Ich wszystkich, mieszkańców Derżanówki, zabierano w nocy lub o świcie. Funkcjonariusze NKWD włamywali się do chat, chwytali zaskoczonych gospodarzy i pod eskortą wieźli do więzienia w Kamieńcu Podolskim.
Jeżeli ofiary nie było w domu, chwytali jego sąsiada lub krewnego. Przecież wracać „z pustymi rękami” do centrali NKWD nie wolno było.
Choć Derżanówka była niewielką wsią, jednak według ilości represjonowanych w latach 30., jest druga po Dunajowcach. Przecież krwawe tornado wielkiego głodu i represji przeszło po jej domach ze szczególną wściekłością. Rzecz jasna, że jedną z przyczyn tej biedy było to, że prawie wszyscy niewinnie zamordowani byli katolikami narodowości polskiej.
Jak wiadomo, żołnierze walczący na wojnie, przed ostatnim atakiem wspominają swoich bliskich i krewnych. Wiedzą dobrze za co giną. A o czym w ostatnich chwilach życia na ziemi myśleli chłopi, którzy zostali wywiezieni do katowni NKWD po dzikich oskarżeniach, już nikt nigdy się nie dowie. Dość dużo zamordowanych wtedy to ludzie „ciemni”, analfabeci, zaprzęgowi, stróżowie, robotnicy. Czy mogli prowadzić agitację antysowiecką i przekonywać do kontrrewolucji i szpiegostwa, nie mając elementarnej wiedzy lub wysokiego poziomu intelektualnego? Jednak katów z niebieskimi naramiennikami NKWD to wcale nie interesowało. Dostali plan morderstwa, o realizację którego raportowali przed okrutnym Stalinem i jego stadem.
O tym wszystkim mówili w występach uczestnicy smutnego wydarzenia – otwarcia upamiętniającego znaku „Ofiarom głodu i represji”, postawionego na skrzyżowaniu dróg przy wjeździe do wsi. Uczestniczyli w nim sekretarz Rady miasta Dunajowce Mikołaj Ostrowski i urodzeni w Derżanówce – deputowana tejże Rady Ludmiła Krasowska i podolski poeta, prawnik Józef Osecki.
Właśnie oni włożyli sporo wysiłku, aby uwiecznić pamięć o rodakach. Wnuk rozstrzelanego Adama Oseckiego – Anatol, przywiózł ziemię z miejsca śmierci dziadka i innych chłopów w Kamieńcu Podolskim i ziemia ta została złożona pod pamiątkowym znakiem. Wszystkie ofiary strasznego terroru zostały wspomniane minutą ciszy.
Poświęcenia znaku upamiętniającego męczenników dokonali przedstawiciele konfesji religijnych. Obecni złożyli kwiaty i zapalili znicze. Wspomnieli w ten sposób wszystkich niewinnie zamordowanych, których w latach 30 nikt nie odprowadził w ich ostatnią drogę. Człowiek żyję dopóki o nim pamiętają.
Lidia Baranowska na podstawie informacji Franciszka Micińskiego, 08.11.17 r.
lp
Leave a Reply