Świadectwo wiary Księży Marianów, którzy kontynuują dzieło księdza Władysława Wanagsa w Gródku Podolskim

Każdy mieszkaniec Gródka Podolskiego słyszał o miejscowym domu miłosierdzia, którym opiekują się księża Marianie. Nie licząc na pomoc ukraińskiego państwa, katolickie duchowieństwo opiekuje się 50 babciami i dziadkami, zbiera dla nich po okolicznych wioskach jedzenie oraz szukając pieniądze na środki higieny i opłacenie rachunków za gaz.
30 stycznia 2014 roku udało nam się porozmawiać z dyrektorem gródeckiego domu miłosierdzia ks. Wiktorem Tkaczem MIC o tym, jak w ukraińskich realiach można zabezpieczyć byt często niezdolnych do chodzenia i chorych ludzi oraz Wierze, która motywuje go na dalsze działania…

Dom  miłosierdzia w Gródku Podolskim funkcjonuje już od kilkunastu lat. Czy jest ten zakład w jakiś sposób związany z księdzem Wanagsem?

– Kiedy ksiądz Władysław Wanags przyjechał z Łotwy na Ukrainę, to w Gródku katolicy mogli korzystać tylko z małej kapliczki na starym polskim cmentarzu i większość z nich podczas Mszy świętej stali na ulicy, nawet w deszczu czy zimą. Wtedy ksiądz Wanags zabrał się za budowę pierwszej części kościoła. W 1988 roku ukończono prace przy drugiej części świątyni. Nie zdołał przeszkodzić budowie katolickiego kościoła nawet KGB. Po skończeniu budowy kościoła ksiądz Wanags wpadł na kolejny pomysł – do niego często przychodzili ludzi w starszym wieku, którzy prosili go o pomoc. W trosce o nich ksiądz z Łotwy zdecydował, by wybudować w Gródku Podolskim także dom miłosierdzia.

W 1991 roku Papież Jan Paweł II odrodził diecezję kamieniecko-podolską. Do księdza Wanagsa zwrócił się biskup Jan Olszański i poprosił by pierwszy budynek, który miał pełnić rolę domu miłosierdzia, ksiądz Wanags oddał pod seminarium. Ksiądz Władysław nie zaprzeczał i zaczął budować następny dom. Z czasem, z trzech oddzielnych budynków powstał cały kompleks seminaryjny.  W 2000 roku był zbudowany kolejny dom, i 3 maja, w Święto Konstytucji 3 Maja, odbyło się uroczyste jego otwarcie. Ksiądz Władysław Wanags za rok umiera, a my, Marianie, kontynujemy realizowanie wspaniałej inicjatywy naszego współbrata. Chociaż Dom miłosierdzia ma 44 łóżek, obecnie przebywa w nim 50 podopiecznych. Takich domów, jak nasz, jest tylko dwa na Ukrainie, jeszcze jeden znajduje się w Kijowsko-Żytomierskiej diecezji.

Skąd pochodzą ludzie, którymi się opiekujecie?

–  W gródeckim domu miłosierdzia mieszkają w większości ludzie z naszej diecezji, przeważnie  katolicy, pochodzenia polskiego. Ale trafiają do nas osoby także i z innych diecezji. Wśród nich są też i prawosławni. Ogólnie rzecz biorąc w obwodzie chmielnickim funkcjonują 32 państwowe domy opieki społecznej.  Oni mocno różnią się od naszego domu miłosierdzia, który działa przy kościele, i opiekuje się ludźmi w duchu chrześcijańskim. Mamy kaplicę domową, w której codziennie odprawiana jest Msza św. Do kaplicy dużą ilość naszych emerytów przywożą na wózkach. 16 osób są przykuci do łóżka i dla nich Komunię świętą przynosi się do pokoju. Tylko około 20 osób chodzą do stołówki. W każdym pokoju zorganizowaliśmy nagłośnienie i gdy jest Msza święta, to nasi podopieczni słuchają przez głośniki, a później przez cały dzień włączamy im ukraińskie Radio Maryja.

Czy babcie i dziadkowie z waszego domu miłosierdzia mają rodziny?

– Z zasady przyjmujemy tylko samotnych, ale wyjątki są. Nieraz ich dzieci są rozrzucone po świecie – kto w Rosji, kto na Białorusi czy w Europie… Chociaż jakąś pracę mogą tam znaleźć, bo wiemy jaka jest sytuacja ekonomiczna u nas. Są także wypadki, że starsze rodzice nie mogą dać sobie rady z dziećmi alkoholikami, którzy całą ich emeryturę wydają na alkohol. Takie osoby też zabieramy do siebie.

Czego potrzebujecie najbardziej?

