Tysiące pokonanych kilometrów na rowerze. Polonista Tolstichin o trudach rowerowej pielgrzymki

Pielgrzymka rowerowa to dość “egzotyczny” i mało znany na terenach Ukrainy rodzaj pielgrzymek katolickich, mimo to, w tym roku odbyła się ona już po raz siódmy.

Standardowym dystansem jest odcinek od Charkowa do Berdyczowa, mierzący ponad 750 km. Dwa lata temu sokonali prawdziwego prawdziwego wyczynu i “nieco” przedłużyli swój wyjazd, docierając aż do Rzymu (ponad 3000 km). Rok temu, na znak „oddźwięku” dla trudnej sytuacji na Krymie i Wschodzie Ukrainy, rowerzyści odbyli pielgrzymkę w intencji pokoju na Ukrainie, przejechawszy całą Ukrainę, od Charkowa do Lwowa (1200 km). Natomiast w tym roku niewielka grupa dwukołowców postanowiła odwiedzić cztery kraje – Ukrainę, Białoruś, Litwę i Polskę, modląc się o pokój w czterech sanktuariach Maryjnych – w Berdyczowie, Budsławiu, Wilnie i Warszawie.

O wyprawie opowie uczestnik, a przy okazji nauczyciel języka polskiego z Chmielnickiego – Sergiusz Tołstichin.

Ile razy już uczestniczyłeś w podobnych przedsięwzięciach i dlaczego akurat pielgrzymka rowerowa?

Sergiusz Tolstichin: Ponad 10 razy, ale zawsze to były pielgrzymki piesze, z Chmielnickiego do Berdyczowa oraz z Kamieńca-Podolskiego do Latyczowa. Też jeden raz byłem w pielgrzymce na Białorusi. Natomiast temat rowerowy zainteresował mnie, kiedy przeczytałem o udziale o. Cypriana Czopa w wyprawie rowerowej z Kijowa do Madrytu. Byłem wtedy tak zachwycony, że zacząłem szukać możliwości jeżdżenia na Ukrainie. W ten sposób trafiłem do grupy rowerzystów z Charkowa, którzy taką pielgrzymkę rowerową od lat prowadzą. Poważna przygoda z rowerami rozpoczęła się dla mnie dwa lata temu ze wspaniałego wyjazdu z Charkowa do Rzymu. Nie będzie przesadą nazwać ją przełomową dla mnie, ponieważ po tamtych 3000 kilometrów w deszczu, wietrze i 40 stopniowych upałach, zrozumiałem, że długie wyprawy rowerowe to jest to, czego od lat pragnąłem.

Jaka była wyprawa w tym roku, które kraje odwiedziliście?

W tym roku do poznania mieliśmy cztery kraje: Ukrainę, Białoruś, Litwę i Polskę. Przejechaliśmy ponad 2500 km i zajęło to nam 21 dni. Odwiedziliśmy sanktuaria maryjne w każdym z tych państw, rozmawialiśmy z ludźmi, zwiedzaliśmy w miarę możliwości zabytki. Na pewno szczegółowa opowieść o wrażeniach nie da się ująć w tym wywiadzie.

A jednak proszę wkrótce opisać każde z tych państw.

Białoruś sprawiła wrażenie niezwykle zadbanego kraju, wszędzie fenomenalny porządek, dobre drogi, zadbane trawniki na poboczach, natomiast mało ludzi i mało małego biznesu. Ogromny kołchoz z niezwykle życzliwymi ludźmi. Litwa wydała nam się dość nieszczęśliwym państwem ze względu na walutę euro, przez którą miejscowe produkty cenowo nie mogą konkurować np. z polskimi. Poza tym Litwa jest przepiękna. No i Polska, nazywam ten kraj „Chinami Europy”, bardzo rozmaity, bogaty europejski kraj, prawdziwy lider Europy Wschodniej.

Jakie mieliście trudności w drodze? Gdzie nocowaliście? Jak odbierali was miejscowi ludzie?

Z pewnością mogę stwierdzić, że to była najmniej problemowa podróż spośród wszystkich dotychczas zorganizowanych. Nawet dętki żadnego razu nie złapaliśmy. Mieliśmy też problem z nocowaniem w namiocie, ponieważ prawie wszędzie dobrzy ludzie nas przyjmowali do siebie na nocleg. Generalnie nocowaliśmy w kościołach bądź u moich przyjaciół, na szczęście na tych terenach mam ich sporo. Wszędzie spotykaliśmy ogromne wsparcie dla nas, jak podróżników i jako Ukraińców. Mogę śmiało stwierdzić, że Białorusini, Litwini i Polacy na 200 proc. wspierają Ukraińców w ich dążeniu do tej prawdziwej Niepodległości.

Co najbardziej zapamiętałeś w tej pielgrzymce?

Myślę, że punktem kulminacyjnym była wizyta u 89-letniego jezuity Vytautasa Merkysa, który przez kilkadziesiąt lat był proboszczem w Chmielnickim w kościele św. Anny na Greczanach, który np. zbudował kościół Chrystusa Króla na Wystawce i wiele innych kościołów. Dla miejscowych katolików ojciec Merkys jest figurą legendarną, był on szczerze zaskoczony naszą wizytą. Mimo sędziwego wieku, ojciec wygłasza kazania, spowiada i ma wyśmienite poczucie humoru.

Jakie macie plany na następne wyprawy?

Następnego razu bardzo chcielibyśmy odwiedzić albo Medjugorie w Bośni i Hercogowinie, albo zorganizować wyprawę do Lourdes we Francji, Santiago-de-Compostello w Hiszpanii i Fatimy w Portugalii.

Słowo Polskie – Chmielnicki, 28.08.15 r.

 

 



 

 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 

{morfeo 947}

{youtube}{/youtube}

Skip to content