Na liście najstarszych posiadłości, należących kiedyś do rodziny Grocholskich oprócz Piętniczan pod Winnicą znajdują się także Tereszki i Hryców. To właśnie te miejscowości stały się końcowymi punktami na mapie podróży przez Wołyń Henryka i Stefana Grocholskich, którzy pod koniec lipca skorzystali z dogodnego połączenia lotniczego między Warszawą a Winnicą i odwiedziły kolebkę swoich przodków.
Czerwone to dzisiaj niewielka wioska w rejonie andruszowskim na Żytomierszczyźnie. W samym centrum miasta znajduje się pałac postawiony przez Adolfa Grocholskiego, zachwycający swoją nietypową architekturą, dziwnie kontrastującą z totalnym bezdrożem, gęsiami przechadzającymi się centralnymi ulicami i walącymi się chatkami z końca XIX wieku.
Apropos pałacu, to on też potrzebuje znacznych inwestycji. Opiekujący się zabytkiem prawosławny zakonnik Abel nie potrafi uzbierać z datków swoich biednych parafian pieniędzy chociaż by na oszklenie zabytku. Okna na piętrze i wieży zieją pustką, a w środku nieostrożny turysta może okazać się zawalony gruzami walącego się sufitu.
– Nie mam skąd brać pieniądze na utrzymanie tego pałacu. Na mszę do kaplicy przychodzi mało osób, poza tym wysokie opłaty za elektryczność nie pozwalają mi tego zrobić – skarży się o. Abel i częstuje gości z Polski smacznym miodem, zebranym na własnej pasiece, położonej w sąsiedniej wiosce.
Będą w Czerwonem Grocholscy obejrzeli także przepiękną starą fontannę, przeniesioną spod pałacu do centrum wsi. Rozrzucone wokół puste butelki spod alkoholu zdradzają sposób, w jaki pod tym bardzo ciekawym secesyjnym zabytkiem spędzają czas miejscowi a przywiązane dziesięć metrów dalej cielątko przyglądało się gościom z Warszawy z dużym zainteresowaniem.
W Czerwonem warto zobaczyć także starą cerkiew, przypominającą kościół rzymskokatolicki. Prawdopodobnie powstała ona pod koniec XIX w. Jej szczególną cechą jest tylna część z charakterystycznie ozdobionym wejściem.
{morfeo 1224}
Wieś Czerwone dzieli zaledwie 30 kilometrów od Berdyczowa. Przejeżdżając i wspominają słynne powiedzenie „Pisz na Berdyczów”, goście znaleźli chwilkę i zobaczyli słynne Sanktuarium Maryjne, położone w średniowiecznych murach nad Hniłopiacią oraz Muzeum Berdyczowskie, w którym można obejrzeć ciekawą wystawę o najsłynniejszym berdyczowianinie – Józefie Konradzie Korzeniowskim ale także inne ciekawe eksponaty, związane z historią Polski. Pan Henryk skorzystał z zaproszenia przewodniczki wycieczki i wykonał na fisharmonii, napędzanej dwoma pedałami, znany utwór religijny, a Jerzy Sokalski, prezes „Polskiego Radia Berdyczów” i radny miasta skorzystał z możliwości by nagrać z Polakami wywiad.
{morfeo 1225}
Następnie droga podróżników poprowadziła 180 kilometrów dalej do Hrycowa (obw. chmielnicki). Przebywając wciąż na obszarze geograficznego Wołynia, Henryk i Stefan Grocholski zobaczyli tam były pałac Marcina Grocholskiego, w którym mieści się dzisiaj szkoła zawodowa. O byłym przepychu rezydencji przypomina tylko tylna część budowli z piękną terasą, w samym środku której rośnie drzewo oraz położone 200 metrów dalej byłe budynki gospodarcze, zbudowane z cegieł, każda której mieści herb Syrokomla, którym pieczętowali się i nadal pieczętują Grocholscy.
Hryców zachował wszystkie cechy miasta, lokowanego na prawie magdeburskim i przy odpowiednim podejściu lokalnych władz można by przywrócić zainteresowanie turystów a nawet – potencjalnych inwestorów.
{morfeo 1226}
70 kilometrów od Hrycowa znajdują się Tereszki, była posiadłość Franciszka Ksawerego Grocholskiego. Gdzie stał pałac można się domyślać wyłącznie ze starych zdjęć, co zresztą jest całkiem niełatwe. Na szczęście kościół (dzisiaj cerkiew prawosławna), ufundowany przez Władysława Grocholskiego, wygląda na zewnątrz całkiem dobrze, nie biorąc do uwagi obrzydliwego niebieskiego dachu, w który wyposażył go miejscowy batiuszka. Po prawej stronie od wejście leżą resztki ambony i ołtarza, wykonanych ze słynnego tereszkowskiego dębu oraz cegły z Syrokomlą, trochę różniącą się od tych w Hrycowie. Warto zaznaczyć, że do Tereszek z Antonin prowadzi okropna droga ale ten kto dotrze do tej, zapomnianej przez wszystkich miejscowości, zetknie się z nietkniętymi przez postęp cywilizacyjny realiami bytu z początku XX wieku.
{morfeo 1227}
Na oddzielną pochwałę zasługują Antoniny. Kamienice, które tutaj można zobaczyć, naprowadzają na myśl podobieństwo z Truskawcem i Zakopanym, a majestatyczna kilkumetrowa brama byłego pałacu Potockich zmusza do wyjścia z samochodu i dokładnego przyjrzenia się figurom i herbom na słupach bramowych.
{morfeo 1228}
– Podole i Wołyń mają ogromny potencjał turystyczny. Szkoda, że takie perełki, jak Antoniny, Czerwone czy Tereszki nie są centrami eko- i agroturystyki. Przecież można z posiadania tak pięknych zabytków czerpać całkiem wymierne korzyści – podsumował 700 kilometrów podróży przez Wołyń i Podole Henryk Grocholski z Warszawy.
Słowo Polskie, 02.08.16 r.