Polacy Charkowa – popierają Majdan i opiekują się mogiłami oficerów polskich

Interes do Polaków na Ukrainie, a szczególnie – na wschodzie tego państwa, wzrósł szczególnie po Majdanie, czyli tak zwanej ukraińskiej Rewolucji Godności. Po dramatycznym apelu Polaków z Donbasu, dziennikarzom „Słowa Polskiego” udało się na temat obecnej sytuacji rodaków, mieszkających na pograniczu z Federacją Rosyjską porozmawiać z prezes Charkowskiego Stowarzyszenia Kultury Polskiej, Józefą Czernijenko.

Jak krótko można opisać waszą teraźniejszość w Charkowie?

Józefa Czernijenko: – Obecnie sytuacje jest w miarę spokojna, bo ludzie zmienili swoje poglądy na Majdan, oraz na inne aspekty życia w realiach niepodległego państwa ukraińskiego.

W sensie że oceniacie te przemiany pozytywnie? I kiedy nastąpił ten przełom w świadomości?

– Mieszkańcy Charkowa oceniają to, co się działo w ostatnim roku na Ukrainie, bardzo pozytywnie i pomagają osobom, które przyjechały z Donbasu. Nie potrafię dokładnie powiedzieć, kiedy taki przełom nastąpił, ale kiedy na Donbasie ocena działań władz centralnych w Kijowie w oczach mieszkańców tego regionu pogorszyła się, to u nas na odwrót – ona się polepszyła, bo ludzie spojrzeli na to wszystko z perspektywy skutków wojny i zniszczeń infrastruktury w obwodach donieckim i ługańskim. Wtedy z przerażeniem zrozumieli, że takie same wydarzenia mogłyby mieć miejsce także na ich podwórku.

Jak traktowano u was Majdan?

– My w Charkowie też mieliśmy takie miejsce, plac na którym zbierał się i Majdan i Antymajdan. Na ten drugi przyjeżdżali prorosyjsko nastawieni ludzie całymi autobusami z Rosji, a nasza milicja się nie wtrącała w konflikt. Wtedy też bito ludzi, próbowano pokazać Majdan, jako antykonstytucyjne działania. Nasze władze popierały wtedy deputowanych rosyjskiego pochodzenia z Partii Regionów.  Prawie wszystkim kierowała partia Janukowicza. Sytuacja zmieniła się po Majdanie. Przed tą zmianą – w telewizji, radiu nasz gubernator, członkowie Rady Miasta, a nawet – przedstawiciele kultury, otwarcie popierali Berkut, bijący ludzi w Kijowie oraz Antymajdan. Lecz z czasem ludzi zrozumieli że nie chcą powrotu do reżimu, który stworzył Janukowicz. Tu, w Charkowie, my doceniamy wolność, żeby nami nie kierowali obcokrajowcy, jesteśmy samodzielnym państwem, dlatego chcemy żeby Ukraina była wolna.

Czy istnieje w Charkowie stereotyp Lwowa – miasta banderowców?

– Nie, absolutnie. Jeszcze przed Majdanem często wyjeżdżaliśmy do Lwowa na różne letnie, albo zimowe wycieczki, młodzież jeździła na wakacje, studenci oraz uczelnie współpracowali między sobą. Lwów to miasto bardzo tolerancyjne. Mieszkają tam różne mniejszości narodowe – i Ukraińcy, i Żydzi, i Rosjanie, i Polacy. Nie było między nami sprzeczek, staraliśmy się szanować nawzajem.

Pani reprezentuje jakieś media polskie czy polską organizację społeczną w Charkowie?

– Tak, jestem prezesem Stowarzyszenia Kultury Polskiej w Charkowie, które powstało jeszcze w 1991 roku. Do 1997 roku byłam zastępcą prezesa, a po 1997 roku stanęłam na czele tej organizacji. Założyliśmy pierwszą gazetę w języku polskim na południowo-wschodniej Ukrainie, robiliśmy przez trzy lata audycje radiowe (2005-2008) – program „Dzień dobry”. Tą audycję nadawano cotygodniowo. Informowaliśmy o podróżach do Polski, zabytkach, znanych Polakach, poezji polska w oryginale i w tłumaczeniu, muzyce…

W jednej z dzielnic Charkowa znajduje się miejsce pochowku znacznej ilości oficerów polskich, z tak zwanej „listy katyńskiej”. Czy wasza lokalna polska organizacja upamiętnia te zbrodnie?

– Tak, robimy to co roku. W kwietniu zawsze uczestniczymy w Mszy świętej w intencji ofiar NKWD. 1 albo 2 listopada, i 15 sierpnia zawsze wspominamy zamordowanych Polaków. Na tym cmentarzu spoczywają nie tylko „katyńskie” ofiary, ale także inni Polacy z Charkowa. Tam, na przykład jest pochowany mój wujek, który został zastrzelony przez NKWD w 1938 roku. On mieszkał kiedyś w Rosji. Teraz w Charkowie na tablicy w miejscu zbiorowych mogił Polaków znajduje się tablica, na której jest podane także jego nazwisko i data śmierci.

Jak się układa współpraca miejscowych Polaków z polską placówką dyplomatyczną w Charkowie?

– O samego początku ściśle z nią współpracujemy. Staramy się wszystko robić razem. My Polacy ze wschodu, mieszkamy daleko od kraju naszych przodków i musimy być jedną rodziną.

Czy odczuwacie wpływ Rosji?

– Przy naszej Radzie Miasta działa  Rada Koordynacyjna. Prezesi z różnych organizacji, zrzeszających mniejszości narodowe, zbierają się razem raz na kwartał i realizują wspólne projekty. Na swoje własne imprezy też zapraszamy nie tylko Polaków. Dzielimy się własnym doświadczeniem z Białorusinami, Niemcami, Żydami. Rosjanie też w tym trochę uczestniczą. Oni organizują konferencje na uniwersytetach oraz Festiwal Rosyjskiej Kultury. My robimy Festiwal Muzyki Polskiej oraz Ukraińskiej im. Karola Szymanowskiego, w którym uczestniczy około 300 uczniów, w wieku do 15 lat z różnych miast Ukrainy, a także z zagranicy. To przedsięwzięcie odbywa się na wysokim poziomie a jury składa się wyłącznie z fachowców, na przykład jego stałym członkiem jest rektor Uniwersytetu Sztuki w Charkowie.

Rozmawiał Jerzy Wójcicki, opracowanie Ania Szłapak

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *