocześnie wpływ polityczny, a nieraz wytwarzała się nawet zależność tego rodzaju, że groźną się stawała dla samodzielnego istnienia nowych chrześcian. Po prostu Kościół często wynaradawiał, cośmy widzieli na północnych Słowianach, a dziś jeszcze widzimy na świeżo nawróconych narodkach Sybiru, które nie wyginęły, ale w znacznej mierze zlały się w panującą narodowością państwową.

Słowo Polskie za: Fr. Rawita Gawroński, Księg. L. Idzikowski, 1915 r., 4 kwietnia 2024 r.

 

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *