W 2017 roku przypada setna rocznica rewolucji październikowej 1917 roku. Rewolucji, która pochłonęła miliony niewinnych ofiar zarówno w Rosji, jak i wielu innych krajach Europy i świata.
„W Państwie Antychrysta” – taki artykuł pojawił się w polskim czasopiśmie „Lud Katolicki” w 1930 r. Opis realny, prawdziwy, ale przerażający. Poniży tekst napisano 13 lat po przewrocie rewolucyjnym w Rosji, który miał miejsce pod wodzą Lenina w 1917 roku. Trzeba zastanowić się, czy to, co czyniono wówczas było normalne ?. Do czego doprowadziło po dziesiątkach lat ?…
Z rosnącym z dnia na dzień niepokojem i wielką goryczą dowiaduje się świat katolicki i w ogóle świat, co się dzieje w Bolszewji, a mianowicie o zbrodniach, wołających o pomstę do nieba, o strasznych zbrodniach, jakich dopuszczają się czerwoni władcy na bezbronnej wielomilionowej ludności wszystkich wyznań.
Lat trzynaście upłynęło od ujęcia władzy w ręce przez nowych władców, rzekomych obrońców i patronów proletariatu i demokracji, pojętej jak najszerzej, uwolnionej przez nich od gniotącego jarzma samowładztwa białych carów. I przez lat trzynaście leje się krew strumieniem, krew nie tylko znienawidzonych przez nowych carów zwolenników i przedstawicieli dawnych rządów, ale wszystkich, którzy mają odwagę nie pochwalać tego, co się dzieje, wszystkich, których się podejrzewa o niechęć i brak zapału do bolszewickiego raju.
Dziewiętnaście tysięcy zginęło ludzi z różnych stanów, miliony żyją w nędzy j poniewierce na rozległych obszarach wielkiego ongiś państwa, a dziś państwa grozy i rozpaczy, chłodu i głodu, zarazy i śmierci.
Zdawałoby się, że wściekły odruch mas, gnębionych dawniej i trzymanych w niewoli carskiego knuta, przejdzie jak w każdej rewolucji i skończy się i nastanie nowy porządek rzeczy. Myślano, że jak po gwałtownej burzy, wywołanej nagromadzeniem się elektryczności w powietrzu, nastąpi wyładowanie rozhukanych żywiołów i nastąpi uspokojenie — i z tego wszystkiego nic. — Wszystkie rachuby zawiodły.
Ten i ów twierdził, że dawna Rosja zasłużyła za swe grzechy i zbrodnie na to, co ją spotkało, że proces dziejowy, jaki obecnie przeżywa to nieszczęśliwe państwo wcześniej czy później przyjść musiał — ale nikt nie sądził — nawet najsurowszy sędzia dawnej Rosji, — by ten stan mógł trwać tak długo, by mógł być taki, że w ogóle nie widać możliwości jego zakończenia.
Bo oto nie widać końca zbrodniom. My tu w Polsce, najbliżsi sąsiedzi Bolszewji, nie mamy pojęcia, co się tam dzieje. To co do nas przenika z prasy, czy z opowiadań nawet naocznych świadków i uciekinierów, to wszystko Kropla z tego otchłannego morza łajdactw i bezeceństw. Ale już to, co wiemy, wystarczy, by włosy stawały dębem na głowie i by myślący człowiek zadawał sobie pytanie.
Kiedy to się skończy? Nieustanne mordowanie ludzi, czy po prostu, czy w sposób wyrafinowany, głodzenie, odbieranie wiary w Boga, zabijanie duchownych, zwłaszcza katolickich, zabieranie świątyń, demoralizowanie młodzieży — słowem — wszystkie zbrodnie, na jakie tylko zdobyć się może przewrotność ludzi, wyzutych z wszelkich uczuć człowieczeństwa — oto droga, jaka prowadzi od lat kilkunastu do bolszewickiego raju!
I to jest wcielanie w życie ideałów demokratycznych, to jest uszczęśliwianie szerokich mas ludu rosyjskiego i innych — ludów w granicach dawnej Rosji!
Piekło otwarło swą otchłań i zionie potwornym zabójczym oddechem na nieszczęsne narody — a Polska tuż o miedzę. Do tej roboty sowieckiej natchnienie dawać może tylko piekło.
I jak się wobec tego nie dziwić, że Europa, że świat cywilizowany patrzy od tylu lat na to wszystko i nie przeciwdziała?
Co więcej, jak się nie dziwić, że Europa i świat, że różne państwa katolickie i chrześcijańskie nawiązały stosunki dyplomatyczne z Bolszewją?
Jakże się nie dziwić, gdy się wie, że poselstwa i konsulaty sowieckie w różnych państwach są rozsadnikami bolszewickiej zarazy, że w nich są kuźnie zbrodniczych planów i miejsca zbrodni, a ochrona politycznych, czy pospolitych zbrodniarzy?
Jakże smutne świadectwo wydaje sobie cywilizacja XX wieku! Cywilizacja niby chrześcijańska! Gdzie zasady, według których traktuje się zbrodniarzy? Pospolitego zbrodniarza sadza się do kryminału lub się go gładzi — zbrodniarzy przy władzy honoruje się przez dyplomatyczne stosunki z nimi.
W ostatnich czasach odezwał się Ojciec św. Pius XI. w obronie uciskanej ludności katolickiej w Bolszewji i w ogóle w obronie nękanej ludności. Dopiero teraz nareszcie budzi się świadomość w różnych społeczeństwach, że ktoś musi się ująć za tymi najnieszczęśliwszymi, że tak dalej być nie może. Bolszewją, dopuszczając się tych zbrodni na owych poddanych, ci uzurpatorzy, którzy zbrodnią doszli do władzy, brnąc dalej w piekielnych zbrodniach, policzkują cały cywilizowany świat, policzkują całą ludzkość.
Ta ludzkość, zorganizowana w państwie, ma możność położenia kresu chuligaństwu bolszewików, ale musi chcieć. Angielska polityka puszczania jednych na drugich i nie pozwalania ukrócenia rozpasania czerwonych władców musi się skończyć.
Za głosem Ojca chrześcijaństwa odzywają się inne głosy potępiające dotychczasowy stan w Bolszewii. Cała ludzkość cywilizowana musi zaprotestować tak, by zbrodniarze zrozumieli, że czas zawrócić. Gdy to nie pomoże musi przyjść zbrojna interwencja i zagłada sprawców zbrodni i zaprowadzenie innego, naprawdę demokratycznego i republikańskiego ustroju w Rosji. Nie łudzimy się bardzo, że to nastąpi wobec dziwnej obojętności na nędzę ludzką po wojnie światowej, ale mamy świadomość, że należy wszystko zrobić, by ulżyć milionom nieszczęśliwych i przywrócić im prawa ludzkie.
Tego się domaga od wszystkich nas sumienie katolickie i poczucie ludzkości.
Opisany powyżej stan w Bolszewii panujący od rewolucji sowieckiej jest porażający i przerażający czytając ów tekst również i dzisiaj. Warto, aby młode pokolenia realnie i krytycznie popatrzyły na „raj” na ziemi, który zgotowali bezbożni komuniści pod wodzą Lenina i Stalina. Trudno jest przestawić myślenie, zmienić mentalność. Bardzo trudno i ciężko.
Paweł Glugla, 03.01.17 r.
Źródło: J.T.B., W Państwie Antychrysta, „Lud Katolicki”, R. 18:1930, nr 9, s. 1-2.