Będąc w Horodence, nie można nie odwiedzić dawnego klasztoru misjonarzy – dzieła artysty Bernarda Meretyna. W środku znajdowało się sporo prac Jana Jerzego Pinzela, których część obecnie znajduje się w muzeum krajoznawczym Iwano-Frankiwska.
Stąd udajemy się do Śniatynia (nie przegapcie wspaniałego ratusza!), a dalej do wsi Załucze Dolne. Ogólnie rzecz biorąc, 60 km od Dniestru.
Dzisiejszy dom dziecka jest dawnym pałacem Jaruzelskiego. Prowadzi do niego aleja, która zaczyna się od bramy. W ostatnich latach dom mocno przebudowano i po starych wnętrzach został tylko spory portyk. Gdyby nie on, nie dałoby się poznać rezydencji. Wewnątrz „euroremont”. Ponieważ jest to dom dziecka dla dzieci z niepełnosprawnością intelektualną, wejście możliwe tylko z pozwolenia dyrekcji. Lecz nawet gdyby nie pozwolono tam wejść, zawsze można przejść 200 m dalej, do przedszkola, na terenie którego zachował się jeszcze jeden, późniejszy, pałac tej posiadłości. Sądząc po architekturze, główna rezydencja (dom dziecka) powstała na początku, nowa zaś pod koniec XIX w.
Gmach zewnątrz zachował liczne zdobienia w stylu eklektycznym: wieżyczkę, dach namiotowy, ozdobiony kutą kratą, ganek drewniany i żelazny. Wszystko jest niezwykle eleganckie. Naprzeciwko basen z nieczynną fontanną. Niestety, w środku poza drewnianymi kręconymi schodami, nie pozostało żadnych ozdób. Dom stoi pusty, ale może być w pełni wykorzystywany. Obok niego mieści się tak samo wytworna mała oficyna o kwadratowej wieży.
Teraz jedziemy przez centrum obwodu, drogą H 10 w kierunku Iwano-Frankiwska. Jakość nawierzchni całkiem przyzwoita. Mijamy Zabłotów i Kołomyję (sugeruję spacer cudownym starym miastem). 15 km od niej będzie skręt w prawo na Czeremchów. Jedziemy w tym kierunku. Od skrętu do Korszewa – naszego dzisiejszego celu – 8 km zniszczonej drogi asfaltowej. W końcu jesteśmy na miejscu. Stara zagroda panów Lewickich, pochodząca z XIX w., znajduje się w samym centrum. Dawniej była tam szkoła. Jest to dość skromny gmach, lecz wcale nie pozbawiony czterech kolumn zatopionego w elewacji ganku. Obecnie są tutaj gołe, bez ozdób, ściany.
Dalej poruszamy się cały czas na północ. Mijamy wspaniały Iwano-Frankiwsk (o nim opowiedzieliśmy wcześniej), i drogą H 09 w kierunku Lwowa, 10 km od centrum obwodowego, docieramy do skrętu w prawo na Jezupol. Stał tutaj kiedyś drewniany zamek Zborowskich, na miejscu którego obecnie znajduje się klasztor dominikański (obok oryginalny ratusz końca XVIII w.) oraz kamienna forteca, murowana przez wielkiego hetmana koronnego Jakuba Potockiego na początku XVII w. Po niej zostały wały, w pobliżu których znajduje się obecny psychoneurologiczny ośrodek dla dzieci, który z kolei jest pałacem Dzieduszyckich.
Wzniósł go w roku 1840 znany hodowca koni Kajetan Jan Dzieduszycki, pod koniec tamtego wieku znacznie go rozbudował jego siostrzeniec Wojciech. W rodzinie był, prawdopodobnie, najbardziej wybitną postacią, ponieważ poza pomyślną działalnością polityczną i literacką, przyjaźnił się z europejskimi artystami i naukowcami. Właśnie Wojciech Dzieduszycki zgromadził w jezupolskim pałacu sporą kolekcję i 15 tysięcy ksiąg. Dla zbioru płócien i ikon kazał jedną z komnat ozdobić w stylu „bizantyjskim” z wielką ilością pozłoty. Znajdowały się tutaj obrazy, nabyte przez Dzieduszyckiego na Węgrzech, kiedy wyprzedawano majątek kogoś z Esterházych. W ten sposób w Jezupolu znalazły się płótna samego Sandra Botticellego (lub jego uczniów), fragment malowidła z jakiegoś włoskiego pałacu renesansowego, obraz François Bouchera, płótna szkoły Van Dycka i Andrea Mantegni. Zresztą, większość kolekcji stanowiły dzieła polskich malarzy, m. in. Juliusz Kossak zostawił Dzieduszyckim cały album, zawierający 150 rysunków, akwareli i karykatur.
Był tutaj również obraz Jana Styki „Chrystus na skale”, na którym w postaci Bogurodzicy była przedstawiona Ewa Dzieduszycka, Św. Józefem był Wojciech Dzieduszycki, pastuszkami zaś ich dzieci. Były tutaj również dzieła Artura Grottgera. Oprócz obrazów w pałacu znajdowały się trzy starodawne wschodnie kilimy, jeden z których jako trofeum przywiózł przodek Wojciecha, który wojował z Turkami pod Wiedniem w roku 1683. Nie brakowało także cennej porcelany.
Podczas rosyjskiego natarcia 1914 roku pałac został ograbiony i spalony, lecz wcześniej udało się zakopać większość cennych rzeczy i bibliotekę, którą później trzeba było odnawiać po zniszczeniach, powstałych z powodu wilgoci. Po wojnie rezydencję odbudowano, jednak bez jednego ze skrzydeł. Obecnie po jej zdobieniu zewnętrznym został mały joński portyk, wewnątrz zaś jedynie klatka schodowa.
Ostatnim właścicielem Jezupola był Władysław Dzieduszycki, którego bolszewicy zamordowali we lwowskim więzieniu w 1940 roku. Nieco ze zbiorów Wojciecha Dzieduszyckiego znajduje się obecnie w prywatnych kolekcjach w Krakowie.
Znowu lwowską drogą jedziemy na północ. Mijamy starodawny Halicz, gdzie po raz kolejny przecinamy Dniestr i 5 km dalej skręcamy w prawo, na Bolszowce.
Najważniejszą atrakcją miasteczka niewątpliwie jest barokowy klasztor karmelitów trzewiczkowych, główną świątynią którego był cudowny obraz „Madonna pod jabłoniami” – kopia dzieła Lucasa Cranacha. Oryginał obecnie znajduje się w Gdańsku, w odnowionym zaś klasztorze – kopia. Po przejściu na drugą stronę Rynku z sympatycznym Ratuszem znajdziemy się w parku, na wzgórzu którego wznosi się szpital – pałac Kornela Krzeczunowicza. Rodzina ta, mimo że miała pochodzenie ormiańskie, zawsze jednak traktowała siebie jako nieodłączną od kultury polskiej. Neoklasycystyczna rezydencja powstała na miejscu dawnego zamku w 1929 roku. Ma skomplikowany łamany dach, od strony parku wyodrębnia się schody frontowe z tarasami, od tylnej strony znajduje się duży portyk. Zdobienia wewnętrznego nie zostało. Niegdyś jednak Krzeczunowiczowie mieli tutaj rodzinne portrety i rzeczy słynnego „ojca kawy” Jerzego Kulczyckiego.
Dmytro Antoniuk, opracowanie tekstu Irena Rudnicka, 19.08.17 r.
Leave a Reply