Kontynuujemy wycieczkę obwodem żytomierskim, podążając za Dmytrem Antoniukiem – znanym ukraińskim podróżnikiem oraz dziennikarzem.
Z Berdyczowa jedziemy drogą T-2309 do Cudnowa (możemy zobaczyć tu odnawiany klasztor bernardynów), a dalej, do Połonnego. Z prawej strony (patrząc od trasy) mijamy wieś Stowpiw, w której znajduje się klasycystyczny dwór. Widać go z drogi. Wszystko, czego udało mi się dowiedzieć od dyrektora miejscowej szkoły, co mieści się w zabytkowym budynku to to, że majątek należał do kogoś z Rozciszewskich. Niestety oryginalne wnętrza nie zachowały się. Sądząc po architekturze, budynek pochodzi z początku XIX wieku.
Wracamy do Cudnowa i na rondzie skręcamy w prawo na Lubar. Dojeżdżamy z powrotem (po lewej stronie) do Michaiłówki, za którą od razu widnieje wieś Wesełka. Właściwie jej historyczna nazwa była mniej „optymistycznie” radziecka – Wyszczekusy, ale prawdopodobnie komuniści doszukali się w nazwie podtekstów politycznych i wieś przemianowano.
Stara miejscowa szkoła kiedyś była w prywatniej własności. Były pałac został wybudowany w 1790 roku przez Antoniego Budzyńskiego. Dwóch z jego trzech synów brało udział w powstaniu listopadowym, wskutek czego byli zmuszeni do emigracji. Ojciec pragnąc zapewnić im pobyt za granicą, sprzedał majątek i sąsiednią Michaiłówkę. Ostatnią właścicielką Wyszczekusów była Adela Lasocka.
Kiedyś dwór ozdabiała wielka sala z freskami, domowa kaplica, pokój z zielonym piecem kaflowym, dwa nieogrzewane pokoje gościnne. Teraz dwór nie ma ani dachu, ani sufitów między piętrami. Odnosi się wrażenie, że zabytek pozostaje w takim stanie od półwiecza, jednak jeszcze kilka lat temu wyglądał zupełnie normalnie. Obecny przewodniczący rady wiejskiej zaczął swoje rządy od tego, że sprzedał zabytkowe spiralne schody zastępcy szefa administracji okręgowej. Dla wszystkich stało się to sygnałem do początku dewastacji dworku. Budynek natychmiast rozebrano na materiały a to co zostało wygląda jak konająca ruina.
Znów jesteśmy na trasie. Za drogowskazami na Starokonstantynów mijamy Lubar i skręcamy na pierwszym zakręcie w lewo, do Wygnanki (dość kiepska droga). Tam znajduje się pałac Władysława Budzyńskiego (prawdopodobnie krewny Antoniego z Wyszczekusów). W 1895 roku sprzedał on pałac Jaroszyńskim, po czym Wygnanka jeszcze kilka razy zmieniała właścicieli. Po przewrocie bolszewickim działała tu szkoła i filia lubarskiego zakładu, produkującego odzież, „Lilija”. Dzisiaj zabytek pozostaje w miarę dobrym stanie. W środku nie pozostało niestety nic ze starych czasów, chociaż na zewnątrz, z tyłu budynku, znajdują się przepiękne maskarony kobiecych głów w zagłębieniach nad oknami. Podobno kiedyś ten pałac był jedną z barokowych perełek Wołynia.
Jedziemy z powrotem do Lubara. W tym mieście kiedyś znajdowały się aż trzy pałace. Do dziś zachował się tylko jeden i to częściowo. Żeby go zobaczyć, musimy znaleźć firmę „Lubar-Trans”, którą umieszczono właśnie w przebudowanej polskiej rezydencji. Fundatorką tego pałacyku była Cecylia Ponińska, która zechciała przewieźć do miejscowego klasztoru dominikanów prochy swojego tragicznie zmarłego w Paryżu męża. Żeby przebywać bliżej jego grobu, w 1853 roku zbudowała w Lubarze klasycystyczny dwór. Dziś on niestety w całości stracił swoje pierwotne wnętrza i został mocno przebudowany przez sowiecką władzę. Teraz znajduje się tam jadalnia dla kierowców. Z zewnętrznych ozdób zachowała się półokrągła baszta.
Już nie zobaczymy niestety drugiego pałacu, który należał do Dunin-Karwickich i stał na przeciwległym brzegu Słuczy. Także w Lubarze oprócz kościoła dominikańskiego obowiązkowo trzeba zobaczyć klasztor bazylianów z piękną bramą i katolicki cmentarz.
