Pozostała na zawsze wierna… Grażyna Deniszczyk

29 listopada 2013 roku po 73 latach życia zmarła szanowana przez wszystkich Polaków Winnicy Grażyna Deniszczyk. Przez wiele lat pełniła ona funkcję starosty polskiej szkoły niedzielnej przy Konfederacji Polaków Podola, była aktywną działaczką na rzecz odrodzenia kultury i tradycji polskich na Kresach, członkiem „Ukraińskiego memoriału”. W czasach II Wojny Światowej była łączniczką AK a potem wieloletnią zesłanką w sowieckich łagrach. Oprócz tego, nie zważając na trudności, pracowała ile mogła, do 70 roku życia leczyła ludzi. Pani Grażyna przeżyła bardzo trudne życie. Napisała książkę, która wygrała w warszawskim konkursie „Los Polaków na Wschodzie”..

Śp. Grażyna urodziła się na terenach II Rzeczpospolitej Polskiej, na dzisiejszej Białorusi. Oprócz niej w rodzinie było 6 innych dzieci, też same dziewczynki. Część ich pozostała na Białorusi, druga część wyjechała do Polski. A Grażyna trafiła do Winnicy. Razem ze starszymi siostrami pomagała polskiej AK, jako łączniczka. Miała wtedy 12-13 lat. Rodzina Grażyny przeżyła trzy okupacje – sowiecką w 1939 roku, potem niemiecką w 1941 roku, i znów radziecką w 1944 roku. Ojciec był leśniczym. Jak przyszli „wyzwoliciele” ze wchodu stracił cały swój majątek.

Losy AK-owców na terenach zajętych przez armię sowiecką, są powszechnie znane. Byli oni prześladowani i mordowani w więzieniach NKWD oraz po pseudoprocesach sądowych. Grażynę też szukali. Nawet kiedy wyszła za mąż, zmieniła po wojnie nazwisko, skończyła technikum medyczne. Gdy w 1951 roku była  w 6-m miesiącu ciąży odnalazło ją NKWD – za „zdradę Ojczyzny”. Za to, że w wieku 12 lat nosiła listy do polskiej partyzantki trafiła na 10 lat do łagrów. W Workucie urodziła dziecko, które przetrwało tylko dzięki temu, że jego matce pozwolono sortować marchew, kapustę i buraki. Ze zgniłych resztek wyciskała sok dla dziecka. Jednak po 2 latach syna Grażynie odebrano i oddano do sierocińca…

Tak zwanej „rehabilitacji”, zmniejszenia czasu więzienia, Grażyna doczekała się dopiero w 1956 roku. Ale wolnością nie zdążyła nacieszyć się. Wkrótce została zesłana na dodatkowe 5 lat do Kazachstanu. Tam pracowała jako lekarz-rentgenolog bez żadnej osłony od promieniowania. W tych czasach jeszcze nikt nie rozumiał co to znaczy radioaktywność. Grażyna zachorowała na białaczkę, myślała, że niedługo umrze. A pracowała po 12-14 godzin dziennie przy aparacie rentgenowskim! Jak opowiadała potem pani Deniszczyk ze łzami na oczach, że uratowała ją żarliwa wiara w Boga. Modliła się codzienne i nie wiadomo jak, jednak wyzdrowiała.

Po wysyłce do Kazachstanu, Grażyna nie mogła wrócić do stron rodzinnych. Mąż, który cierpliwie czekał na jej powrót, i też był szykanowany przez władze, odnalazł ją i w Kazachstanie  się połączyli znów. Zdecydowali, by jechać do Winnicy, gdzie mąż miał daleką rodzinę. W Winnicy Grażyna Deniszczyk skończyła Instytut Medyczny i pracowała tutaj jako lekarz do końca życia. Syn urodzony w lagrze niestety miał słabe zdrowie i przedwcześnie zmarł, nie dożywszy nawet 50 lat. Zrozpaczona matka bardzo ciężko przeżyła śmierć swego dziecka, który też wycierpiał swoje w lagrach i sierocińcu.

Grażyna Deniszczyk była Polką z krwi i kości. Konfederacja Polaków Podola złożyła na jej grobie wieniec z napisem „Drogiej Grażynie, bojowniczce o wolność”. Ona bardzo dużo przyczyniła się do rozwoju tej polskiej organizacji społecznej, a przede wszystkim szkoły niedzielnej języka polskiego, przez wiele lat będąc jej starostą, tak i rozwoju polskiej kultury na Podolu. Lata współpracy z Panią Grażyną były najlepsze w historii polskiej szkoły przy KPP. Ona miała podejście do ludzi, była bardzo pogodna, uśmiechnięta, nie zważając na okrutny los. Niestety groźna choroba, wylewy, trzy zawały serca, a także wiek i choroba zabrały ją do lepszego świata. Wieczna jej pamięć, aktyw Konfederacji Polaków Podola był na pogrzebie, nie zważając na dzień powszechny. Wieczny odpoczynek racz jej dać Panie…

Ania Szłapak, bwp

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *