Winnicki Wehrwolf przyciąga grupy rekonstrukcyjne

Winnicka kwatera Hitlera znów stała się areną walki z czasów II wojny światowej.

O kwaterze Hitlera w Winnicy wiedzą nieliczni. Informacja o tym, że fuhrer kilkakrotnie zatrzymywał się w Winnicy, nadzorując z kwatery Wehrwolf przebieg działań bojowych swojego wojska na wschodnim froncie, mieści się tylko w informatorach tematycznych i głowach miejscowych historyków.

Żeby zwiększyć zainteresowanie winniczan do wydarzeń, które miały miejsce podczas okupacji niemieckiej i zwolnieniu Winnicy przez oddziały Czerwonej Armii, Winnickie Muzeum Krajoznawcze razem z organizacjami społecznymi „Historia Winnicy” oraz „Chwała i Cześć” zorganizowali na terenie byłego Wehrwolfu rekonstrukcję historyczną pt.: „Żywa Historia: Ziemia winnicka w II wojnie światowej”.

Organizatorzy chcieli odtworzyć w historycznym miejscu nieznane strony historii Podola, ukrywane w czasach komuny przez sowiecką propagandę. Sowieccy żołnierzy w ramach rekonstrukcji byli pokazani z tej niechlubnej strony – złapana podczas pierwszej fazy ataku Niemiec na ZSRS grupa czerwonoarmistów pod dowództwem oficera NKWD, po krótkiej walce poddała się nazistom. Do złapania sowieckiego oddziału przyczyniła się zdrada radzieckiej zwiadowczyni, którą faszyści wkrótce rozstrzelali. Podobny los spotkał także enkawudzistę.

Po raz pierwszy winnicka placówka muzealna dołączyła do rekonstrukcji wydarzeń historycznych także grupę członków SRH, ubranych w mundury żołnierzy UPA. Co prawda pokazano ich wyłącznie z „pozytywnej” strony, przedstawiając banderowców, jako walczących z hitleryzmem. Według scenariusza upowcy (cztery osoby) rozstrzelali niemiecki patrol, strzegący radzieckich jeńców i namówili połowę czerwonoarmistów do przejścia na swoją stronę. Następnie z lasu pojawił się kilkakrotnie liczebniejszy oddział Wehrmachtu, który zaczął walczyć z upowcami i czerwonoarmistami, wcielonymi do oddziału UPA. Większość rekonstruktorów „zginęła”, w trakcie kolejnej akcji niespodziewanie zapaliła się trawa obok działa, które wystrzeliło kilka ślepych pocisków. Wskutek powiewu wiatru ogień szybko zaczął zbliżać się do widzów, których przybyło ponad czterysta osób. Ale organizatorzy gaśnicami szybko ugasili pożar i akcja wznowiła się jeszcze z większą siłą.

Wybuchały granaty, armata strzelała przeraźliwie głośno, szmajsery i pepeszy wystrzeliwały nabój za nabojem (ślepe oczywiście), żołnierze w dwuboju malowniczo wbijali sobie w plecy noże i rzucali się do ataku.

W rekonstrukcji wzięli udział żołnierze w mundurach Wehrmachtu, Armii Czerwonej, NKWD, rumuńskiego wojska i UPA. Ostatnich przedstawiano, jak siłę, która musiała walczyć ze dwoma stronami jednocześnie. Na zapytanie o pomyśle dołączenia upowców do niedzielnej rekonstrukcji, jeden z jej organizatorów, Aleksander Fedoryszen, odpowiedział następująco: „Nie możemy zapomnieć o tej części historii Podola, którą tworzyli także oddziały ukraińskich partyzantów, żołnierzy UPA. Żeby nasza rekonstrukcja nie raziła oczy części Polaków, może warto było dołączyć do rekonstrukcji także oddział AK i poprowadzić wątek do wspólnego zwycięstwa nad oddziałami Niemców i Sowietów. Może w przyszłości taki pomysł zrealizujemy”.

Słowo Polskie, 20.09.15 r.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

{morfeo 971}

{youtube}{/youtube}

Skip to content