– Ponieważ w większości są to ludzie w starszym wieku, chorzy, jak również mamy wielu osób leżących przez 24 godziny na dobę, to dużo pieniędzy wydajemy na zakupienie środków czystości czy zasoby higieniczne, szczególnie proszki do prania, pampersy, etc. Na przykład dzisiaj, właśnie te środki, zamówiłem i za kilka dni dostanę z zapasem na dwa miesiące. Wydajemy na ten cel ponad 6000 hrywien miesięcznie. Codziennie pracuje pięć pralek…
W naszym domu miłosierdzia jest zatrudnionych 26 osób, także feldszer, pielęgniarka, lekarz-terapeuta, kucharze – chleb pieczemy sami… Pomaga nam jedna siostra zakonna, która reguluje wszystkie sprawy.

Jak ksiądz widzi dalej rozwój tego ośrodka, czy myślicie o rozszerzeniu?

– Myślę że o rozszerzeniu nie ma mowy. Po prostu nie ma miejsca gdzie nawet rozbudować ten ośrodek. Przyjeżdżało do nas kilka osób, którzy chcieli zapoczątkować podobny zakład we własnej miejscowości, ale jakoś na razie nikt na to się nie odważył.
Chociaż widzimy, że ludzi potrzebujących pomocy, będzie wciąż przybywać. Dzisiejsza polityka państwa jest taka, że nasze wioski bardzo szybko starzeją. Młodzież na wiosce nie ma pracy i musi wyjeżdżać. Może nie ma dzisiaj Wielkiego Głodu, który miał miejsce w latach 30. XX wieku. Ale stosowanie przez bogatych biznesmenów nowoczesnych zachodnich  kombajnów czy traktorów jest w pewnym sensie wyrokiem dla wsi. Cały czas są zamykane szkoły. Gdy słyszę jak minister chwali się, ile kupiono szkolnych autobusów, to razi mnie jak nożem w serce. Przecież każdy autobus, to jeszcze jedna zamknięta szkoła. W takim mrozie te autobusy jeżdżą i zbierają oczekujących dzieciaków w małych wioskach i odwożą, nieraz za 10-15 km do szkoły…

Z czego utrzymuje się wasz dom miłosierdzia? Czy gromadzicie na zimę  żywność?

– Ponieważ od państwa nie mamy prawie żadnej pomocy, dom miłosierdzia utrzymuje się z tych niewielkich emerytur naszych podopiecznych, jak również z ofiar różnych naszych dobroczyńców. Co roku w naszych parafiach organizujemy zbiórki żywności. Od kilku lat w Wielką Sobotę Caritas naszej diecezji sprzedaje swiece-„paschaliki”, dochód z których jest przeznaczony dla naszego domu.
 Za każdą pomoc jesteśmy bardzo wdzięczni.

Chcę również zaznaczyć, że oprócz naszych podopiecznych, my okazujemy pomoc wielu innym ludziom, którzy zwracają się do nas w różnych potrzebach. Do naszego domu miłosierdzia często zwracają z prośbą i inni mieszkańcy Gródka czy okolic. Proszą o pożyczenie materaca albo wózka inwalidzkiego. Bardzo potrzebujemy nawet używanych wózków czy chodzików. Niedaleko mamy szpital rejonowy. Często jest tak, że jeżeli ktoś z chorych ma problemy z nogami, czy jest sparaliżowany, to  musi czekać dwa-trzy lata w kolejce na wózek. Ale chory potrzebuje go już teraz! Wtedy taka osoba zwraca się do nas. Nasz dom miłosierdzia jak może pomaga wszystkim. 

A jakby coś stało się, czy ma ksiądz na kogo zostawić całe to gospodarstwo?

– Ksiądz Władysław Wanags należał do Zgromadzenia Księży Marianów, i dlatego my kontynuujemy to, co on zapoczątkował. Po jego śmierci, przez jakiś czas urzędował tutaj jeden z naszych młodych księży. Po nim, na miejsce tego księdza, dziesięć lat temu przyszedłem ja. W każdej chwili może tą sprawą ktoś inny z marianów zająć się i mnie zastąpić. Marianie prowadzą podobną działalność w Polsce, w Licheniu i Warszawie. 

Czym ogrzewacie dom miłosierdzia?

– Ogrzewamy nasz budynek gazem. Przez cały czas mamy gorącą wodę. Zimą za ciepło płacimy blisko 14 000 hrywien miesięcznie.

Czy jest kolejka na miejsce w waszym domu miłosierdzia? Gdzie chowacie zmarłych?

– Wolnych miejsc nie ma prawie nigdy. Szczególnie napięty okres jest jesienią, kiedy zbliżają się mrozy. Teraz nie mamy żadnego wolnego miejsca, a już w tym miesiącu zgłosiło do nas cztery osoby. Kiedy ktoś nowy przychodzi do nas, to my delikatnie pytamy gdzie on/ona chciałby być pogrzebany. Jeżeli jest komu zatroszczyć się, odwozimy nieboszczyka w rodzinne strony. W innych wypadkach chowamy zmarłych na cmentarzu miejskim w Gródku.

