Chodorów dzieli od Hrusiatycz 13 km drogi. Szukamy tu olbrzymiego starego parku, gdzie mieści się obecne gospodarstwo naukowo-badawcze – dawniej posiadłość Kieszkowskich.
Duży dom pochodzi z połowy XVIII w., kiedy Kieszkowscy go wybudowali. Otoczony kilkoma budynkami gospodarczymi, oficyną i dwoma bramami, których filary zdobi sztukateria, nosząca pozostałości starej farby. Przed budynkiem znajduje się fontanna, na której umieszczono postać kozaka, zabijającego węża. Myślę, że pojawiła się już za naszych czasów.
W przeciągu całej historii majątek w Hrusiatyczach miał kilku właścicieli, m.in. jednym z ostatnich była rodzina Romańskich. W roku 1904 zaprosili tutaj lwowskiego architekta Juliana Cybulskiego, który znacznie rozbudował dwór, dodając od strony ogrodu piętrowy ryzalit. Wewnątrz znajdował się Wielki Salon, w którym można było zobaczyć kosztowny parkiet, piec kaflowy i żyrandol. W sąsiedniej komnacie na ścianach wisiało kilka obrazów Juliusza Kossaka –oraz rysunki jego syna Wojciecha.
Romańscy byli spokrewnieni z malarzem . Stał tam również zegar z 1812 roku, grający 6 melodii, w tym Mazurek Dąbrowskiego – hymn Polski. Tego wszystkiego w budynku już nie ma. Ponadto bardzo go zmieniła przebudowa 1952 roku, kiedy to całkowicie został zmieniony portyk i rozebrano piętro ogrodowego ryzalitu. W części budynku urządzono zwykłe mieszkania.
Wróciwszy do Chodorowa, jedziemy nie zbyt dobrą drogą asfaltową do wsi Bortniki. Dawna szkoła, teraz pod opieką kurii greckokatolickiej, w której mieszkają bezdomne dzieci, jest pałacem, zawdzięczającym swe powstanie lwowskiemu architektowi Julianowi, który otrzymał zlecenie od znanego ówczesnego portrecisty Henryka Rodakowskiego. Gmach w stylu historyzmu o licznych wieżyczkach i zewnętrznych zdobieniach wzniesiono w 1883 roku na miejscu poprzedniego skromnego dworu rodziny Jaźwińskich.
W czasie uroczystego otwarcia nagle, powstał mały pożar, w którym spłonęły niektóre zapakowane do kufrów dzieła artysty. Rodakowski mieszkał tutaj dziesięć lat, po czym przeprowadził się do Krakowa, gdzie został dyrektorem szkoły plastycznej. Rok później pałac sprzedano Władysławowi Nowickiemu, który z kolei oddał go za dobre pieniądze Franciszkowi Zamojskiemu. Ten przebudował rezydencję, zmieniwszy wnętrza i wzbogaciwszy ją w nowe kosztowne przedmioty. Wkrótce cały majątek ruchomy został zniszczony i rozgrabiony podczas pierwszej wojny światowej, sam zaś budynek został bardzo uszkodzony przez artylerię. Po wojnie trzeba było na nowo przebudowywać pałac, pozbawiając go prawie wszystkich elementów ozdobnych – tylko na jednym z ryzalitów zostały herby właścicieli. Za czasów radzieckich funkcjonowała w nim szkoła i klub, po których z ozdób zostały chyba tylko stare schody. Obecni posiadacze pięknie odnowili budynek, i mimo że nie jest on taki „bajeczny” jak za czasów Rodakowskiego, zabytek jednak jest warty tego, żeby go odwiedzić. Dookoła zabytku są pozostałości angielskiego parku, gdzie stała kiedyś kolumna z figurą bogini Diany.
