Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz ma kolejną wielką wizję – olimpiada zimowa w roku 2022 ma odbyć się w ukraińskich Karpatach. Euro-2012 można uważać za udane, więc czemu nie przeprowadzić czegoś ambitniejszego? Ale czy – banalne pytanie – stać Ukrainę na organizowanie tak ogromnego przedsięwzięcia? Obliczmy na przykładzie wyżej wspomnianych mistrzostw piłki nożnej.
Euro 2012 kosztowało Ukrainę co najmniej 5 mld dolarów. Owszem, impreza się udała. Przedstawienie teatralne, podczas którego Ukraina zagrała rolę kraju europejskiego i nowoczesnego, przyciągnęło wielu widzów.
A co ten „fajerwerk” pożytecznego przyniósł Ukrainie? Chodzi zarówno o wizerunek kraju, jak i o rozwój sportu oraz gospodarki. Weźmy do ręki kalkulator i policzmy, jak można by było te pieniądze zagospodarować.
Otóż na Ukrainie mamy 459 miast. W Charkowie w 2012 roku prezydent Janukowycz otworzył basen, którego rekonstrukcja kosztowała około 11 mln hrywien. Grubo licząc, otwarcie w każdym z 459 miast Ukrainy podobnego basenu kosztowałoby nas trochę ponad 5 mld hrywien (630 mln USD), czyli jakieś 13% budżetu Euro-2012. Powtarzam, w każdym z 459 miast Ukrainy, nawet tych najmniejszych, liczących 2500 mieszkańców.
Basen to owszem, fajna sprawa, ale może warto w swoim mieście mieć też i lodowisko, na przykład takie, jakie niedawno pojawiło się w Ługańsku i kosztowało 37 mln hrywien? Znowu liczymy i wychodzi prawie 17 mld hrywien, czyli trochę ponad 2 mld dolarów – co stanowi 41% budżetu Euro 2012.
No i na koniec zbudujmy centra sportowe, z niewielkim boiskiem, placem dla koszykówki i siatkówki. Na przykład, jak to, które zostało zbudowane we Włodzimierzu-Wołyńskim za 4.7 mln hrywien, co daje nam śmieszne 5.3% budżetu Euro.
A za resztę kasy kupmy każdemu z ponad 4 mln uczniów piłkę nożną, i to nie byle jaką, a prawdziwą, od Adidasa (półprofesjonalna, za 450 hrywien), co daje nam 241 mln dolarów i trochę mniej niż 5% budżetu Euro.
Zatem mamy w każdym mieście basen, lodowisko i centrum sportowe, a wszyscy uczniowie mają cudowne firmowe piłki, a wciąż zostaje nam ponad 30% kasy z Euro. Przyznam się, że nawet brakuje wyobraźni – na co można by było przeznaczyć pozostałe pieniądze, ale zostaje nam twardy fakt – Euro kosztowało Ukraińców horrendalnie dużo, innymi słowy: pieniądze zostały zmarnowane.
No dobrze, powie czytelnik, a co wizerunkiem kraju? Euro 2012 dało Ukrainie wzrost prestiżu międzynarodowego, państwo stało się bardziej rozpoznawalne i atrakcyjne dla turystów. Zadajmy sobie pytanie, czy w opinii publicznej i międzynarodowej dużo zmienił się prestiż Republiki Południowej Afryki, która gościła mistrzostwa świata w piłce nożnej w 2010 roku? Także tam nabudowano hoteli i nowoczesnych stadionów, które dzisiaj świecą pustkami, a sytuacja pod względem przestępczości prawie się nie zmieniła.
Zamiast krótkiego napływu turystów, którzy wreszcie się dowiedzieli, że istnieje taki kraj jak Ukraina, lepszym byłoby godne miejsce Ukrainy w różnych rankingach międzynarodowych. Na dzień dzisiejszy sytuacja jest fatalna – np. 144 miejsce (z 176) w rankingu korupcji, 161 miejsce (z 177) w rankingu wolności gospodarczej, 137 miejsce (z 185) w rankingu łatwości prowadzenia biznesu.
Listę można kontynuować i te dane, bez wątpienia, są miażdżące. Zamiast więc bezsensownie kosztownych, krótkich imprez, wolelibyśmy aby nasze władze zajęły się przyziemnymi sprawami, a takich jest nieskończona ilość…
Sergiusz Tołstichin, HP
Leave a Reply