 Organizujecie jakieś biesiady czy wspólne kolędowania?

– Tak, do nas przychodzą różne artyści czy dzieci lub młodzież. W tym roku byłem pod wielkim wrażeniem, gdy na św. Mikołaja do nas przyszli dzieciaki z polskiej szkoły oraz z gimnazjum. Przyszli ze specjalnym programem – recytowali wiersze, tańczyli, śpiewali. Ubrane w narodowe stroje dzieci mało tego, że urządzili wspaniały koncert ale także każdemu naszemu podopiecznemu przynieśli jakiś prezent. Dzieci nie czekali na prezenty, a oni sami przynieśli upominki od św. Mikołaja naszym babciom i dziadkom!
Potem dzieci z polskiej szkoły przyszli także w okresie Bożego Narodzenia z kolędami, dołączyła do nich młodzież parafialna i klerycy z seminarium duchownego. Było bardzo wesoło, wszyscy zostali bardzo zadowoleni. 

Czy jest odczuwalna rola kościoła w takiej małej miejscowości jak Gródek Podolski?

– Na pewno tak, właśnie w Gródku zaczęto budować jeden z pierwszych kościołów na Podolu jeszcze przed tak zwaną „pierestrojką”. To pokazało ludziom, co to znaczy godność człowieka, a ksiądz Władysław nauczył ludzi, że trzeba wierzyć w Boga i nie bać się władzy. Dzięki księdzu Wanagsowi mamy tutaj trzy kościoły, seminarium duchowe i dom miłosierdzia. W Gródku Podolskim funkcjonuje także Instytut Katechetyczny, kry przygotowuje katechetów praktycznie dla całej Ukrainy. Mamy też jedyną w regionie szkołę z polskim językiem nauczania.
Staramy się nie dzielić ludzi po narodowości, na katolików i prawosławnych. Jak przyjdzie do mnie prawosławny i poprosi o wózek, to co mam powiedzieć – Nie dam ci bo jesteś innego wyznania? Staramy się dzielić z innymi wszystkim co mamy. I to jest wielkie świadectwo obecności Boga pomiędzy nami. Papież Benedykt XVI w swojej encyklice „Deus caritas est” tak pięknie przypominy nam o potrzebie świadectwa miłości bliźniemu, który jest w potrzebie. My staramy się to właśnie realizować.

Z księdzem Wiktorem Tkaczem rozmawiał Jerzy Wójcicki, opracowanie Ania Szłapak

Informacja dla chętnych w jakikolwiek sposób pomóc gródeckiemu domu miłosierdzia:
Telefon kom. księdza Tkacza (+38067) 901-99-45, adres mailowy [email protected]
adres domu miłosierdzia: ul. ks. Wanagsa 14, Gródek, 32000 Ukraina / пров. кс. Ванагса 14, м. Городок 32000 УКРАЇНА
numer konta: р/р 26000000250880 ПАТ Укрсоцбанк в м. Городок, МФО 300023. ЄДРПОУ 25834054

 

Zaworotna Nadia i Prokopowa Nadia – mama i córka, obydwie nie mogą chodzić

Anton Nowosielski – czuje się optymistą, nie zważając na sklerozę

Sparaliżowana, ale nie traci wiary w Boga – Kulik Helena

Lekarze dawali mi kilka tygodni życia po tym, jak straciłam rękę. A ja mieszkam tutaj już od 10 lat – Drogorub Halina

Mam już 102 lata, ale nie przestaję modlić się za was – Janczuk Franciszka

Sparaliżowana po insulcie, w domu miłosierdzia odzyskała wiarę w ludzi – Babijczuk Ludmiła

Przyjechałam do Gródka z Kijowa, przedtem mieszkałam w Czarnobylu – Signijenko Olga

Nogi chore, ale jeszcze sama chodzę – Zalewska Bronisława

Przez całe życie ciężko pracowałam w kołchozie. Nie mogę się wyprostować. – Zofia Poworoźniuk

Jakie to szczęście po tylu latach na wózku znów móc chodzić – Gopcij Natalia, przeszła 4 operacje na miednicy i kolanach

Szafrański Stanisław – niewidomy od dzieciństwa

Motewicz Józefa – Straciłam nogę pracując w Donbasie

Modlimy się za was do Boga i prosimy, by okazał nam trochę miłosierdzia

Widok na dom miłosierdzia od strony starego cmentarza polskiego

Widok z tyłu

Jadalnia w gródeckim domu miłosierdzia

oraz winda

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *