Ukrainiec, który pomógł uratować Warszawę. Marko Bezruczko

Generał Listowski w rozmowie z Petlurą oraz pułkownikami armii URL - Salskim i Bezruczką. Berdyczów 1920 r. (z archiwum A. Nieuważnego)Generał wojska Ukraińskiej Republiki Ludowej Marko Bezruczko wszystkie swoje wojny przeprowadził w sztabach. Być może właśnie z tego powodu, jego gwiazda jak wodza, zaświeciła mocniej już pod koniec walki wyzwoleńczej pod koniec drugiej dekady XX stulecia. Paradoksalnie, sztabowe sukcesy generała miały czy nie większe znaczenie, aniż działania jego wojskowych towarzyszy po broni na polu walki, ponieważ wyznaczyły one losy nie tylko Ukrainy, ale i sąsiedniej Polski, a być może, i całej Europy.

W 1920 roku Symon Petlura podjął ostatnią rozpaczliwą próbę ratunku Ukraińskiej Republiki Ludowej. Po podpisaniu  ukraińsko-polskiej umowy w Warszawie, która jest bardziej znana jako Umowa Warszawska, wojska sojusznicze obydwu państw ruszyły nad Dniepr przeciwko bolszewikom. W zjednoczonym ukraińskim wojsku były tylko trzy dywizje, do których dołączyli  uczestnicy Pierwszego Zimowego Pochodu pod dowództwem generała Mychajła Omelanowicza-Pawlenki. Wspólnym wysiłkiem 7 maja 1920 roku polskie i ukraińskie wojska zdobyły Kijów i odrzuciły bolszewików za Dniepr, lecz bardzo szybko szczęście odwróciło się od nich. Już po miesiącu, 6 czerwca 1920 roku, sojusznicy zostawili Kijów i zaczęli odwrót w kierunku Polski.

W lipcu wojska bolszewickie przebiły się pod Lwów i rozpoczęły natarcie na Warszawę. Niepodległość Polski stanęła przed wielkim zagrożeniem.
Warszawa zawdzięcza swoje ocalenie nie tylko Józefowi Piłsudskiemu, ale i wytrwałości ukraińskich żołnierzy i, oczywiście, wojskowym umiejętnościom ich dowódcy – Marka Bezruczki.

Zagrożenie dotyczyło także i starej Europy. Za Polską znajdowały się Niemcy – bardzo osłabione po wojnie, ogarnięte wielką inflacją, przygnębione Traktatem Wersalskim. To państwo było łatwym celem dla zewnętrznej agresji pod dosyć atrakcyjnymi dla biedniejszych warstw ludności hasłami. Gdyby „czerwonym” udało się dotrzeć do brzegów Renu, Europa, która była osłabiona wojną i ruiną, musiała by stawić czoło totalitarnej dyktaturze w samym swoim sercu jeszcze na początku lat 1920. To, co odbywało się w Polsce, na Węgrzech, Czechosłowacji, Wschodnich Niemczech po II Wojnie Światowej, przydarzyłoby się 20 lat wcześniej, tylko w jeszcze okrutniejszych okolicznościach i z dużo większym rozmachem.

Na szczęście, do tego nie doszło. „Cud nad Wisłą” na długo zatrzymał falę agresji Sowietów. Wspominając o wydarzeniach sierpnia – września 1920 roku, ludzie czasem zapominają o tym, że duże zwycięstwa często składają się z małych ciosów. Jeden z takich ciosów zadała Szósta Siczowa Dywizja Strzelecka pod dowództwem generała Marka Bezruczki Pierwszej Armii Konnej Siemiona Budionnego. Warszawa zawdzięcza swoim ratunkiem nie tylko Józefowi Piłsudskiemu, ale i wytrwałości ukraińskich żołnierzy i wojskowym umiejętnościom ich dowódcy.

Przyszły generał urodził się w miasteczku Wielki Tokmak pod Chersonem. Po szkole  studiował na seminarium nauczycielskim w Perejasławiu. Potem zdecydował się by zmienić zawód nauczyciela na karierę wojskowego i rozpoczął naukę jako junkier Odeskiej Szkoły Piechoty, którą ukończył w 1908 roku. Po tym Marka Bezruczkę już jako podporucznika skierowano do 106 Ufymskiego pułku, który stacjonował w Wilnie.
Marko Bezruczko rozpoczął swoją karierę wojskową na Ukrainie jako pomocnik kierownika  Generalnego Sztabu URL, a później – wojska Państwa Ukraińskiego (Hetmanatu). Od grudnia 1918 roku obejmuje on stanowisko kierownika osobistego oddziału Sztabu generalnego URL, od marca następnego roku – kierownika sztabu Zaporoskiej Brygady im. Semena Petlury, a od czerwca 1919 roku przebywa na tej samym stanowisku w korpusie Strzelców Siczowych pod dowództwem pułkownika Jewhena Konowalca.

Marko Bezruczko nie stał się legendą dla swoich żołnierzy, jak, na przykład, Petro Bolboczan czy Wsewołod Petriw przede wszystkim dlatego, że, w odróżnieniu od nich, pełnił swoją służbę przeważnie w sztabach i mało pojawiał się na ludziach. Takim jest los wszystkich sztabowców – oni, jak i ich praca są niedostrzegalne, lecz właśnie od sztabowców zależy sukces operacji wojskowych i jednocześnie życie i śmierć towarzyszy broni. O sztabowcach nieczęsto można usłyszeć we wspomnieniach historyków. Postać generała Bezruczki nie jest wyjątkiem – istnieje bardzo mało informacji o jego roli w wydarzeniach 1917-1919 lat – z tego okresu prawie nie ma o nim informacji w archiwach. Tak samo by się stał i w roku 1920, gdyby nie  fakt, że pod sam koniec wydarzeń walki wyzwoleńczej, los podarował mu szansę wystąpić jako „prawdziwy” wódz, i to w jednej z przełomowych bitew historii, skutki której wyznaczyły losy nie tylko Polski, ale i całej Europy.

Uzbrojony Hucuł i ukraiński tekst na projekcie plakatu Zdzisława Gedliczki. Repr. za: M. Pruszyński, Wojna 1920. Dramat Piłsudskiego, Warszawa 1994W 1920 roku Symon Petlura podjął ostatnią próbę wywalczenia niepodległości Ukrainy. Było jasne, że samotna i wykrwawiona Armia URL nie podoła słabo zorganizowanej, ale dużo liczebniejszej  i nieźle uzbrojonej kosztem trofeów Armii Czerwonej. Oprócz tego, trzeba było przebrnąć przez miejscowość wiejską, mieszkańcy której bardzo często w tym czasie przyznawali tylko jedną władzę – własną. Takie „wioski-państwa” pozwalali wchodzić na swoje terytorium tylko tym żołnierzom, do których mieli polityczne sympatie, a ostatnie mogły się zmieniać czy nie każdego dnia.

W takich warunkach trzeba było szukać sojusznika. Stała się nim sąsiednia Polska. Zgodnie z warunkami umowy, zawartej pomiędzy Piłsudskim i Petlurą 26 kwietnia 1920 roku, polska strona zobowiązywała się wesprzeć ukraińską armię. Nie za darmo – w zamian URL zrzekała się jakichkolwiek praw do terytorium Zachodniej Ukrainy. W wyniku tego paktu odbył się wspólny ukraińsko-polski pochód na okupowaną bolszewikami Centralną i Wschodnią Ukrainę, który rozpoczął się już pod koniec kwietnia…

Marko Bezruczko przed wojną polsko-rosyjską, jak i wiele jego towarzyszy, przebywał w obozach dla internowanych po przekroczeniu granicy z Polską w grudniu 1919 roku. Warunki pobytu nie byli najlepsze: żołnierze wojsk URL żyli w barakach, żywili się tym, co przynosili im intendenci, chodzili ubrani w swoje stare wojskowe mundury. Prawa do noszenia broni oczywiście nie mieli.

Generał Rydz-Śmigły przyjmuje defiladę w Kijowie, 7 maja 1920 r. (z archiwum A. Nieuważnego)Sytuacja Marka Bezruczki zasadniczo zmieniła się w styczniu 1920 roku. Właśnie wtedy on, wykonując zadania Głównego Atamana, zaczął formowanie 6 Siczowej Dywizji URL, 8 lutego mianowano go oficjalnym dowódcą tej formacji wojskowej. Cała dywizja została uformowana z internowanych ukraińskich żołnierzy i zaczęła swój szlak bojowy pod koniec kwietnia razem z polskim wojskiem. Po drodze do wyzwoleńców dołączali się ochotnicy. 7 maja 1920 żołnierze Marka Bezruczki zajęli Kijów. Na krótko – za miesiąc wojska opuściły miasto i powoli zaczęli się cofać w kierunku polskiej granicy. Cofali się wiedząc, że kolejna szansa do odzyskania niepodległości Ukrainy wypadnie nieprędko, czerwoni z dużym wysiłkiem odsuwali polsko-ukraińskie wojska od wszystkich naturalnych granic – rzek Rusawy, Murafy i Łozowej.

Na początku lipca 1920 roku czerwoni przekroczyli linię frontu pod  Proskurowem i dalsze działania wojenne odbywali się coraz to dalej na na Zachodzie. Na południowym skrzydle frontu sojusznicy częściowo powstrzymały wroga na Podolu. Tym czasem na północy budionowcy przez Równe przybliżyli się do Lwowa, a podstawowe siły Armii Czerwonej operowały na okolicach Warszawy. Upadek polskiej stolicy stał się całkiem realną perspektywą.

Marko Bezruczko, od lipca 1920 dowódca Średniej Grupy, razem z niewielką grupą polskich oraz ukraińskich żołnierzy udał się do się w twierdzy Zamoście. Właśnie tutaj zmierzyli się z I Konną Armią Budionnego. Ostatnia nie zdążyła na warszawski rozgrom wojsk Tuchaczewskiego i po klęsce zdobycia Lwowa, posunęła się bardziej na północ, w kierunku Zamościa, licząc na przejęcie inicjatywy. Ale 29 sierpnia czerwoni natknęli się na twierdzę Zamość. W tym dniu załoga Bezruczki z sukcesem odbijała atak kawalerzystów. Budionowcy – prowadzili natarcie ze wszystkich stron, zamierzając otoczyć obrońców. Z zachodu oni zniszczyli druciane ogrodzenie i, gdyby nie wysiłek setki Ukrainców, to wtargnęliby do miasteczka. 1 września kawaleria Budionnego wycofała się razem z pozostałym wojskiem czerwonych, odsuniętym na wschód od Warszawy w skutek «Cudu nad Wisłą».

Generał Bezruczko swoimi działaniami pogrzebał plany bolszewickiego dowództwa, aby otoczyć wojsko polskie i przedrzeć się na zachód do Niemiec. Chociaż podstawowe siły czerwonych pod dowództwem Tuchaczewskiego rozgromiono nad Wisłą, czerwone monstrum nadal było silne pod względem ilości żołnierzy, broni mu nie brakowało nawet po sześciu latach wojny. W tym czasie Bezruczko własnymi działaniami zburzył jeden ze stereotypów, popularny w otoczeniu wojskowych: z nie wiadomo jakiego powodu uważano, że ze sztabowca nie może wyjść dobry dowódca polowy, dlatego że lubi ciszę i bez mapy kroku nie zrobi. Chociaż praca oficera-sztabowca rzeczywiście odróżnia się od działań na polu walki, ale to nie znaczy, że sztabowiec nie może dowodzić wojskami na polu walki.

Po odbiciu nieprzyjacielskiego ataku w Zamościu, 6 Siczowa Dywizja poszła do kontrataku. We wrześniu-październiku 1920 roku ukraińskie oraz polskie wojska odzyskały Podole i wróciły do Naddnieprza. Ale w tym momencie generała oczekiwała niespodzianka. Bez konsultacji z sojusznikami polska strona podpisała separatystyczny rozejm z bolszewikami. Ukraińskie wojsko zostało sam na sam ze swoimi dążeniami niepodległościowymi. Następstwa były takie: w listopadzie 1920  Ukraińcy znów znajdowali się na wschód od Zbrucza. I ta kontrofensywa już wydawała się tragiczną apoteozą wszystkiego, co działo się wcześniej: przeprawiając się przez rzekę na granicy z Polską żołnierze ukraińscy wrzucali broń do rzeki, umyślnie uszkadzali pistolety oraz karabiny maszynowe, żeby już nikt z nich nie skorzystał…

Mogiła Narka Bezruczki na Warszawskiej WoliNie wiadomo, co zrobił ze swoją bronią Bezruczko. Ale to nie była osoba, która traci nadzieję. Na emigracji generał kontynuował aktywne działanie. Od maja po sierpień 1921 roku pełnił funkcję ministra obrony narodowej w rządzie URL na emigracji. Później zrezygnował z tego stanowiska na znak protestu przeciwko rządowej polityce. Zresztą, w 1927 wrócił do aktywnego działania i został członkiem 29. osobowego sztabu generalnego ministra obrony narodowej URL na wygnaniu generała Wołodymyra Salskiego. Jakiś czas prowadził aktywną społeczną oraz naukową działalność, był przewodniczącym Ukraińskiego Klubu, w 1931-1935 latach stał na czele ukraińskiej wojenno-historycznej organizacji w Warszawie, redagował i wydawał wojenno-historyczny miesięcznik «Za Kraj», napisał książkę «Ukraińscy siczowi strzelcy, pracujący dla Ojczyzny». Ale oprócz pracy społecznej trzeba było na coś żyć. Generałowi poszczęściło się znaleźć pracę w zawodzie, w polskim wojennym kartograficznym instytucie w Warszawie. W tym mieście, które uratował dzięki swojej odwadze, minęły ostatnie 20 lat jego życia. Szczególnie trudne okazali się dla niego ostatnie dwa – od 1939 Warszawa znalazła się pod niemiecką okupacją. Codzienną realnością były ubóstwo i terror okupantów. Nawet w tych warunkach Ukraińcy kontynuowali swoją pracę na rzecz odrodzenia ukraińskiego państwa – po śmierci ministra obrony narodowej rządu URL na emigracji, jego stanowisko zajął Marko Bezruczko, piastując go do śmierci 10 lutego 1944.

Na tym stanowisku generałowi  już nie nadarzyła się okazja do wysyłania do walki ani jednego żołnierza, chociaż w tym czasie w Europie szalała najokrutniejsza w całej jej historii, wojna. Grób Marka Bezruczki, przetrwał Powstanie Warszawskie, które zaczęło się pół roku po jego śmierci. Ten grób i dzisiaj znajduje się pośród innych grobów w prawosławnej części cmentarza na warszawskiej Woli.

Na podstawie materiałów z ukraińskich mediów,

Tłumaczenie Ania Szłapak, Krystyna Bej, HP

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *