Monaster świętojurski we Lwowie. Cz. II

Cerkiew Św. Jura. Fot. Wikiwand

Kim był pustelnik, który niby założył klasztor świętojurski? To nam wyjaśnia ks. Petruszewicz. Twierdzi, że Wasylko Romanowicz, kniaź włodzimierski, musiał mieć oprócz syna Jana Włodzimierza, który był jego następcą tronu, jeszcze drugiego syna, Wasylka.

Opiera Petruszewicz to twierdzenie na bulli Grzegorza XII. Możemy więc opowieść Zimorowicza i Księgi Dziejów w ten sposób sprostować, że w r. 1280 osiadł Wasyl Wasylkowicz kniaź włodzimierski jako pustelnik na górze św. Jura

„Kniaź Wasyl, zostawszy pustelnikiem, jak niesie dalej podanie, zacząwszy świętobliwe, zakonne prowadzić życie, dał pobudkę książęciu Leonowi, miasta Lwowa fundatorowi, a synowcowi swemu, że dla niego na córze, pod którą jego była pieczara, na zachód od miasta leżącej, cierniem i lasem obrosłej,na samym wierzchołku monaster założył, cerkiew bukową wystawił, św. Jerzemu męczennikowi w opiekę oddał i czci jego pod jegoż tytułem ofiarował.

Niema powodu powątpiewania, że monaster świętojurski założony został przez Lwa Danielowicza kniazia halickiego, który pierwszy obrał Lwów stolicą swoją. Niema także powodu powątpiewania o tym, że Wasyl, (kniaziewicz włodzimierski, a stryjeczny brat panującego na Haliczu Lwa), był pierwszym przełożonym czyli igumenem monasteru.

Trwało to przełożeństwo przez lat dziesięć, a zatem aż do roku 1290. W ciągu igumenstwa wasylkowego podaje znowu Zimorowicz, jakoby w r. 1292 „książę Lew ciało ojca swego Daniela, książęcia halickiego, wprzód piętnastu latami zmarłego, z książęcej godności pogrzebem w Haliczu złożone, do nowo wybudowanej cerkwi św. Jerzego do Lwowa przeniósł, które przeniesienie wielce poważne i wspaniałe było, bo, jak opisuje Zimorowicz, wojska liczne i mnóstwo duchowieństwa, a osobliwie zakonnicy na przemianę pogrzebowe nabożeństwo śpiewając, według rubryki czyli ustawu ruskiego, poprzedzały. Opisanie to Zimorowicza, jak kniaź. Jan Włodzimierz, jako był wedle kronikarza kniaź bardzo mądry i „filosof”, który nawet sam księgi pisywał, przejrzał chciwe i chytre zamiary Lwa, a gdy władyka przemyski przyjechał, kazał go przypuścić do swego łoża i oznajmić z jakiem przybywa poselstwem. Władyka, pokłoniwszy się i oświadczywszy jaki żal czuje kniaź halicki nad cierpieniami „kniazia-tiłosofa,“ wystąpił w końcu ze skromneni życzeniem Lwa, ażeby mu Jan Włodzimirz Brześcia odstąpił.

Na to odpowiedział mądry kniaź: A cóż da! Lew na świece, aby je zapalić na grobie kniazia Wasyla, ojca mojego a jego stryja? Znain ja chytrość waszą. Nie dam Brześcia, nie dam. I odprawił władykę przemyskiego z czcią, ale bez Brześcia.

To się działo w r. 1287. .Niema tedy wątpliwości, że ciało Daniela znajdowało się wtedy w Chełmie; nie mogło więc być przeniesione w r. 1282 do Lwowa z Halicza, a cała parada pogrzebowa opisana w „Księdze Dziejów“ powstała znać w wyobraźni wielebnych braci św. jurskiego monasteru.

Podobnąż baśnią jest, że kniaź Lew, poslrzyglszy się, do lwowskiego monasteru wstąpił. Jest bowiem wiadomość spółczesna, że kniaź Lew był przy końcu życia czeńcem monasteru w Spasie i tam pochowany.

Słowo Polskie za: Tygodnik Ilustrowany, 1770 r.

Część I

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *