W Winnicy do mej dyspozycji pięciopokojowe mieszkanie, z bardzo ładnym ogrodem. Otwierają się dla mej żony i dzieci widoki zdrowego wypoczynku wakacyjnego, bo Winnica cała tonie w zieleni, a Boh, przecinający ją wskroś, dodaje malowniczego uroku…
W mieszkaniu znać rabusiowską gospodarkę bolszewicką. Gościnni gospodarze własnoręcznie mieszkanie urządzają i upiększają.
Dziś byłem u ministra spraw wewnętrznych Bilinskoho, wojny Solskoho, prezesa ministrów Mazepy i atamana Petlury. Zgodne były nasze poglądy, że dzieje wymagały i wymagają wzajemnej pomocy Polski i Ukrainy przeciw otaczającym ich przemożnym wrogom, że zwłaszcza obecna nowa fala ofensywy bolszewickiej wymaga od obu narodów największych wysiłków, i to wysiłków skoordynowanych. Polska potrzebuje silnej Ukrainy i chce jej szczerze pomóc, a ze swej strony dla rozwinięcia armii do maksimum, potrzebuje z Ukrainy pomocy w żywności i koniach.
Uzyskałem obietnice. Wyjaśniłem i inne rozmaite, podane mi w Warszawie wątpliwe kwestie i nabrałem wrażenia, że przymierze między obu państwami ma warunki realności. Minister Biliński, bardzo uprzejmy i życzliwy dla nas, wskazywał, że jego administracja jeszcze nie jest dostatecznie rozwinięta, że niektóre działy jego kompetencji wykonuje jeszcze ministerstwo wojny.
Minister wojny, płk. Solski, również bardzo sympatyczny i szczery, odpowiada bardzo rozsądnie na moje zapytania i obiecuje współdziałanie w zabezpieczeniu tyłów i w remoncie koni dla armii polskiej; zastałem u niego szefa sztabu W. Ukrainy
i pierwszego kwatermistrza (gen. Dediusza i gen. Singera).
Byłem dalej u prezesa ministrów, wówczas w stadium dymisji, Mazepy. Rozmawiałem z nim podobnie jak z poprzednio wymienionymi osobistościami, ale odniosłem wrażenie, że go to dużo trudu kosztuje, aby stanąć na wspólnej z nami platformie;
jednak, trochę przyparty, uznał słuszność moich wywodów i obiecał poparcie co do koni dla armii polskiej.
Byłem wreszcie u Naczelnika Państwa, głównego atamana Petlury. Tu najpierw spotkałem gen. Pawlenkę, na którego sztab nasz skarżył się, że nie chce z nami współdziałać, że nie uznaje polskiego dowództwa, że zresztą ma nie wojsko, ale bandy.
Generał, człowiek około 55 lat, z ręką na temblaku, robił wrażenie tęgiego żołnierza; wiedziałem, że się cieszy u Ukraińców szacunkiem (w 8000 żołnierzy był przez 5 miesięcy na tyłach bolszewików, obecnie przedarł się) i uchodzi za tęgiego żołnierza. Takie też wrażenie i ja odniosłem i myślę, że dojdzie łatwo do porozumienia żołnierza z żołnierzem.
Gen. Pawlenko miał współdziałać na prawym skrzydle armii gen. Iwaszkiewicza. Ponieważ był on w armii ros. rangą starszym od gen. Iwaszkiewicza, zaproponowałem, żeby obok „porozumienia się” obu generałów, gen. Iwaszkiewicz przesyłał życzenia swe do gen. Pawlenki przez Naczelne Dowództwo Ukrainy.
Z atamanem Petlurą, człowiekiem około 45 lat, średniego wzrostu, śniadej cery, niebieskich oczu, o wyrazie silnej woli. Rozmawiałem z pół godziny, przedkładając mu swój program, prosząc o pomoc Ukrainy dla Polski w żywności, koniach, o zorganizowaniu komunikacji itp. Ataman jasno i stanowczo określił swoje stanowisko w współpracy obu państw, koniecznej ze względu na położenie geograficzne i polityczne, i swoją wiarę w żywotność tego programu.
Zaznaczył, że najpierw zdobywa zaufanie swego narodu dla swoich celów, dla swojej pracy, a zdobywszy je, obiecuje sobie porwać naród do pracy, odpowiadającej zaufaniu zdobytemu dla swoich idei; ale nie tylko sobie obiecuje, ma do tego silną wolę. Zrobił na mnie w ogóle wrażenie korzystne i dał się poznać jako człowiek jasno myślący, energiczny. Miejmy nadzieję, że trudności nie spaczą programu.
Słowo Polskie za: „Generał Romer. Pamiętniki”, Warszawa 2011. Bellona, 6 stycznia 2021 r.
Leave a Reply