Kilka dni temu mój kolega ukraiński (profesor!) powiedział publicznie, że podział na Wschód i Zachód jest nie tylko nieuzasadniony, ale także napiętnowany imperializmem (sic!). Słuchając takich rewelacji, nie po raz pierwszy zresztą, nie potrafie zrozumieć jak to jest możliwe. A możliwe to jest dla tego, iż problem polega nie tylko w specyfice edukacji sowieckiej i post sowieckiej. Lecz problem jest o wiele szerszy.
Od Sokratesa ciągnie się kwestia zdolności do myślenia. Myśleć to nieustającą poddawać się autorefleksji, ciągle ważyć, wątpić, pytać, sugerować i rzadko wydawać kategoryczne opinie. A z tym już gorzej. Na Wschodzie do takich subtelności nie są przyzwyczajeni. Albo czarne, albo białe, tertium non datur. Stąd jakakolwiek krytyka lub odmienny od większości punkt widzenia uznawane są bardzo często za atak personalny lub za wrogi gest.
Na Zachodzie to mało zrozumiała opcja. Poprzez prawo wyrażania różnych opinii, wolność słowa powstał Zachód jako potęga obywatelska, gospodarcza, polityczna, militarna, technologiczna, naukowa, kulturowa. Nie jestem pewien, że na Wchodzie zdają z tego sprawę. Przypominam dzieciństwo z lat 1980-ch, kiedy nie pozostawiano suchej nitki na RFN, ale każdy marzył o ciuchach niemieckich, o wysokiej jakości popularnych wówczas butach firmy Salamander oraz innych markach zachodnich.
Kiedy przyszło nieszczęście, wołali do nieba prosząc Zachód o pomoc. I znowu pamięć okazała się krótka. Tak to jest na Wschodzie. Myślałem, że to wszystko od Sowietów. Myliłem się. Źródła dziejowe z XVII-XVIII st., zwłaszcza mit kozacki, pokazują, że bolszewicy mieli u kogo się uczyć. Zatem, może najazdy Mongołów przeszczepili taka bezwzględność, dziarskość, rubaszność. Nie wiem. Miałem nadzieje, że stopniowe otwarcie się na Zachód wspomoże także rodakom odnaleźć po części tam swoje korzenie. I znowu zawód: wyzywają teraz ten Zachód od najgorszych. Bo „za mało daje, za mało gwarantuje, a jeszcze do tego wymaga…”. O niebo, dla rodaków to za dużo. Dla tego pozostaje jedyny sposób ten Zachód ukarać: werbalnie jego dołować. Tzn. zaprzeczać rzeczywistość. Ktoś powie: infantylność. I słusznie, bo inaczej, skoro nawet profesorowie się nie wstydzą, raczej nie potrafią.
Vitaliy Perkun, fot. fp, 16 kwietnia 2025 r.
Leave a Reply