Wyruszamy do Żydaczowa, gdzie zachował się piękny siedemnastowieczny kościół, skąd udajemy się w kierunku Żurawna, pod którym w 1676 roku król Jan III Sobieski w przeciągu miesiąca bronił się przed Turkami, a następnie zawarł niedługotrwały rozejm w Żurawnie, na pamiątkę którego na obrzeżach miasta, przy drodze na Żydaczów, zachowała się odnowiona kolumna pamiątkowa z 1876 roku. Co ciekawe, rozejm ten ostatecznie oddał pod władzę Turków południe Kijowszczyzny i Podola. W centrum Żurawna znajduje się oryginalny XIX wieczny ratusz. Obok do końca przedostatniego stulecia można było zobaczyć dom, w którym w 1505 roku urodził się „ojciec polskiej literatury” Mikołaj Rej. My zaś szukamy obecnego sanatorium przeciwgruźliczego dla dzieci, zajmującego teren dawnego, osiemnastowiecznego majątku Tomasza Żebrowskiego. Oprócz klasycystycznego pałacu, który całkiem spłonął w 1904 roku na terenie rezydencji ponad dwa stulecia temu założono angielski park, którym opiekował się belgijski ogrodnik Camil Jamme (zachował się po części) z takimi egzotycznymi roślinami jak lipa piramidalna, drzewo tulipanowe lub ginkgo. W pobliżu znajdowała się piętrowa oficyna i ujeżdżalnia z małym portykiem, które przetrwały do naszych dni. Do 1918 roku park zdobiła pięciometrowa kolumna z postacią Jana III Sobieckiego, później zrzucona do rzeki Krechowanki przez bolszewików. Co ciekawe, nad brzegiem Dniestru, na który wychodzą okna rezydencji, rosła stara lipa, pod którą król zawarł rozejm.
Po tym, jak stary pałac spłonął, postanowiono nie odbudowywać go, natomiast został rozebrany i w pobliżu zgodnie z projektem lwowskiego profesora Władysława Sedłowskiego wzniesiono nową piętrową rezydencję w stylu francuskiego neorenesansu. Zleceniodawcą był Antoni Skrzyński, do którego należało Żurawno. Przed drugą wojną światową mieszkalne komnaty pałacu zostały poszerzone. Jego gmach, nieco zniekształcony przybudówkami od tylnej strony, dotrwał do naszych czasów ze wszystkimi licznymi ozdobami zewnętrznymi. Jest tutaj portyk z balkonem, nad którym widnieją herby Skrzyńskich i Czartoryskich. Nad oknami znajdują się maszkarony kobiecych głów i stiukowe płaskorzeźby z wizerunkiem flag i broni – prawdopodobnie, danina pamięci bitwy 1676 roku. Drzwi głównego wejścia zdobi wytworne kucie, wysoki dach na rogu ma szpiczastą wieżę.
Wewnątrz również ocalało pierwotne zdobienie, ale w okropnym, na pół zrujnowanym stanie. Olbrzymi westybul dzieli kilka wewnętrznych czterobocznych kolumn, ozdobionych sztukaterią. Na piętro prowadzą okazałe drewniane schody o wspaniałych balaskach i rzeźbach. Tutaj właśnie znajduje się kominek z alabastru, z którego zawsze słynęło Żurawno – w pobliżu, na górze Bakocyn od dawien dawna funkcjonowała kopalnia alabastrowa. Sąsiednia sala balowa i jadalnia ozdobione wspaniała sztukaterią, niegdyś wymalowaną. Niestety, wielka rozeta, w której za czasów Skrzyńskich wisiał wenecki żyrandol, już w jednej czwartej odpadła. Mimo to wszystko można się spodziewać, że pałac odrodzi się, ponieważ obecnie trwają w nim aktywne prace remontowe. Co prawda, nie udało mi się dowiedzieć, co się zamierza tutaj umieścić po ich zakończeniu.
Dmytro Antoniuk, opracowanie tekstu Irena Rudnicka, 17.01.18 r.
lp
Leave a Reply