– Gęste masy przeciwnika, które wyłoniły się od dworu Kostiuchnówki i lasu na północ od dworu podpuszczono blisko pod druty. […] Wówczas huknęła salwą polska linia, odezwały się karabiny maszynowe, siejąc śmierć w szeregach wroga. Moskale rzucili się w popłochu do ucieczki – relacjonował bitwę pod Kostiuchnówką Józef Piłsudski.
W położonej między Kowlem a Sarnami w obwodzie wołyńskim Kostiuchnówce ani śladu nie pozostało po potężnej bitwie, która rozegrała się 4 lipca 1916 roku między 6 tys. polskich legionistów z I i III Brygady i 16 tys. rosyjskich żołnierzy. Polacy zatrzymali rosyjskie natarcie ceną życia 2 tysięcy swoich żołnierzy, zapobiegając przerwaniu linii frontu i okrążeniu sojuszniczych wówczas wojsk austro-węgierskich nad Styrem.
Polacy stacjonowali w rejonie: Optowa-Kostiuchnówka-Wołczeck i bronili trzech linii umocnień. Najbardziej wysuniętym stanowiskiem była tzw. Reduta Piłsudskiego; za nią znajdował się obszar ziemnych fortyfikacji w pobliskim lesie (tzw. Polski Lasek i Lasek Saperski). Znajdujące się tam siły broniły dostępu do okolicznych miejscowości. W jednej z nich – osadzie wzniesionej przez Polaków, nazwanej Legionowem – znajdowała się Komenda Legionów. Całością polskich sił dowodził gen. Stanisław Puchalski. Z kolei Piłsudski kwaterował w oddalonym o kilka kilometrów Karasinie.
4 lipca 1916 roku Polacy po raz trzeci stoczyli pod Kostiuchnówką walkę z Rosjanami z czasu przesunięcia się jesienią 1915 roku linii wschodniego frontu wzdłuż doliny Styru. Legioniści opanowali wieś już pod koniec września; następnie – pod naporem wroga – musieli ją opuścić. Ponad miesiąc później, 3-10 listopada, walki w tym rejonie stoczyła II Brygada. Zakończyły się powodzeniem – zdobyto miejscowe Wzgórze Cegielniane, przemianowane później na „Polską Górę”.
Osiem miesięcy później Polacy otrzymali rozkaz utrzymania za wszelką cenę linii frontu. Zadanie to było związane z planowaną przez Rosjan wielką operacją zaczepną, którą miał przeprowadzić gen. Aleksiej Brusiłow.
Armia carska ruszyła do ofensywy w czerwcu 1916 roku. Dowództwo austro-węgierskie nie przewidywało działań Rosjan na tak wielką skalę, dlatego pozostawiło na Wschodzie uszczuplone siły. Tymczasem nieprzyjaciel zdobywał teren po terenie – przełamał linie obronne pod Łuckiem i rozszerzył obszar natarcia na Bukowinę oraz Polesie. Doszło też do walk z udziałem Polaków. Jako pierwsi z nieprzyjacielem starli się żołnierze II Brygady pod Hruziatynem, Tumanem i Hołuzją.
Najbardziej zacięte walki z udziałem Polaków miały jednak miejsce niedługo później w rejonie Kostiuchnówki. Dysproporcja sił obu stron była znaczna – legioniści mieli ok. 5,5 tys. strzelców i 800 ułanów. Rosjanie dysponowali 13 tys. piechoty i 3 tys. kawalerii z 46. Korpusu Armijnego. Przeciwnik miał też sporą przewagę w broni, dysponując ok. 120 działami. Na stanie polskich oddziałów znajdowało się 49 ciężkich karabinów maszynowych, 26 dział oraz 15 moździerzy.
4 lipca atakujący na centralnym kierunku natarcia Rosjanie napotkali silny opór okopanych legionistów. Polacy spodziewali się ofensywy, już wcześniej ich pozycje były bombardowane przez obce lotnictwo i artylerię. Nad obszarem przyszłych walk operowały też nieprzyjacielskie balony, z których prowadzono obserwację przedpola. Dzięki temu rosyjski ogień przeważnie trafiał do celu. Skuteczne ataki doprowadziły do zerwania łączności między dowództwem a pierwszą linią obrony.
Na polskie pozycje atakowali żołnierze 100. Dywizji Piechoty, wspieranej przez siły 77. Dywizji Piechoty i 16. Dywizji Kawalerii. Zadanie odparcia głównych sił wroga spadło na legionistów z I Brygady (broniących Reduty Piłsudskiego). Boje toczono w upale, co też wpływało na kondycję fizyczną żołnierzy.
Pod wieczór pierwszego dnia walk Rosjanie ponowili frontalne natarcie, Polacy stanęli jednak na wysokości zadania. Niestety, obrona sąsiednich pozycji, zajmowanych przez Węgrów, załamała się – legioniści znaleźli się w niebezpiecznym położeniu. Częściowo wycofali się, prowadząc w międzyczasie skuteczne przeciwuderzenia – także nocą. Udało się odbić m.in. utracone pozycje na tzw. Polskiej Górze. Niejednokrotnie bój przeradzał się w walkę na bagnety. Atakowała także rosyjska kawaleria; największe starcie z jej udziałem stoczono 6 lipca pod Wołczeckiem.
Ostatecznie, w związku z fatalną sytuacją spowodowaną przełamaniem obrony na skrzydłach, 6 lipca w godzinach popołudniowych, Komenda Legionów nakazała swym oddziałom opuszczenie zajmowanych pozycji. Polacy wycofali się za linię rzeki Stochód, gdzie niebawem, po stabilizacji frontu, walki przybrały charakter pozycyjny.
Legioniści, choć musieli zejść z pola walki, wykonali swoje zadanie, znacząco opóźniając wrogą ofensywę. Cena za wykazany w krwawej bitwie hart ducha i poświęcenie była ogromna: zginęło, odniosło rany lub zaginęło bez wieści ok. 2 tys. legionistów, w tym wielu oficerów. Najwięcej strat zanotowano w 5 Pułku Piechoty I Brygady – około. 500 żołnierzy.
Bitwa pod Kostiuchnówką stanowiła prawdziwy sprawdzian bojowy dla legionistów, a o trudzie walk niech świadczy fakt, że znajdujące się w bezpośrednim sąsiedztwie sojusznicze oddziały węgierskich honwedów wycofały się już w pierwszym dniu bojów.
Słowo Polskie, PAP, dzieje.pl, 05.07.16 r.