Wyjeżdżamy z tej miejscowości w kierunku Nowej Czartoryi i po 9 km skręcamy na Korostki. Za mostem przez Słucz skręcamy w lewo, do lasu, przy którym mieści się lubarski szpital dla osób z zaburzeniami psycho-neurologicznymi. To dawna rezydencja Orłowskich, do której można się dostać oczywiście za zgodą administracji. Jednak dyrektor instytucji, nazwa której jakkolwiek dwuznacznie to brzmi, jest nadzwyczaj gościnny i jeśli gościom nie zabraknie odwagi, pokaże im i pałac, i dwór.
W połowie XIX wieku ten budynek wzniósł Michał Orłowski, kilka lat później rezydencję rozbudowano w stylu eklektycznym. Za czasów fundatora były tu Czekoladowa i Błękitna sale, w których Orłowski zebrał niezłą kolekcję dzieł współczesnych mu polskich malarzy, m.in. „Konie ukraińskie” Juliusza Kossaka i „Po tatarskiej napaści” Antoniego Kozakiewicza. Orłowski miał także pokaźną kolekcję porcelany. Po jego śmierci majątek jeszcze kilkakrotnie zmieniał właścicieli, a ostatnim jego właścicielem stał się rosyjski hrabia Ferzen.
Szpital dla osób z zaburzeniami psycho-neurologicznymi podzielono na kilka małych mieszkań, także wewnątrz można zobaczyć teraz chyba tylko oryginalny, wytarty parkiet oraz drewniane schody. Natomiast od zewnątrz majątek nie zmienił się. Ogromne podwórze ma kształt prostokąta, który z jednej strony ograniczają budynki gospodarskie, z drugiej brama wjazdowa wiodąca do byłego parku. Przez terytorium mogą swobodnie chodzić tylko pacjenci placówki, dlatego bez personelu nie ma możliwości tu wejść.
Z Korostek już zupełnie blisko do Nowej Czartoryi i jej cudownego pałacu, który znajduje się pośrodku parku na brzegu Słuczy. Przed wejściem do niego nie można biernie ominąć wielkiego młyna działającego do dziś. Pałac dziś pełni rolę technikum. Poznacie go po wyszukanych, kutych bramach, które wychodzą na drogę. Jest to dwupiętrowa eklektyczna rezydencja z elementami baroku i modernizmu. Prawdopodobnie była zbudowana w XIX wieku, kiedy majątek należał do Pruszyńskiego. W 1870 roku carski rząd skonfiskował majątek i sprzedał go na aukcji rosyjskiemu generałowi Orżewskiemu.
Ten zaplanował przeprowadzić gruntowną przebudowę rezydencji, wskutek czego zmieniły się wszystkie wnętrza i wygląd zewnętrzny.
Obowiązkowo spróbujcie dostać się do środka tej byłej rezydencji, gdzie jeszcze jest na co popatrzeć. Do niedawna największe wrażenie robił piec z szarego marmuru, który był ozdobiony figurami, opierającymi się o wazę z kwiatami. Poprzedni dyrektor technikum sprzedał ten piec nieznanemu nabywcy kilka lat temu. Na szczęście piec nie jest jedyną atrakcją pałacu. W przedsionku na obitych drogim drzewem ścianach do dziś wiszą piękne świeczniki.
W muzeum przyrody zachowały się sztukaterie włoskich mistrzów, które, moim zdaniem, pojawiły się tam jeszcze w czasach Pruszyńskich. Między piętrami znajduje się ogromny witraż z motywem mitologicznym. Mniejsze witraże ozdabiają okna nad drzwiami, za którymi znajduje się audytorium na drugim piętrze.
W niezłym stanie zachował się park. Dekoracyjny kanał opływa wyspę, na której kiedyś stała altanka. Niezmienioną zachowała się aleja prowadząca do kaplicy w pseudo bizantyjskim stylu. Roman Aftanazy w „Dziejach rezydencji” uważa, że mieścił się w niej grobowiec Pruszyńskich, przebudowany przez Rosjanina Orżewskiego. Istnieją dowody na to, że w jej dekorowaniu brał udział Michał Niesterow – współtwórca kijowskiego Soboru Włodziemierskiego. Szczerze mówiąc bardzo w to wątpię, ponieważ malowidła kaplicy nie mają wysokiej wartości artystycznej i prawdopodobnie zostały wykonane przez miejscowego artystę.
Hotele na terenie Żytomierszczyzny można znaleźć w następujących miejscowościach: Żytomierz, Owrucz, Korosteń, Andruszówka, Berdyczów oraz Nowogród Wołyński.
Dmytro Antoniuk, opracowanie Katarzyna Matyjaszczyk, bwp
Leave a Reply