Wichry przemian w 1918 roku w Winnicy. Na podstawie dziennika Janiny Zofii Potockiej

Bazar w Winnicy w drugiej dekadzie XX w.Nie bardzo wiedzieliśmy w marcu 1918 roku, gdzie znajduje się front, a raczej jak daleko w głąb posunęła się nieprzyjacielska armia.

Niesprawdzalne pogłoski wymieniały kolejno różne miejscowości i stacje kolejowe coraz bliższe Winnicy, ale władza w mieście pozostawała jeszcze w rękach jakichś tam bolszewików i słynnej bolszewiczki (nazwiska nie pamiętam). Była to Żydówka czy Cyganka, dowodząca jakimś uzbrojonym oddziałem. Mianowała się generałem czy pułkownikiem i znana była z dzikości i okrucieństwa. Ubrana za dnia w szerokie kozackie szarawary, z nahajem i rewolwerem wiecznie w garści, wieczorem przebierała się w bogate balowe suknie i obwieszona klejnotami, Bóg jeden wie, gdzie i na kim zdobyte, zabawiała się i ucztowała w zarekwirowanym jedynym winnickim hotelu, tak jak Moskale potrafili to czynić. Przy piciu niezliczonej ilości alkoholu, przy rozbijaniu szyb i wszelkiego rodzaju szkła, porcelany i mebli, przy bałałajkach, śpiewie, tańcach zabawa krewkiej bolszewiczki kończyła się nieraz strzelaniem z rewolweru do swych podwładnych.

Któregoś wieczoru – było to, zdaje się, w marcu – już położyłam się spać, gdy mocne walenie we drzwi wejściowe poderwało mnie na nogi. Poznałam głosy: „Otwieraj, otwieraj! Radosny nam nastał dzień. Niemcy zajęli stację kolejową trzy kilometry od miasta!”. To byli moi lokatorzy. Dwaj Reyowie, Branicki i Sołtan. Bardzo podnieceni wypróżniali kieszenie i chlebaki z zapasów pozostawionych w restauracji przez uciekających bolszewików. Mój Boże, czego tam nie było! Znalazły się tam bułki i ciastka, kawior, szynka i pieczony, jeszcze nietknięty, indyk. Znalazły się też wódki, wina, likiery. Obsiedliśmy stół. Ja w szlafroku i papilotach we włosach (fryzjera w mieście nie było) i do białego rana wiedliśmy dyskusje i przewidywania o politycznej przyszłości naszych ziem. Dopiero po przespaniu się uprzytomniliśmy sobie, że Niemcy są naszymi odwiecznymi, przez nas znienawidzonymi wrogami.

Niemcy i Austriacy podzielili Winnicę na dwie strefy. Niemcy zachowali dla siebie stację i magazyny kolejowe oraz składy wojskowe. Austriakom pozostała gorsza cząstka: cywilne miasto przedarte rewolucyjnymi pochopnościami.

Ulice zaroiły się austriackimi oficerami w eleganckich mundurach, szamerowanych z przodu złotymi akselbantami, a z tyłu takimi z frędzlami, które zwano „wasserfalami”. Co za różnica w porównaniu z brudnymi, podartymi rubaszkami i „mundurami” miejscowych wojaków.

Niemcy od razu zapędzili ludność do uporządkowania dworca, wymiatania nagromadzonych na podłogach łusek słonecznikowych, pestek z dyń itp. odpadków, szorowania ścian i odkażania budynków.

Austriacy sporządzali koncerty na głównym placu przy wodokaczce — stacji pomp i jak wkrótce okazało się, poszukiwali Andrzejową Zamoyską – ks. Karolinę de Bourbon et Deux Sicile, wnuczkę ostatniego króla Neapolu i bliską krewną rodziny Habsburgów.

Słowo Polskie na podstawie Dziennika 1914-1919 Janiny Zofii z Potockich Potockiej, 20.10.16 r.

Skip to content