27 maja 2020 roku. Z Żytomierza ruszyliśmy trasą na Owrucz. Trzeba powiedzieć, że jest ona już prawie odnowiona i całkiem dobra do miasta Czerniachów, dalej, do Korostenia, jeszcze stara, ale bez dziur. W byłej stolicy drewlańskiej musieliśmy zbadać teren, na którym były ewentualne pochowania Polaków i Ukraińców z 1920 roku.
Korosteń pod czas kontrofensywy Armii Czerwonej jesieną-zimą 1943 był praktycznie całkowicie zruinowany i tylko jeden budynek z czasów dokomunistycznych udało się nam zobaczyć. Natomiast przy dworcu głównym znaleźliśmy szereg dziwnych kurhanów. Miejscowi krajoznawcy mówią, że to teren dawnego cmentarza. Owszem, znalezliśmy starą polską mogiłę z 1840 lat, ale żadnej z roku 1920. Jednak, na jednym z kurhanów jest tablicą ku czci tych, którzy oddali swoje życze za niepodległą Ukrainę. Obok – pomnik załogi pociągu pancernego Armii Czerwonej. Widocznie, że dekomunizacja w Korosteniu jest trochę dziwna, bo dalej jest także pomnik Szczorsa, z którego zdjęto sierp i młot i zamieniono to na ukraiński trójząb…
Jak dowiedzieliśmy się później, będąc już poza miastem, w jednym z tych kurhanów może być mogiła oficera Wojska Polskiego Wacława Policzkiewicza, poległego w boju pod Borodianką. Mamy stare zdjęcie z tego miejsca i spróbujemy następnym razem go zlokalizować.
Naszym następnym punktem była wieś Nowy Dorohyń za Narodyczami, już bliżej granicy białoruskiej. Proboszcz miejscowej prawosławnej cerkwi pw. Narodzenia NMP o. Iwan Holub, zabrał nas na miejscowy cmentarz. Tam od lat leżał granitowy kamień, pod którym, jak opowiadała jego babcia, są polscy żołnierze, zabici przez bolszewików w okolicy. Chociaż Polaków w Nowym Dorohyniu już niema, ale o. Iwan hojnie zawsze dbał o tą mogile. Od niedawna Towarzystwo Polaków Korostenia postawiło na nią krzyż i tablicę, na której po polsku i ukraińsku jest napisane: „W mogile tej spoczywają polscy żołnierze. Ułani Jazdy Wojska Polskiego. Zginęli tu, rozstrzelani w 1920 roku, podczas wojny polsko-bolszewickiej, w walce o wolność tej ziemi. Śpij kolego w ciemnym grobie, niech się Polska przyśni Tobie…”.
Mimo to, że o. Iwan należy do Moskiewskiego patriarchatu, on od razu pogodził się odmówić modlitwę w intencji zabitych polskich żołnierzy tuż, przy grobie, co było dla nas wszystkich bardzo wzruszające.
Rudna Baranowska, leżąca na południu od Korostenia, stała się naszym kolejnym punktem podróży. Dziś w tej wiosce pozostało tylko dwie stare babcie. Cmentarz znajduje się dwa kilometry od Rudni, przy drodze z ruinami obór byłego kołchozu. Pod wielkim krzyżem ze słów Pani Wiktorii Laskowskiej-Szczur, leżą ponad 170 polskich żołnierzy, zaskoczonych rano bolszewikami w polu pod Rudnią w pażdżierniku 1920 roku. Pani Wiktoria stara się teraz o godne upamiętnienie tego miejsca, na którym chce postawić pomnik. Każda pomóc w tej sprawie będzie jej korzystna. Przecież nie tak wielu, szczególnie na Żytomierszczyżnie, jest mogił 1920 roku z taką dużą liczbą wojskowych tam leżących.
Dmytro Antoniuk, 21 czerwca 2020 r.
Leave a Reply