Łuczyniec – niegdyś własność Uruskich, potem Sobańskich, dziś Łaszkiewiczów, przybyszów zza Dniestru, w gruzach prawie leży; lasy dokoła wycięte, a te, które zostały, smutno się prezentują, z powodu zniszczenia, jakie sprawił ubiegłej jesieni obfity szron, nagle ścięty mrozem: dęby wyglądają jak olbrzymie słupy, obwinięte zielenią, – brak im konarów, a wierzchołki potrzaskane.
W Łuczyńcu, po roku 1853 przemieszkiwał lat kilka Apollo Korzeniowski i tu napisał „Czattertona”, dramat p.t. „Komedia” i „Dla miłego grosza”, a lubo datował je z Nieruszka, była to tylko poetycka fantazja. Nieruszkiem bowiem zwał się „nieruszony” nigdy siekierą gaj niewielki, malowniczo porastający na foremnym kolistym wzgórzu, wśród otwartego pola, nieopodal od drogi, wiodącej z Łuczyńca do Niemircza, na gruncie tego ostatniego majątku, którego ówczesny posiadacz, przyjaciel ś. p. Apollona, Stefan Buszczyński, darował mu był tę cząstkę ziemi; bo marzyło się rozmiłowanemu w jej piękności poecie, że tam sobie zbuduje kiedyś chatę i przepędzi w niej całe życie w błogiej niezależności od nikogo; anticipando więc stamtąd się podpisywał pod listami i utworami swymi. (Przypisek A. Pługa).
Szarogród uporządkował się; schludniejszy niż dawniуj, staruszek, pamiętający Witoldowe czasy, zasługuje na poszanowanie. Puszcza, kędy dziś miasteczko się wznosi, należała początkowo do Wasyla Karaczewskiego, potem Mykity Fomicza, z kolei weszła w skład dóbr stołowych biskupów kamienieckich; w 1583 ustąpił już zaludnioną osadę ksiądz biskup Marcin Białobrzeski Janowi Zamojskiemu, kanclerzowi wielkiemu koronnemu; syn jego dał ją w posagu córce, wydanej za Aleksandra Koniecpolskiego; ostatni z tego rodu przekazał Szarogród Walewskiemu; na początku zeszłego stulecia władają nim Lubomirscy, Sanguszkowie i w końcu dzisiaj hrabia Władysław Branicki. Z dawnych zabudowań pozostały resztki zamku, tak niegdyś groźnego dla Kozaków, a z tych resztek tylko gzymsatura na jednym budynku, gdzie dziś właśnie mieszczą się biura administracyjne klucza szarogrodzkiego; poważny bastion, niegdyś położony w środku fortyfikacji, ubrano w nową sukienkę, zostawiono mu tylko czapkę, – i za to Bóg zapłać, nikt by nie protestował; gdyby mu ją zdjąć chciano.
A warownia owa, ostatnia placówka podolska, w spoglądająca Dzikie Pola, była imponująca: obejmowała całe miasteczko, tulące się na wzgórzu; w obrębie ścian i walów ziemnych znajdował się kościół świętego Floriana, dom misji jezuickiej (późniejszy klasztor Bazylianów, dziś archimandria i szkoła duchowna) i synagoga w maurytańskim stylu, zbudowana w końcu XVI wieku; dochowała się ona pięknie do dzisiaj, tak wygląda, jak w chwili narodzin, brak jej tylko drobniejszych ornamentacji, ręką czasu strąconych. Wzgórze prawie zewsząd oblewała woda, u stóp murów wiła się Moraszka Sankowska (obecnie zwana Kiełbasną), rozlewająca się w liczne stawy i moczary. Najsłabszej pozycоi – około kościoła – broniły bastiony potężne, z nich zostały tylko resztki jednego, zamienionego na rezydencję dla proboszcza. Za panowania tureckiego zmieniła się postać rzeczy: zamek, do połowy zniszczony, rozsypywał się powoli w gruzy; ale że nowi władcy umiłowali Szarogród do tego stopnia, iż go małym Carogrodem przezwali (Kuczuk – Stambuł), więc w drugiej połowie utrzymywali stałe praesidium, a w jego obrębie wznieśli rodzaj karawan-seraju. Dziś nic z tego nie pozostało budynku, choć jeszcze przed pół wiekiem wcale pokaźnie wyglądał; resztki jego oblepili Żydzi sklepikami, w których się bawią drobnym handelkiem…
A jednak w końcu XVII stulecia wrzało tu życie: na garbach wielbłądzich ogromne skrzynie towarów szły z Kamieńca pod eskortą bośniackiej piechoty, kupcy z Kijowa, z za dnieprowej Ukrainy biegli tu, by się zaopatrzyć w produkcję Wschodu; głównym przedmiotem handlu były safiany, kilimki, koce, bakalie, wina greckie, a niekiedy broń przedniejsza.
Szarogród nadawał się do handlu, stał na granicy, gdzie się kończyło bezpośrednie tureckie panowanie, a zaczynał turecki protektorat: od Szarogrodu ku południowemu zachodowi leżał ejalet kamieniecki, ku południowemu wschodowi – kozaczyzna turecka (więc wasale) ku północy – Tatarowie, tureccy poddani, albo, dosadniej mówiąc, także tylko hołdownicy, zagarnęli Bar, Międzybóź, Satanów… Od granic Rzeczypospolitej daleko, wkoło wszyscy swoi… więc bezpieczeństwo wszelkie posiadał Szarogród.
Przechowały się tu słupy kamienne, wysokie na łokci 12 do 14, czworogranne: jeden obok cerkiewki na przedmieściu, Słobodą zwanym, drugi obok kościoła, a był i trzeci niedaleko cmentarza katolickiego, ale rozsypał się do szczętu. Zagadkowe ich znaczenie doprawdy: jedni utrzymują, że to miejsce publicznej pokuty, inni nazywają je strażnicami, jeszcze inni widzą w nich zabytek tureckiego panowania. Już to za wiele pozostałych na Podolu pamiątek spychamy na barki tureckie.
Uporządkował Walery Franczuk na podstawie tekstu Dr. Antoni J. (Rolle), „Po małych drogach”, „Kłosy”, 1884 r., t. XXXVIII, Nr 980, s. 237-238, 7 października 2018 r.
lp
Leave a Reply