Ukraińskie przejścia graniczne kojarzą się nam przeważnie z Medyką i „mrówkami”, próbującymi przedrzeć się przez szeregi polskiej Straży Granicznej z wódką i papierosami. Ale Ukraina to państwo, graniczące także z Białorusią, Rosją, Słowacją, Rumunią, Węgrami oraz Mołdawią. Poniżej opowiemy o przejściu granicznym w Mohylewe Podolskim (obw. winnicki), prowadzącym przez rzekę Dniestr do mołdawskiej miejscowości Otaci, popularnie zwanej na Ukrainie Ataki.
Droga z Winnicy do Mołdawii nie ma tak rozgałęzionej infrastruktury, jak M12, prowadząca do tego miasta ze Lwowa aczkolwiek może pocieszyć turystę, jadącego samochodem, pięknymi widokami podolskich pagórków oraz niezatłoczoną trasą. Większość innych samochodów, które tędy jadą – mają mołdawskie, winnickie, lub kijowskie rejestracje. Nierzadko to – przemytnicy, wiozący przez dziurawą granicę kontrabandę. Nie dziwne, że Mohylew Podolski uznawany był w czasach średniowiecznych, podobnie, jak pobliski Jampol za „siedlisko wszelakich łotrów”, bowiem znaczna część jego mieszkańców próbuje skorzystać z bliskości do Mołdawii i szuka sposobów na szybki choć nielegalny zarobek.
Mijając Brahiłów i skręcając w lewo przed Barem wyjeżdżamy na tak zwaną „stalinkę” – drogę budowaną przez więźniów reżimu stalinowskiego od 1937 roku do 1982 (z przerwą po II WŚ). Ta droga zasługuje na oddzielną opowieść bowiem jest ona naznaczona niezliczoną ilością wypadków samochodowych, kończących się śmiercią pasażerów i kierowców. Co jakiś czas widzimy po prawej i lewej stronie krzyże i kamienie z wizerunkiem twarzy tych, którzy tu zginęli. Przez tę złą sławę „stalinka” została nazwana podolskim Trójkątem Bermudzkim.
Mijamy Żmerynkę i przez następne ponad 40 kilometrów jedziemy prostą jak drut drogą bez nadziei znalezienia chociażby jakiejś ubikacji. Jedna jedyna przy stacji Wells „śmieje” się do nas dziurą zamiast drzwi ale i tak widzimy przy niej kolejkę bowiem przy tej drodze nawet trudno doszukać się jakiegoś lasku czy krzaków.
Im bliżej do Mohylewa, tym bardziej stromą staje się droga, przypominając dojazd od Dunajowiec do Kamieńca Podolskiego. Kilometr przed znakiem, oznajmującym początek miasta, widzimy punkt kontrolny, zabezpieczony za pomocą betonowych bloków oraz milicjantów, których bardziej interesuje – co wywożą z Mohylewa, bo to zawsze może przynieść jakiś dodatkowy grosz. Właśnie podjechała miejscowa drogówka na śmiesznym chińskim samochodziku Chery Amulet. Nie mają co nawet marzyć o japońskich Priusach, jak ich winniccy koledzy.
Tocząc się powoli w dół do Dniestru przy stacji autobusowej w Mohylewe Podolskim spotykamy po drodze pierwszą od kilkudziesięciu kilometrów „porządną” stację paliw – z czystą ubikacją i automatem do kawy.
Kolejny punkt podróży – ukraińsko-mołdawskie przejście graniczne przez most nad Dniestrem. O 8 nad ranem przed szlabanem nie widać nikogo, mołdawski funkcjonariusz w mundurze idzie sobie spokojnie przez piesze przejście do teściowej w Mohylewie (miejscowi mówią, że taki rodzaj integracji jest powszechny – co innego na zachodniej granicy z Polską. Czy można zobaczyć polskiego celnika, który by w mundurze chodził codziennie do pracy z np. Szegini?). Bramę powoli otwiera ukraiński pogranicznik, wpuszcza samochód i – tak samo, jak w Szeginiach przechodzimy przez kontrolę paszportową i celną. Po oddaniu kwitka z dwoma pieczątkami przy wjeździe na most widzimy na samym jego środku białą linię – tak Ukraińcy i Mołdawanie podzielili rzekę i sam most – „na pół” Zaiste „mołdawskie” podejście, przypominające kawał o czterech Mołdawianach wkręcających żarówkę – jeden z nich siedzi na krześle, trzymając nad głową lampkę, inni, biegają w kółko z tym krzesłem by ją wkręcić w gniazdko.
Po załatwieniu wszystkich spraw w Mołdawii (o tym warto opowiedzieć oddzielnie), wracamy na most i stajemy w kolejce za… dwoma kibitkami (otwartymi wozami, które ciągną konie), siedzą na nich, zwiesiwszy nogi, wesołe Cyganki i pokazują palcem na wkraczającą na posterunek nową zmianę pograniczników. Takich kibitek nigdy nie zauważysz w Szeginiach, na każdym kroku widać, że w Mohylewe poziom życia jest znacznie niższy i ludzie radzą sobie, jak mogą. Kolejna odprawa – tym razem przed wjazdem na Ukrainę. Po 10 minutach zaspany i bez rożka w AK-47 pogranicznik otwiera zardzewiałą bramę przed nosem naszego samochodu. Wita nas Ukraina, piękny bazarek na ulicy Rynkowej i podejrzane spojrzenia ze strony miejscowych mieszkańców, które przygotowują się do kolejnych większych i mniejszych aferek.
Jerzy Wójcicki, 28.02.15 r.
Jedna z nielicznych stacji paliw po drodze z Winnicy do Mohylewa
Przydrożna ubikacja za Żmeryńką
Na moście przez Dniestr. Po lewej – Ukraina, po prawej – Mołdawia
Mapka z Google, przedstawiająca most przed Dniestr, mołdawskie Otaci i ukraiński Mohylew Podolski
lukasz
czesc,
czy przez most mohylów podolski – otaci moldawia można przejść pieszo w obie strony?