Oczywiście, całe połacie podolskiej ziemi potrafiły zachować polski charakter narodowościowy. Zwłaszcza w czasie rewolucji bolszewickiej wykazywały one głębokie przywiązanie do wartości innych niż szerzone przemocą przez nowych władców, bo zakorzenionych w świadomości narodowej i religijnej.
Tak jedna z pamiętnikarek Dunin-Kozicka kreśliła sytuację polskości na Podolu:
Tą niedostępną dla burz rewolucji i bolszewizmu epoką polskości i wiary były, zwartą masą przez lud polski, przez tak zwanych „Mazurów” zamieszkałe, niemal do Płoskirowa przylegające, wsie: jak Zarzecze, Hreczana, Maćkowce, Szaraweczka i dalsze nieco: Malenicze, Różyczna, Leźniów, tak owymi dziarskimi Mazurami zapełnione, że parafia płoskirowska liczyła około dwudziestu tysięcy wiernych katolicyzmowi dusz […]. Nie tak odległy od Płoskirowa Gródek był jeszcze mocną
placówką polskości – okolice jednak Felsztyna, Szarawki, Satanowa uległy już częściowemu zruszczeniu, wobec zruszczenia osadników jakby niewielkimi plamami wśród przeważających nad nimi Rusinów. Najdalszy Bar i Jałtuszków tylko niezachwianym katolicyzmem wykazywał dawną swą łączność z macierzą. Płoskirowscy natomiast Mazury, całymi wioskami w tym zakątku Podola osiadali, zachowali swoistą gwarę ludową, nie znając nawet języka ruskiego, nie zawierając nigdy małżeństw mieszanych, obchodząc święta wedle nowego stylu, nosząc się w stroju z biłgorajska (Lubelskie), tworzyli tu prawdziwie „małą Polskę” do tego stopnia, że zapełniony Żydami Płoskirów był pod zaborem rosyjskim miastem zupełnie polskim, gdyż we wszystkich sklepach i na ulicach tylko ten język się słyszało.
Według spisu ludności przeprowadzonego w Cesarstwie rosyjskim w 1897 r. ludność polska w guberni podolskiej wynosiła 69 156 osób. Rzymsko-katolickich wyznawców szacowano tutaj według tego samego spisu na około 262 738 osób. Nie ma wątpliwości, że znaczna część prawie 200 tysięcznej rzeszy podolskich katolików, nieposługujących się językiem polskim, wywodziła się z tradycji polskiej. Nie używając już na co dzień mowy ojczystej, rzymscy katolicy na Podolu byli z nią organicznie związani w życiu religijnym.
Jedynie w kościołach Wołynia, Podola, Ukrainy dawała się słyszeć w czasie kazania polska, publicznie głoszona mowa. Tylko na plebanii, po nabożeństwie wolno było liczniej się zebrać bez meldowania o tym policji. Kościół był w tym okresie miejscem rozrywki i ukojenia, placówką Bożą i polską, gdzie wszyscy pomimo różnic społecznych, czuli się braćmi we wspólnym wyznaniu wiary i dziedzicami lechickiej, wzbronionej w urzędach mowy.
Ogół nie akceptował w kościele kazań bądź nabożeństw innych niż polskie. Chcąc ukarać swych parafian za wykroczenia nie zgadzające się z mianem katolika, proboszcz jednej z parafii na Podolu mówił do zgromadzonego w kościele ludu Bożego:
Nie chcecie mnie słuchać? Nie chcecie stać się chrześcijanami nie tylko z imienia, ale z czystości serca? Dobrze. Ja dla was polskiej mowy więcej marnować nie będę, a budu teper do was howoryty jak do mużykiw! – i całe kazanie po rusińsku wygłaszał, co szło mu jednak z trudnością, gdyż wielki szloch audytorium, uważającego za najboleśniejszą karę pozbawienia ich możliwości posłuchania mowy ojczystej, jako jej niegodnego – towarzyszył mu aż do końca przemowy.
Polacy na Podolu, Wołyniu i Ukrainie stanowili pewną całość. W przeciwieństwie do Kongresówki i Litwy w imperium carów, sprawa polska na Rusi
miała swoje uwarunkowania i specyfikę. Cytowana już Dunin-Kozicka pisała, że te trzy najmilsze ziemie ruskie [Podole, Wołyń i Ukraina – autor] to jeden organizm społeczny to trzy siostry – bliźniaczki, w których jedno tętno pod względem spraw polskich wyczuwać się daje – jeden ruch, mocniejszy lub słaby, stosownie do krępujących go więzów niewoli.
Chociaż Polacy na Podolu, jak i na całej Rusi, stanowili nieznaczny odsetek ludności – 7% na Podolu i 8,7% w ogóle na ziemiach ruskich – ich rola i wpływ na rozwój tych ziem pozostawał ogromny, a poniekąd decydujący. Polacy pomimo swej mniejszości stanowili tutaj trzon inteligencji i byli głównym motorem życia gospodarczego i społecznego. Odsetek inteligencji fachowej i zawodowej wśród Polaków był największy i wynosił aż 52%, co stanowiło na pocz. XX w. 195 000 osób.
Trafne wydaje się też spostrzeżenie, że charakterystyczną cechą Polaków był fakt, że nie rozpraszali się oni wśród otaczającej ich masy, lecz skupiali i łączyli, wytwarzając w ten sposób silniejsze ogniska swoich wpływów. Polacy nadają swój ton wszędzie, a miastom w szczególności. Tam gdzie nie było ich wielu, w jakimś oddalonym miasteczku, bodaj tylko ksiądz, doktor i aptekarz tworzyli już miejscowy, polski ośrodek kulturalny.
Dlatego z taką autentyczną dumą i pewnością mówił wywodzący się z Podola ks. Marian Tokarzewski, kapelan Marszałka Polski oraz widny działacz Polski międzywojennej:
My, Kresowiacy, dumni jesteśmy że nasze Podole, Wołyń i Ukraina dały Polsce tylu ludzi sławnych, uczonych, zasłużonych.
Z Kresów idą na służbę Kościoła i narodu: Kardynał Czacki, Arcybiskup Feliński, Arcybiskup Szembek, Arcybiskup Symon, Arcybiskup Wnukowski, słynny Jezuita Wnukowski, męczennik Bejzym, opiekun trędowatych; biskupi: Niedziałkowski, śarnowiecki, Mańkowski; świątobliwy prałat Chołoniewski, prałat Gnatowski, brat Albert; z niewiast: matka Darowska, matka Drzewiecka.
W 31 i 63 roku nasze Kresy dały wodzów sławnych: Różycki Karol i Edmund, generał Kołyszko, gen. Dwernicki, Ludwik Kicki, Ostaszewski, Groza Aleksander.
Historycy: Chmielewski, Kalenbach, Krechowiecki, Jabłonowski, Rawita-Gawroński, Rolle,
Karwicki, Pułaski, Radzymiński.
Powieściopisarze: Kaczkowski, Korzeniowski, Kraszewski, Rzewuski, Czajkowski.
Artyści: Paderewski, Szymanowski, Tyrczyński, Michałowski, Wrzeszcz.
Polityczni działacze: Spasowicz, Starczewski, Grocholski, Śukowski, Poniatowski, Paszkowski, Zalewski…
Podole w polskiej historii i kulturze. Cześć I.
Podole w polskiej historii i kulturze. Część II.
Włodzimierz Osadczy
GK
Leave a Reply