25 lat temu, we wrześniu 1993 roku terytorium Polski oficjalnie opuścił ostatni żołnierz, należący do armii nieistniejącego już wówczas Związku Radzieckiego. Pozostały po nich zrujnowane budynki, katastrofa ekologiczna i straty szacowane na 6 mld zł.
Operacja wyprowadzenia z terytorium Polski wojsk sowieckich zaczęła się w grudniu 1990 r. Armia sowiecka, od 1945 r. stacjonująca w krajach satelickich wobec ZSRS, jesienią roku 1989 nie miała już po prostu powodu, by w nich stacjonować. Jej dokładna liczebność nie jest znana, ale łącznie tworzyły ją cztery grupy: Centralna – w Austrii, Czechosłowacji i na Węgrzech, Południowa – w Bułgarii oraz Rumunii, Zachodnia – w Niemczech i wreszcie Północna w Polsce.
Wojska sowieckie stacjonowały w 60 garnizonach, ulokowanych na terenie 21 polskich województw – tworzyły one pas biegnący ze wschodu na zachód i w pobliżu granicy niemieckiej rozchodzący się na północ i południe. Żołnierze mieli do dyspozycji 15 lotnisk (9 na ich wyłączny użytek i 6 wspólnie z Polakami), 8 poligonów, 4500 m wybrzeża morskiego i 3 ha nabrzeży portowych z infrastrukturą; 23 bocznice kolejowe (64 km), 12 magazynów paliw i ok. 8 tys. mniejszych obiektów.
Ocenia się, że sowiecki sprzęt bojowy i technika wojskowa znajdujące się w Polsce były przeznaczone w tym czasie dla minimum 300 tys. żołnierzy.
Strona polska domagała się od Rosjan rekompensaty finansowej za użytkowanie i zniszczenie mienia – Rosjanie odpowiadali, żądając zapłaty za wybudowane przez nich i pozostawiane nieruchomości. Patową sytuację usiłowano rozwiązać najpierw tzw. wariantem zero, czyli wzajemną rezygnacją z odszkodowań, później zaś kontrowersyjnym pomysłem stworzenia mieszanych, polsko-rosyjskich spółek, które zarządzałyby pozostającym w Polsce majątkiem. Dla strony polskiej było to jednak nie do przyjęcia z przyczyn zarówno propagandowych, jak i czysto praktycznych. Nawet symboliczna obecność sowieckich struktur militarnych sprawiłaby, że sukces transformacji wyglądałby – przynajmniej w oczach obywateli – na połowiczny. Powody praktyczne były jeszcze ważniejsze: podobne spółki stwarzałyby potencjalnie zbyt łatwą okazję do infiltracji Polski przez rosyjskie służby czy wręcz powiązane z nimi struktury mafijne.
Ostatecznie negocjacje zakończyły się kompromisem i kontrowersyjny zapis o polsko-rosyjskich spółkach joint venture nie znalazł się w podpisanej 22 maja 1992 r. umowie między Rzeczpospolitą Polską a Federacją Rosyjską.
Wycofanie sowieckich wojsk z polskich garnizonów było sporym przedsięwzięciem. Oprócz żołnierzy i towarzyszących im cywili w kierunku wschodniej granicy musiało wyruszyć blisko 600 czołgów, niemal 1000 transporterów opancerzonych, 390 dział, 20 wyrzutni rakiet, a także 200 samolotów; oprócz tego trzeba było odesłać 144 śmigłowce, 94 tys. ton amunicji i ok. 400 tys. ton innego wyposażenia wojskowego. Do załadowania wszystkiego finalnie konieczne okazało się zorganizowanie 5203 transportów kolejowych, wyposażonych łącznie w 22934 wagony. Użyto również ponad setki pojazdów ciężkich.
Pierwsze jednostki opuściły Polskę jeszcze nieoficjalnie w roku 1989, ale za początek operacji formalnie uznaje się 8 kwietnia 1991 r., kiedy z Bornego Sulinowa wyjechał dywizjon rakiet taktycznych R-300 ze 116 Orszańskiej Brygady Rakiet Operacyjno-Taktycznych przystosowanej do odpalania rakiet z głowicami jądrowymi.
17 września 1993 r. dowódca Grupy Północnej gen. Leonid Kowaliow na dziedzińcu Belwederu zameldował prezydentowi Lechowi Wałęsie o zakończeniu wyprowadzania wojsk z terenu Polski. 18 września o godz. 5.30 z warszawskiego Dworca Wschodniego pociągiem w kierunku Moskwy odjechało już tylko 24 oficerów, w tym pięciu generałów. Oficjalnie był to koniec sowieckiej obecności militarnej nad Wisłą, choć nieoficjalnie rosyjskie placówki – w Czeremsze, Warszawie i Zbąszynku – funkcjonowały do 1994 r. Należały one do Misji Wojskowej Federacji Rosyjskiej nadzorującej ewakuację armii z terytorium zjednoczonych już Niemiec.
Ślady sowieckiej obecności były jednak widoczne jeszcze długo. Według ekspertów ani jedna z pozostałych nieruchomości nie nadawała się do natychmiastowego wykorzystania. Po pierwsze, były zrujnowane, po drugie zaś brakowało im jakiejkolwiek dokumentacji prawnej. Spora bowiem część tych obszarów była wyjęta spod polskiej administracji i formalnie w zasadzie nie istniała. Ale zniszczenia dotyczyły nie tylko obiektów czy budynków, lecz i przyrody. Wiele miejsc znajdowało się na granicy katastrofy ekologicznej – Sowieci budowali źle zabezpieczone składy ropy, paliwa lotniczego i benzyny, które zanieczyszczały ziemię i podziemne ujęcia wody rtęcią, niklem i chromem.
W sporządzonym później raporcie koszty przebywania wojsk ZSRS na ziemiach polskich oszacowano na blisko 6,3 mld zł.
Słowo Polskie na podstawie informacji dzieje.pl, 20.09.18 r.
lp
Leave a Reply