Opinia. Za 30 lat Polska stanie się „krajem starych ludzi i migrantów”?

Polski wskaźnik dzietności jest już nawet niższy niż w Japonii i wciąż spada. Według danych serwisu Birth Gauge, w pierwszym kwartale 2025 r. w Polsce urodziło się 58 tys. dzieci. To aż 10 proc. mniej niż w tym samym okresie roku 2024. Tym samym polski współczynnik urodzeń spadł do poziomu 1,04 dziecka na kobietę. Gorzej wśród krajów europejskich jest tylko na Ukrainie – w granicach 0,8 dziecka na kobietę. Ale w kraju nad Dnieprem toczy się wojna. A jaka wojna toczy się w Polsce?

W Japonii, która jest światowym antyliderem pod względem ilości urodzonych w 2024 r. roku wówczas pojawiło się na świat 720 tys. dzieci (-5 procent rok do roku). Dla porównania w Korei Południowej w 2024 roku po raz pierwszy od 9 lat nastąpił wzrost urodzeń – do 238 tys. dzieci (+3,6 proc. rok do roku). Ale południowokoreański współczynnik urodzeń i tak wyniósł zaledwie 0,75 (!).

W marcu 2025 roku w Polsce urodziło się 19 tys. dzieci (rok temu było to 20,1 tys.). W tym samym czasie zmarło 36,5 tys. osób (31,7 tys. rok temu). Na szczęście jest jeszcze pozytywna dynamika migracji. Ale jeżeli nie brać jej do uwagi to stosunek urodzonych do zmarłych stanowiłby 1 do 2. Czy dwie osoby więcej umarło niż się urodziło. Jeżeli brać szerzej to w ciągu ostatnich 12 miesięcy urodziło się 245,5 tys. dzieci, a zmarło 413,2 tys. osób (różnica wynosi ok. 170 tys.).

Obecnie Polska ma jedno z najszybciej starzejących się społeczeństw na świecie i najniższą dzietność w całej Europie. Takie programy jak „500 Plus” tylko nieco zatrzymały negatywne tendencje i wydaje się że obecnie polski rząd czekają duże wyzwania w zakresie wsparcia polityki demograficznej. Która w dużej mierze opiera się na pewnych wartościach. Te wartości w czasach walki o dobrobyt, własne „M” i karierę pozostawiają coraz mniej miejsca na własne dzieci. Obowiązek (a rodzenie dzieci to też obowiązek a nie przywilej dla zdrowych obywateli, którzy nie wybrały życia jako osoba konsekrowana) które nakłada widmo trudnej sytuacji gospodarczej w Polsce już za 20-30 lat, kiedy społeczeństwo polskie zestarzeje się na tyle, że pożary będą musieli gasić 60-70 letni strażacy, a przestępców na ulicach łapać 60-80 letni policjanci.

Trzeba rozumieć, że demografia razem z transformacją energetyczną i zmianami technologicznymi będą kluczowymi wyzwaniami na najbliższe lata. Bowiem żadne profity i zniżki na cenę ropy i gazu nie będą potrzebne, kiedy w blokach wielorodzinnych będę mieszkać tylko 30 proc. mieszkańców. Albo w przypadku otwarcia na szeroką skalę migracji kolejne 70 proc. będą stanowili przybysze z innych krajów – i co gorsze – z kultur odmiennych, z własnymi „Chopinami”, „Mickiewiczami” i religią. Wtedy Polska ta, jaką znamy zniknie. Tak samo jak i Niemcy czy Ukraina.

Hasło „Doprowadzę do tego, że w Posce będzie rodzić się więcej dzieci” nie głosi żaden z kandydatów na urząd prezydenta. Nie zależnie od tego czy reprezentuje on prawicę, lewicę czy inne poglądy polityczne. Natomiast to, że Polska wymiera i zmienia się w kraj „starych ludzi i migrantów” znajduje się na dole priorytetów na przyszłe kadencje, głoszonych przez osoby, które chcą być szefami państwa polskiego już po wyborach majowych 2025. Na razie nic nie zapowiada, że pojawi się nowy „Piłsudski” lub „Kościuszko”, gotowy zawalczyć o to by małych Polaków stało się więcej.

Zygmunt Wasilewski, fot. AI, 28 kwietnia 2025 r.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *