Zamki Lwowa

Rekonstrukcja wyglądu Wysokiego Zamku we Lwowie. Fot. http://www.politechnikalwowska.com

Jesteśmy wreszcie we Lwowie – dzisiejszej stolicy zachodniej Ukrainy, w mieście, o architekturze którego napisano setki książek. Ale pozostawmy dla innych badaczy wszystkie lwowskie perły architektury, poza obronnymi i rezydencyjnymi.

Zaczniemy, rzeczywiście, od Wysokiego Zamku. Jeszcze za czasów książąt galicyjsko-wołyńskich na tej górze stała drewniana forteca, mająca według niektórych danych, murowaną wieżę. W roku 1287 mongolski chan Tole Buka nie zdołał jej zdobyć. Udało się to natomiast w następnym stuleciu polskiemu królowi Kazimierzowi Wielkiemu – w 1340 roku właśnie on zdobył Lwów i jego zamek książęcy, skąd wywiózł koronę, tron, namiot, diamenty, srebro i złoto ruskich książąt.

Następnie na krótki czas miasto wróciło pod władzę książęcą, lecz dziewięć lat później znowu, i tym razem już na kilka stuleci, znalazło się w rękach polskich. Mniej więcej w tym samym czasie król wybudował murowany Wysoki Zamek, w którym zatrzymywał się, odwiedzając miasto. Kilka lat później w pobliżu współczesnej opery wzniesiono Niski Zamek, będący mieszkaniem burmistrza miasta.

Wysoki Zamek, oprócz rezydencji królewskiej, pełnił również rolę penitencjarną. Mówiąc wprost, był więzieniem. Co ciekawe, słowo „turma” (więzienie) pochodni od niemieckiego «der Turm» – wieża. Właśnie w wieżach utrzymywano tutaj więźniów. Donżon był przeznaczony dla szlachty, była również „hulaszcza” wieża dla mniej nobilitowanych. Najpierw, w roku 1408 w zamku uwięziono szlachcica Jakuba z Kobylin, któremu zarzucano, że niby zdradzał króla Władysława Jagiełłę z samą królową Anną. Wkrótce go zwolniono, po udowodnieniu niewinności więźnia. Nieco więcej czasu musieli spędzić tutaj Krzyżacy, których ten sam król wziął do niewoli pod Grunwaldem. Uwalniano ich w miarę nadchodzenia okupów. W 1559 roku kilka dni z całym możliwym luksusem, spędziła tutaj biedaczka Halszka Ostrogska w oczekiwaniu na decyzję króla w sprawie jej losu po tym, jak ją w czasie szturmu dominikańskiego klasztoru zdobył Łukasz Górka. Księżna cały ten czas spędziła, leżąc w łóżku twarzą do ściany i jadła tylko to, co jej przekazywano od matki Beaty Kościeleckiej. Po tym ją jednak oddano nienawistnemu Górce. Więcej wiadomości o losie księżnej znajduje się w rozdziale Ostróg na Rówieńszczyźnie.

Warto wspomnieć także o szturmach Lwowa, których w przeciągu całej historii było 7 (nie licząc 21 najazdów). Tatarzy po raz pierwszy zaatakowali miasto w roku 1438, lecz zostali skutecznie odparci. Pod koniec tego samego stulecia mołdawski gospodarz wraz z Tatarami zbliżył się do miasta, lecz nie odważył się na atak, bojąc się licznej już wtedy lwowskiej artylerii. Zresztą, w 1509 roku Mołdawianie jednak zdobyli się na odwagę i przeszli do ataku. Nawet wkroczyli do miasta, zrobiwszy otwór w murze, lecz po tym, jak postrzelono ich puszkarza, cofnęli się. Nie wiemy, czy wszystkim tym atakom towarzyszyły szturmy Wysokiego Zamku, faktem natomiast jest to, że jesienią 1648 roku Kozacy Maksyma Krzywonosa go zdobyli. Polscy historycy usprawiedliwiają upadek twierdzy, uważanej za nieprzystępną, tym, że jej mury wówczas były w złym stanie, ponadto, jak się mówi, pomogli mieszkańcy Lwowa, którzy otworzyli Kozakom tajne przejścia.

Same zaś miasto było wówczas dobrze ufortyfikowane, lecz wszystko psuł układ fortyfikacji na wysokościach, z których wróg mógł łatwo go ostrzeliwać. Liczne projekty nowych fortyfikacji zostały tylko na papierze. Z tego też skorzystał Bogdan Chmielnicki. Jego Kozacy zdobyli wznoszący się nade Lwowem klasztor karmelitów bosych i na jego dachu postawili armaty, z których rozpoczęli bombardowanie. W wyniku tych strzałów, w szczególności, zaczęła się palić synagoga Złota Róża. Obstrzał rozpoczął się po niektórych konwersacjach z mieszczanami. Chmielnicki zażądał, aby wydano Żydów, jako „głównych sprawców tej wojny”. Na to burmistrz Marcin Grozwajer odpowiedział dosłownie: „Żydów wydać nie możemy dla dwóch przyczyn: pierwsza, że nie naszemi, ale królewskimi Rzplitej są poddanemi, druga, że z nami równo wszystkie koszty i niewczasy ponoszą gotowi będąc z nami pospołu i dla nas umierać”. To wspaniałe świadectwo lwowskiej tolerancyjności, z którego tak znane było kiedyś miasto. Nie chcąc przelać niepotrzebnej krwi hetman w końcu zadowolił się olbrzymim okupem i udał się dalej na Zamość. Niektórzy księża później przypisywali odejście Kozaków temu, że Chmielnicki, zobaczywszy w niebie św. Jana z Dulki, który modlił się za miasto, przeraził się i wycofał. Ta legenda jest przedstawiona na znanym obrazie Jana Matejki „Chmielnicki pod Lwowem”.

Minęło 7 lat i hetman ponownie, tym razem już nie z Tatarami, tylko z moskiewskimi strzelcami Wasyla Buturlina podjął się oblężenia miasta i Wysokiego Zamku. Ostatniego tym razem nie zdobył, oblężenie zaś niedługo skończył, znowu otrzymawszy olbrzymi okup.

Po zdobyciu Kamieńca Podolskiego za czasów królowania Michała Korybuta Wiśniowieckiego, pod mury Lwowa podeszła spora stutysięczna armia Turków. Sułtan obiecał Janczarom miasto na rabunek. Wszyscy, kto tylko mógł, uciekli z miasta, został w nim tylko 1000 mieszczan i 400 żołnierzy królewskiej piechoty na czele z burmistrzem Bartłomiejem Zimorowiczem. Osmanowie postawili dalekonośną artylerię na Górze Świętojurskiej i Szembekowej i zaczęli ostrzał.

W tym samym czasie robili podkopy pod mury klasztoru bernardynów, zdobywszy wcześniej pobliski klasztor klarysek, należący do miejskich fortyfikacji. Kiedy później, przy układaniu torów tramwajowych, znaleziono to zawalone przejście, powstała legenda, niby bernardyni nim tajnie chodzili do klarysek. W końcu, do Kapadana Paszy, dowodzącego oblężeniem, przyszli z miasta wysłańcy, proponując okup. Turcy zażądali ogromnej sumy 80 tysięcy talarów, których we Lwowie po prostu nie było – mieszczanie nazbierali tylko 5 tysięcy. Co ciekawe, nawet to zadowoliło Osmanów i oni się wycofali, zabrawszy ze sobą kilku znanych zakładników, którzy potem jeszcze siedem lat spędzili w niewoli.

Po raz ostatni miasto było w oblężeniu w 1704 roku. Szwedzi na czele z Karolem XII z łatwością zdobyli Wysoki Zamek, który wówczas tak naprawdę był w nie najlepszym stanie, a następnie, jak też Chmielnicki, klasztor karmelitów bosych. Stamtąd grenadierzy rzucali granaty w okolice muru między Wieżą Prochową a Królewskim Arsenałem. Tym razem burmistrz z hańbą uciekł, ukrywszy się w kolegium jezuitów. Z nim uciekło kilkadziesiąt żołnierzy, którzy zapomnieli zamknąć Bramy Bosackiej, przez którą Szwedzi wkrótce łatwo wtargnęli do Śródmieścia. Na Lwów nałożono wówczas ogromną kontrybucję i sporo jego fortyfikacji zrujnowano, które później, poza Miejskim Arsenałem, nie były odnowione. Przemawiającym faktem zaniedbania lwowskich fortyfikacji jest to, że w przeciągu całego XVIII w. w Wysokim Zamku mieszkali nieszczęśni chorzy na dżumę, których pod przymusem wysiedlano z miasta.
Austriacy, którzy Lwów i Galicję dostali po I podziale Polski, ostatecznie zrujnowali prawie wszystkie fortyfikacje miejskie, włącznie ze średniowiecznym Niskim Zamkiem. Wysoki Zamek, który już wtedy był w stanie ruiny, rozebrali, co dziwne, Polacy, którzy na tym miejscu postanowili wznieść wysoki kopiec upamiętniający 300 rocznicę Unii Lubelskiej. To prawie ostatecznie zniszczyło zabytek, po którym do naszych dni została tylko mała część muru obronnego. Jeżeli chodzi o fortyfikacje miejskie, to teraz nadal możemy obserwować ich części, chociaż już dawno nie ma ani okazałych bram z barbakanami – Krakowskiej i Galicyjskiej, ani 18 wież, którymi opiekowały się liczne lwowskie cechy rzemiosła. Przede wszystkim to Wieża Prochowa, której ściany sięgają 3,5 m grubości. Ona przykrywała wschodnie podejścia do miasta, w czasie zaś pokoju była magazynem zboża dla kupców. Obecnie to dom architekta, a w jednej z piwnic restauracja. Obok zachował się masywny Miejski Arsenał 1574 roku z wyremontowaną częścią bastei i murów z pozostałościami dwóch wież. Oprócz funkcji przechowania broni, budynek pełnił też rolę mieszkania miejskiego kata.

Obecnie mieści się tutaj jedno z najlepszych na Ukrainie muzeów broni, a więc arsenał i dzisiaj pełni swoją dawną funkcję. Kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się Królewski Arsenał, wzniesiony wg projektu Pawła Grodzickiego w roku 1649 dla potrzeb armii, dla której Władysław IV planował wielką wyprawę na Portę Ottomańską. Gmach ma renesansowe zdobienie głównego i bocznego portali, nad jednym z których znajdowała się figura Michała Archanioła, włócznią przebijającego węża. Obecnie znajduje się ona w Mińskim Arsenale. Obydwa budynki służyły również jako osobne twierdze w systemie miejskich fortyfikacji.

Na sąsiedni Plac Mytny (tutaj początek ulicy Łyczakowskiej) wystaje część dawnych murów z odnowioną w latach 70. ubiegłego wieku Bramą Gliniarską, przez którą jechano na Kijów. W 1997 roku odbudowano wieżę sklepikarzy na Prospekcie Swobody. W niej obecnie znajduje się jedna z najpopularniejszych restauracji Lwowa. Czekają na odnowienie również fundamenty wieży rymarzy przy ul. Ł. Ukrainki.

Dmytro Antoniuk, opracowanie tekstu Irena Rudnicka, 11.12.17 r.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *