O tylu pozytywnych i dobrych wiadomościach z Kijowa oraz innych miejscowości na Ukrainie po 23 lutym 2014 roku można było tylko marzyć. Od 2010 roku „stalowe szczęki” Partii Regionów powoli zaciskały się na gardle ukraińskiego narodu. Coraz to pogarszające się warunki prowadzenia biznesu, brak wsparcia dla rozwoju mniejszości narodowych na Ukrainie, i zwiększająca się przepaść pomiędzy biednymi i bogatymi doprowadziły do sytuacji, gdy obywatele Ukrainy, w tym i Polacy, powstali i dokończyli Rewolucję, rozpoczętą jeszcze w 1991 roku.
Nie skończyło się na tańcach i okrzykach „Kto nie skacze, ten Moskal”. W trzeciej dekadzie stycznia sytuacja pogorszyła się na tyle, że wojna dosłownie wisiała w powietrzu.
Ciała aktywistów Majdanu zaczęto odnajdywać w lesie oraz rzece Dniepr, represje reżimu Janukowicza doprowadziły do ucieczki kilkudziesięciu polityków i członków Automajdanu za granicę. Ukraińska drogówka odebrała prawo jazdy pod pozorem nie zatrzymania się na wymóg milicjanta prawie 500 osobom.
Nie zważając na to Majdan rósł w sile, w styczniu rozpoczęły swoją działalność obwodowe ośrodki Krajowego Stowarzyszenia Majdan, do członków którego na Podolu weszli także Polacy. Zaczęli przygotowania do przejęcia administracji obwodowej oraz złożyli list do konsulatu RP w Winnicy z prośbą zakazu wydania wiz członkom winnickiego ośrodka Partii Regionów. Autorytarne władze odpowiedzieli aresztami i wszczęciem dochodzeń kryminalnych wobec najaktywniejszych… To nie poskutkowało.
W drugiej połowie lutego doszło do próby krwawego stłumienia ukraińskiego ruchu wyzwoleńczego. Janukowycz oraz minister spraw wewnętrznych Zacharczenko opracowali plan, który w ciągu 30 minut miał doprowadzić do rozpędzenia kijowskiego Majdanu. Zaczęli ginąć ludzie. Jak w 1937-38 latach na liście zamordowanych znaleźli się najbardziej aktywni obywatele Ukrainy, średni wiek zabitych stanowił 33 lata.
W pewnym momencie Europa spróbowała ingerować i Radosław Sikorski przez całą noc namawiał Janukowicza do złożenia broni. Jałowe porozumienie nie zostało zaakceptowane przez Majdan, krwawemu prezydentowi dano czas do rana 22 lutego, by on podał się do dymisji. Tyran nawet nie myślał o tym. Ale sytuacja wyszła spod jego kontroli. Jurij Łucenko przywiózł do Kijowa lwowską milicję, która złożyła przysięgę na wierność ukraińskiemu narodowi a oddzielne jednostki wojskowe odmówiły posłuszeństwa ministrowi obrony Lebediewu.
Dalej reżim zaczął sypać się, jak domek z kart – pierwszy, kto to poczuł, był premier Azarow albo Azirow (tak go przezwano, bo za cztery lata przy władzy nie nauczył się języka ukraińskiego), w Radzie Najwyższej powstała nowa większość parlamentarna, która za tydzień od 22 lutego uchwaliła więcej ustaw, niż za cztery poprzednie lata… Za 10 dni obalono ponad 50 pomników Lenina od Zakarpacia do Krymu. Z więzienia wyszła liderka opozycji Julia Tymoszenko.
Czy docenią to rodziny ponad 90 zamordowanych bohaterów Majdanu? Czy zrozumieją Ukraińcy, że w pewnym momencie dopuścili się ogromnej pomyłki i wybrali dwa razy recydywistę na prezydenta? Na to pytanie da odpowiedź czas. Ale po euforii i radości przyjdzie otrzeźwienie i nowy ukraiński rząd będzie podejmował czasami bardzo niepopularne decyzje, które będą skierowane na ratowanie ukraińskiej gospodarki.
Najważniejsze jest to, że Ukraina obudziła się po bardzo długim śnie, który trwał nie od 1991 roku, i nawet nie od 1920 roku, kiedy pojawiła się pierwsza szansa na niepodległość, ale od roku 1792, kiedy Rosja okupowała I RP, nie dając ani cienia szansy na zrealizowanie idei o Rzeczpospolitej Trojga Narodów. Wschodni sąsiad dziś znów koncentruje wojsko na swojej granicy zachodniej i kto wie – czy nie przygotowuje zbrojnej interwencji, jak w Gruzji?
Jerzy Wójcicki
Leave a Reply