Przy pełnej sali konferencyjnej winnickiego muzeum krajoznawczego rozpoczął się koncert wyśmienitego solisty Aleksandra Fedorenki, który wcielił się w postać kompozytora i poety, solisty pierwszej połowy XX wieku Aleksandra Wertyńskiego (Wiercińskiego – według niektórych źródeł).
Po krótkiej mowie powitalnej, którą wygłosiła pani dyrektor muzeum, przedstawiając licznej publiczności artystę, pan Aleksander przedstawił życiorys Wertyńskiego – Polaka z pochodzenia, który rano stracił rodziców, od wczesnych lat musiał ciężko pracować fizycznie.
Od dzieciństwa pasją Wertyńskiego zawsze był teatr, pierwszy kontakt z jego ulubioną muzą odbył się, gdy Aleksandrowi wypełniło się 16. Dostał pracę statysty, ale ciężka sytuacja w Rosji, odbijała się na stanie finansowym w przyszłości wielkiego poety. Z głodu nawet kradł rekwizyty z teatru i nie wiadomo, czym by się skończył los Wertyńskiego, gdyby przypadkowo nie trafił do salonu polskiej ziemianki Zielińskiej, mieszkającej w Kijowie, która wsparła młodego artystę. Już, jako niezależny pisarz i poeta w 1912 roku wyjechał do Moskwy, gdzie widział lepsze możliwości dla rozwoju swojego talentu. Ukończył tam studia, zawarł znajomości z wybitnymi rosyjskimi poetami i … wpadł w nałóg narkotykowy. Los Wertyńskiego zmienił się przed I Wojną Światową. Poeta zaciągnął się do wojska, jako sanitariusz, robiąc łącznie ponad 35 000 opatrunków rannym żołnierzom.
Wtedy właśnie zaczęła się kariera Wertyńskiego – solisty. W pociągach, szpitalach Aleksander śpiewał romanse i nowocześniejsze utwory i do 1916 roku staje się wybitną postacią rosyjskiej sceny. W tragikomicznym kostiumie klauna śpiewa smutno i niepowtarzalnie. Po 1917 roku zmienia biały kostium klauna na czarny po przewrocie bolszewickim. Koleguje się z Bułgakowem.
Po rewolucji wyjeżdża do Rumunii, gdzie przez miejscowe władze zostaje aresztowany za podejrzenie w działalności terrorystycznej.
Po zwolnieniu z aresztu osiada w Polsce, gdzie zostaje niezwykle ciepło przyjęty. Julian Tuwim tłumaczy jego utwory, kompozytor Młynarski staje się bliskim przyjacielem, a Józef Piłsudski uczęszcza na koncerty rosyjsko-polskiego artysty.
W Polsce zawiera pierwszy ślub z Ireną Potocką, która otwiera mu świat polskiej arystokracji – Czartoryjskich i Potockich i innej magnaterii. Niestety, pani Potocka nie zaakceptowała ciągłą nieobecność męża przez działalność koncertową, związek potrwał niedługo.
Roztargniony Wertyński jedzie do Paryża, kupuje tam duży dom, śpiewa, dużo pisze nowych utworów. Za namową Charlie Chaplina wyjeżdża do Stanów, koncertuje w Carnegie Hall, Hollywood nosi się z zamiarem nakręcenia filmu o Wertyńskim. Przez partnerów w biznesie traci majątek, wyjeżdża do Włoch, potem – do Chin, zamieszkując w Szangchaju, gdzie poznaje drugą żonę Lilię, która w 1943 roku rodzi mu pierwszą córkę.
Do Rosji już komunistycznej wraca 25 lat po wyjeździe. W czasie wojny śpiewa w szpitalach, pociągach, wszędzie gdzie go o to prosili. Umarł w Leningradzie w 1957 roku, zostawiając dwie córki.
Przedstawienie skomplikowanego życiorysu Aleksandra Wertyńskiego było potrzebne, by chociaż by po części zrozumieć jego twórczość. Nieco ironicznie, z nutą sentymentu zaczął cytować wiersze Wertyńskiego pan Fedorenko. W utworach wyraźnie można było odczuć tęsknotę za przedrewolucyjnym Kijowem, Warszawą i Moskwą.
Romanse, lekko wpadające w ucho z odrobiną nalotu wulgarności wywoływały żywą reakcję publiczności, która razem z autorem przeżywała jego wzloty i upadki, kolejne przygody miłosne i przeciwieństwa czasów wojny.
Widzowie, w dużej mierze – miejscowa Polonia, w wierszach i piosenkach Wertyńskiego poznawali życie swoich przodków, którzy jak i poeta musieli uciekać z kraju albo dostosować swoje życie do nowych komunistycznych realiów.
Odbita w jego twórczości epoka przedwojennej Europy przypomina z jednej strony – rosyjskiego białogwardzistę z gitarą w ręku, a z drugiej – holiwódzkie filmy z Dietrich czy Gretą Garbo w nienagannych ubiorach w otoczeniu eleganckich panów.
Z ukraińskich utworów, lubianych przez Wertyńskiego Aleksander Fedorenko wykonał „Komaryk”, który z politycznym podtekstem w swym czasie wywołał duży rezonans w ukraińskim politykum.
Warto odznaczyć, że temat religii był często poruszany przez Wertyńskiego: „I prosić będę dobrego Boga, by przedłużył moje grzeszne dni” – pisał już w radzieckim okresie swojej twórczości. Wertyński ze względu na swoją popularność mógł pozwolić sobie na używanie zwrotów „Cheruwimi” czy „Matka Boska” w swojej poezji.
Dwie i pół godziny minęły jak jedna chwila, poezja i utwory Wertyńskiego zachwyciły winnickich widzów, którzy w osobie Alicji Ratyńskiej – głównego organizatora imprezy dużą ilością przepięknych kwiatów podziękowali Aleksandrowi Fedorenkowi za wspaniały koncert.
Pan Fedorenko zgodził się na krótki wywiad po ukończeniu koncertu:
Red.: Panie Aleksandrze, czy słuchał Pan kiedyś na żywo w wykonaniu autora te utwory, które Pan wykonuje?
Solista: Byłem nieco zdziwiony, gdy po raz pierwszy usłyszałem głos Wertyńskiego. Dopiero po opanowaniu kilku utworów z jego dorobku, zrozumiałem, dlaczego właśnie w takiej manierze on deklamował wiersze i śpiewał swoje romanse.
Red.: Czy koncertuje Pan w Polsce z romansami Wertyńskiego?
Solista:Oczywiście, byłem zaskoczony popularnością Aleksandra Wertyńskiego w tym kraju. Mieczysław Święcicki w 1970 roku wydaje płytę z nagraniami utworów, znana ukraińska śpiewaczka wykonuje utwory Wertyńskiego w warszawskim teatrze, oprócz tego odnalazła się jego rodzina w Polsce. Wierzę, że Wertyński w Polsce będzie coraz to popularniejszy.
Red.: Panie Aleksandrze, miejscowa Polonia wysoko oceniła występ pana. Czy zgodził by się Pan wystąpić w innych obwodach, gdzie są duże skupiska osób polskiego pochodzenia, na przykład w Żytomierzu w Domu Polskim?
Solista: Z wielką przyjemnością, ale preferuję sale, gdzie zbiera się większa ilość osób, bo gdy nie znasz sąsiada, to łatwiej jest wykazywać emocje i jest lepszy kontakt z publicznością.
Zdjęcia z imprezy:
{morfeo 109}
oraz wideo
|
Leave a Reply