Już około tygodnia minęło od kontrowersyjnej wypowiedzi Rostysława Nowożeńca przy wsparciu Jurija Szuchewicza, syna byłego działacza OUN Romana Szuchiewicza na temat przyłączenia „ukraińskich ziem etnicznych”, które znajdują się w granicach sąsiedzkich państw, do Ukrainy. Teraz po tym, jak usłyszeliśmy wypowiedzi na ten temat po obu stronach polsko-ukraińskiej granicy, już można przeanalizować to, co było powiedziane 22 stycznia we Lwowie podczas świętowania Dnia Sobornosti (zjednoczenia) Ukrainy.
Pan Nowożeniec, który piastując stanowisko Funduszu Charytatywnego „Ukraina-Ruś” pracuje w środowisku akademickim, powiedział m.in. „My utraciliśmy Łemkowszczyznę, Nadsanie, Chełmszczyznę, Podlasie, które odeszły do Polski, Berestejszczyznę, Gomelszczyznę, co dostały się Białorusi, Starodubszczyznę, Wschodnią Słobożanszczyznę i, w końcu, Kubań, która 28 maja 1918 zjednoczyła się z Ukrainą. Utraciliśmy Przydniestrowie, Marmoroszczyznę, Bukowinę Południową, która jeszcze jest w Rumunii. Otóż my dzisiaj nie mamy zjednoczenia, ale powinniśmy do tego iść”…
… Analizując dzieje skrajnych partii nacjonalistycznych ma się wrażenie, że dzisiejsi aktywiści i przywódcy OUN, UNA i UNSO popełniają te same błędy ,co ich ojcowie i przywódcy w 1934 roku, gdy zgodnie z nakazem Stepana Bandery został śmiertelnie postrzelony minister spraw wewnętrznych II RP Bronisław Pieracki, który opowiadał się za porozumieniem z umiarkowanymi grupami ukraińskimi, z pominięciem kierownictw radykalnych, nacjonalistycznych organizacji i powołał przed śmiercią Komitet ds. Narodowościowych.
Sąsiada można lubić albo nie. Ale to, że sąsiad np. zatrudnia cię u siebie w ogrodzie, a ty kradniesz u niego łopatę, nie mieści się w pojęciu dobrych stosunków międzysąsiedzkich. Tak jest i w przypadku stosunku ukraińskich nacjonalistów do Polski. W czasie, gdy trzecia część mieszkańców woj. lwowskiego żyje ze sprzedaży wódki i papierosów Polakom, a inna część pracuje za niemałe pieniądze w Polsce, nie wspominając już o dochodach w branży turystycznej, dzięki licznym wycieczkom Polaków do Lwowa i na Kresy, wypowiedzi, podobne do wyżej podanych nie mają żadnego poparcia wśród miejscowych mieszkańców.
Nawet jeżeli, hipotetycznie przyjąć, że zamiary ukraińskich nacjonalistów są poważne, to na czyje poparcie liczy pan Nowożeniec? W czasach globalizacji, powstania potężnych bloków ekonomicznych, politycznych i wojskowych, jak Unia Europejska, czy NATO,nikt we wschodnich województwach nie myśli o mieszkaniu na Ukrainie, która mieszkańcom UE kojarzy się z koszmarnymi drogami, zaniedbanymi zabytkami historycznymi czy skorumpowanym samorządem i milicją. Tak samo zapewne kręcą palcem u głowy Rumuni. Może inaczej sprawa wygląda na Białorusi, ludność która zgodziła się chyba na wszystko, aby pozbyć się „Backi Łukaszenka”, ale to, raczej wyjątek z potwierdzający regułę. Dużo potężniejsze państwa, jak Austria, Niemcy, Francja czy ta sama Polska nie wyrażają chęci odzyskania ziem, kiedyś do nich należących, chociaż pozostawili tam i zabytki architektury i wspaniałe parki oraz sentymentalne wspomnienia o dziejach z czasów I i II RP czy Austro-Węgier, a mają dużo większe możliwości.
Zaniepokojenie budzi również milczenie lwowskiego burmistrza pana Sadowego, który wyraził poparcie dla budowy pomnika Banderze i jednocześnie podtrzymał Janukowicza jako kandydata na prezydenta Ukrainy podczas ostatnich wyborów w 2010 roku. Ilość polskich przedsiębiorstw i kapitału na Ukrainie najlepiej świadczy o zaufaniu do ukraińskich partnerów, a słowa podobne do tych, które zabrzmiały we Lwowie 22 stycznie mogą skutecznie odstraszyć potencjalnych inwestorów.
Z punktu widzenia trzeźwo myślącego człowieka, działacze OUN i UNSO powinni skoncentrować się na utrzymaniu w jedności tej Ukrainy, co jeszcze jest dziś. Zakarpacie jedną nogą już w Węgrzech, Krym – w Rosji, a mieszkańcy woj. lwowskiego i wołyńskiego marzą o otrzymaniu przepustki do Polski zgodnie z Ustawą o Małym Ruchu Granicznym. I to nie deklaracje wybudują drogi i szpitale, a konkretni ludzie, za konkretne pieniądze, których, niestety, nie ma gdzie szukać, tylko na Zachodzie.
Leave a Reply