Do miasta sławetnego, metropolii handlu u wschodnich szlaków Rzeczypospolitej biegli z zachodu Niemcy i Włosi, ze wschodu i południa Grecy, Wołosi i nade wszystko od wyżyn Armenii i jezior malowniczych — Ormianie.
Przedstawiciele dwu światów i cywilizacji przystanęli tu zgodnie obok siebie, życie lwowskie przedziwnym ubarwili kolorytem, a z pomieszania przeróżnych narodów i obyczajów, ze zgrania przeróżnych temperamentów wyrosła tężyzna i bujność patrycjału lwowskiego.
Omal że temi samymi szlakami co ludzie, wędrowały pod Lwów i „różnej rasy” rośliny. Przyszły od zachodu jodła i buk, zaczem od ciepłych dziedzin Podola i Wołynia i z dalsza bo z ukrainnych rozłogów ruszyły wysłanki czarnomorskiej flory owe kłokoczki i trawy-palczatki, wyścielające zbocza na Żelaznej Wodzie. Tu przystanęły i w pomieszaniu rodzin i gatunków utworzyły dla polskiego florysty światek przedziwny.
Z bogatej ongi roślinnej szaty Lwowa pozostały niestety już strzępy zaledwie. Z zielonego diademu ubywa szmaragdów. Nie wszystkie okazy dotrwały do naszych czasów, a i tym, które pozostały, los zagłady pisany. Idą z nimi w zapasy burze i gromy i one to zmogły w roku 1842 okazały dąb rosnący poza cerkwią św. Jerzego. Wąskim lecz niszczącym szlakiem szedł orkan w roku 1897 przez Lwów i szalejąc w zachodniej części miasta, powyrywał na dolnej przestrzeni ogrodu Jezuickiego stuletnie drzewa z korzeniami. Główne jednak niebezpieczeństwo dla drzew starych leży w czym innym. Gwałtowna potrzeba rozrostu miast w ostatnich kilku dziesiątkach lat (Red.: Artykuł został napisany w 1926 r.) poniosła rydel i kielnię poza kręgi kotliny na wzgórza i poszarpała ich krasę zieloną.
Odsunęły się lasy od rogatek miasta a przecież do niedawna, jeszcze za naszej pamięci, las na Jałowcu prawie że zlewał swe rozhowory z szumem brzóz i świerków w Lyczakowskim parku. Poginęły a może strute oddechem miasta, skarlały w pokurcze niepłodne słynne czerechy kleparowskie.
Padła pod siekierą aleja drzew morwowych, prowadząca do dworku Ciesielskich, gdy plantowano parcelę pod gmach sanatorium na Lyczakowie. W ostatnich czasach dopełniły wreszcie miary zniszczenia ciężkie warunki wojenne. Ludzie zziębli przestali patrzeć na drzewa jak na szumiącą i śpiewem ptasząt rozegraną harfę. Cala poezja i urok drzewa rozblysły ludziom zmarzniętym i biednym w trzaskających na kominie polanach. Tak znikł zupełnie w oczach naszych szczątek pierwotnego lasu na Lonszanówce, tak zmiotła zagłada i „las pański” przy drodze pasieckiej.
Miała ongi roślinność Lwowa miłośników takich jak wojewoda Cetner, który na folwarku swym przedziwne sadził ogrody, zdobne w wymyślne klomby i rabaty, ocienione koroną wybranych drzew. Dużą stawą cieszył się ogród Majerowski, pełen przedziwnych nieraz osobliwości i niespodzianek.
Jednego miłościwego lata urodzaju i bogactw zawiesiła Pomona na czterdziestu dwu konarach jabłoni rozmarynowej do 6000 owoców, a krzew winogradowy białej Malagi ozdobiła wisiorami 82 okazałych gron. Wędrówki całe ciekawych ciągnęły wówczas do ogrodu Majera (przy dzisiejszej ulicy 3 Maja) oglądać te dziwa. Miała roślinność Lwowa swych poetów, malarzy i uczonych badaczy. Profesor Aleksander Zawadzki poświęcił florze Lwowa w roku 1836 sporą książkę o 230 stronicach. Dobrej metody użył przy nauczaniu botaniki profesor gimnazjalny
Langner, który dla ułatwienia uczniom studium przedmiotu wydał w roku 1854 coś w rodzaju przewodnika po plantacjach lwowskich, opisując drzewa i krzewy na nich rosnące. Młode to jeszcze byty wówczas te drzewa i krzewy po plantacjach. Lat ledwie trzydzieści minęło od czasu, gdy je sadził radca Keitzenheim na wałach Gubernatorskich. Jeszcze młodsze były ich siostrzyce nad brzegami Pełtwi na dzisiejszych walach Hetmańskich, a już kilkanaście lat zaledwie liczyło zielone poszycie Wysokiego Zamku, zamienionego przez gubernatora Lazańskiego w pełne uroku miejsce spacerowe. A były tu drzewa matuzale.
Słowo Polskie za: Mieczysław Opałek, Ziemia : dwutygodnik krajoznawczy ilustrowany : organ Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. R. 11, 1926, nr 21 , 24 kwietnia 2025 r.
Opis ilustracji: Pocztówka ze Lwowa, Park Kilińskiego, zbiory BN, kolekcja Janusza Wasylkowskiego
Leave a Reply