Z Górnego Śląska do łagru NKWD Nr 253 w Winnicy

Winnicka młodzież poznaje kulturę ŚląskaWieczorem 16 grudnia w małej sali Winnickiego Gimnazjum Muzycznego odbyła się niezwykła Akademia. W pierwszej jej części opowiedziano o historii Śląska, kulturze, znanych piosenkach i wierszach, które tam powstały. W drugiej części przedstawiono tragedię Górnoślązaków, którzy po wojnie zostali wywiezieni na Podole do prac przymusowych przy odbudowie powojennej Winnicy. Wielu z nich byli Polakami z pochodzenia.

Młodzież z zespołu „Malwy”, działającego przy placówce (kierownik artystyczny Pani Jarosława) przygotowała ciekawy program artystyczny. Solistka Monika Białoszycka wykonała piosenkę „Moja Ojczyzna” śląskiego poety ks. Konstantego Damrota na melodię hymnu „Boże coś Polskę”.

Literacką część Akademii przygotowała młodzież ze Stowarzyszenia „Świetlica Polska”. Podczas Akademii zabrzmiały wiersze wspomnianego wyżej ks. Damrota: „Nasze Hasło”, „Stara żebraczka”, „Na górze Świętej Anny”, „Wieże Piastowskie na Śląsku”. Wielkie zainteresowanie wywołały wiersze Juliana Kornhausera (teścia Prezydenta Rzeczypospolitej Andrzeja Dudy) – „Miasto na Górnym Śląsku Katowice” i „Przemówienie”.

Spotkanie w Gimnazjum Muzycznym stało się okazją by dowiedzieć się o historii ziemi śląskiej, zaczynając od IX wieku aż do naszych czasów. Nie zapomniano o tragedii internowanych Górnoślązaków, którzy brali udział w odbudowie powojennej Winnicy, zesłani tutaj po wojnie. W aktach NKWD jest zapisane, że wielu z nich byli Polakami.

Podczas II wojny światowej władze hitlerowskie starały się za wszelką cenę wykazać niemiecki charakter Górnego Śląska. Brutalnie rozprawiały się z ruchem oporu oraz polskimi działaczami politycznymi i społecznymi. Równocześnie uznano Górnoślązaków za grupę, którą generalnie można odzyskać dla niemieckości. Jedną z konsekwencji przyznania volkslisty było zmuszenie do służby w Wehrmachcie.

Polityka narodowościowa III Rzeszy na ziemiach Górnego Śląska zaciążyła na mieszkańcach regionu wraz z nadejściem Sowietów w styczniu 1945 r. Wkroczenie Armii Czerwonej i koniec rządów niemieckiego totalitarnego systemu nie przyniosły zapowiadanej wolności. Czerwonoarmiści zachowywali się często jak najeźdźcy. „Wyzwolenie” Górnego Śląska, szczególnie w zachodniej części, należącej przed wojną do III Rzeszy, wspominane jest do dziś głównie przez pryzmat zabójstw, gwałtów, rabunków, wywózki ludzi i sprzętu do ZSRS. Sowieci brali odwet na niewinnej ludności cywilnej za wszystkie zbrodnie dokonywane przez Niemców podczas kampanii na Wschodzie. Masowe mordy z udziałem Armii Czerwonej i funkcjonariuszy NKWD odnotowano w Raciborzu, Zabrzu i wielu innych miejscowościach. W Nysie czerwonoarmiści zastrzelili lub zakatowali 27 zakonnic i zgwałcili około 150 kolejnych, nie oszczędzając nawet tych w podeszłym wieku.

Za wojskami sowieckimi posuwały się oddziały NKWD, których zadaniem było zabezpieczanie i oczyszczanie z „wrogich elementów” tyłów frontowych Armii Czerwonej. Wkrótce też przystąpiły one do internowania tysięcy mieszkańców Górnego Śląska, z których większość następnie wywieziono w głąb ZSRS. Część Górnoślązaków zgłosiła się dobrowolnie, odpowiadając na obwieszczenia wzywające mężczyzn w wieku od 17 do 50 lat do usuwania szkód wojennych na terenie ZSRS. Innych zatrzymywano w domach, na ulicach i w miejscach pracy. Po zgromadzeniu większej liczby ludzi prowadzono ich do punktów zbiorczych. Część uwięzionych została przetransportowana do byłego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu-Brzezince. Z początkiem marca 1945 r. rozpoczęły się transporty kolejowe na Wschód. Do stacji Pyskowice doprowadzono szerokie tory, dostosowane do norm sowieckich. Szacuje się, że wywieziono do ZSRS co najmniej 30 tys. osób. Deportowanych transportowano w bydlęcych wagonach, jak Polaków z Kresów na Syberię i do Kazachstanu. Podróż trwała nawet kilka tygodni, a nieopalane wagony, fatalne warunki sanitarne, brak pożywienia i opieki lekarskiej powodowały liczne zgony. Wywiezieni trafiali do obozów pracy m.in. na Podolu, Donbasie, Kazachstanie, Syberii, Uralu oraz Kamczatce.

Władze polskie zorientowały się, że wielu z zatrzymanych ma polskie pochodzenie. Latem 1945 r. komisja powołana przez wicewojewodę płk. Jerzego Ziętka podjęła działania zmierzające do zwolnienia deportowanych górników. Sporządzono nawet „Spis polskich obywateli-górników wywiezionych do ZSRS z początkiem 1945 r. z terytorium Górnego i Opolskiego Śląska” zawierający blisko 10 tys. nazwisk. Bardzo ciężkie warunki bytowe i nadmierna praca powodowały wysoką śmiertelność.

Osadzenie osób uznanych za Niemców w obozach wynikało m.in. z potrzeby uzyskania darmowej siły roboczej, zwolnienia mieszkań i domów dla napływającej ludności polskiej czy wywarcia presji na składających wnioski rehabilitacyjne. Dopuszczano się przy tym szeregu nadużyć, czemu sprzyjała skomplikowana sytuacja narodowościowa na tym terenie. Na przykład do osławionego obozu w Łambinowicach na Śląsku Opolskim kierowano ludność okolicznych wiosek bez wnikania w jej świadomość narodową, kierując się głównie chęcią zagarnięcia jej majątku.

Wydarzenia 1945 r. trwale zapisały się w pamięci mieszkańców Górnego Śląska. Dominuje wśród nich poczucie doznanej krzywdy, masowych represji ze strony władz komunistycznych (sowieckich i polskich) wynikających z motywów narodowościowych Represje te dotykały często niewinne osoby i to bez względu na poczucie przynależności narodowej. Biorąc dodatkowo pod uwagę duże zmiany w sytuacji demograficznej województwa, można zauważyć, że pierwszy rok w nowej rzeczywistości komunistycznej zmienił oblicze Górnego Śląska i zdeterminował jego losy na najbliższe dziesięciolecia.

Informację o tragedii Górnoślązaków winnicka „Świetlica Polska” zdobyła dzięki współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej. Pierwsza wzmianka o internowanych Górnoślązakach w Winnicy pojawiła się w muzeum w Katowicach. W Archiwum Obwodowym udało się odnaleźć kilka teczek materiałów archiwalnych z nimi związanych. Niestety resztę po 1958 roku wywieziono do centralnego archiwum NKWD w  Moskwie. W winnickich dokumentach znajduje się informacja o Polakach, którzy przebywali po wojnie na terenie obwodu winnickiego jako jeńcy i osoby internowane w lagrze NKWD Nr 253, z główną siedzibą w Żmerynce, oraz jego pododziałach w Winnicy, Koziatyniu, Głuchowcach, Hniewaniu i Popeluchach.

20 maja 1945 roku do Winnicy przybył konwój Nr 496, Wśród 1500 jeńców, 89 byli Polakami. Do winnickich lagrów trafiali również Polacy i inni jeńcy którzy uciekali z innych lagrów (Odessy, Krzywego Rogu, Dniepropietrowska, Stalino) i byli złapani na terenie Podola. Polacy razem z innymi jeńcami pracowali w kamienołomach, przy odbudowie przemysłu (zakładów chemicznych, kolei, dróg). Chorych z lagru i jego oddziałów kierowano do specjalnego szpitala NKWD w Hajsynie (zbudowanego jeszcze przez nazistów). Umarłych od dystrofii, awitaminozu, gruźlicy i chorób zakaźnych chowano na cmentarzu tuż przy szpitalu. Niepełnosprawnym pozwalano wrócić do domu, ale przed tym ich wysyłano do lagru N177 w Poznaniu. Cmentarz i szpital w Hajsyniu były zniszczone w 1958 roku a wszystkie zapisy wywieziono do Moskwy. Starsi ludzie w tej miejscowości mówią, że w tym miejscu teraz jest postawiono plac zabaw. W Winnickim Archiwum Obwodowym znaleziono kilka kartek z polskimi nazwiskami i liczbą chorych Polaków, którzy po wojnie byli tutaj więzieni.

Dokumenty winnickie oraz akademia w Gimnazjum Muzycznym obalają mit, że to tylko ludzie radzieccy pod okiem partii odbudowali po wojnie Winnicy. Swój ślad w kamieniu, drogach i budynkach dzisiejszej Winnicy zostawili także Górnoślązacy.

dr Walery Istoszyn, Prezes winnickiego Stowarzyszenia „Świetlica Polska”, 19.12.15 r.

 














Miejsce w Hajsyniu, gdzie znajdował się były nazistowski szpital i cmentarz dla internowanych. Później przejęty przez NKWD i zlikwidowany w 1957.



Skip to content