List do redakcji. O krok bliżej polskości

Mikołaj Bachur na spotkaniu dziennikarzy z Julią Tymoszenko w Winnicy

Mikołaj Bachur na spotkaniu dziennikarzy z Julią Tymoszenko w WinnicyKażdy z nas ma swoje ciekawe historie. Zachęcam wszystkich żeby nimi się dzielić. Może wtedy jak napiszesz – odnajdziesz siebie, jak było to ze mną?

Moja historia nie jest wyjątkowa, ale ja wierzę, że my sami ją tworzymy. Po dużej części od nas zależy co się w przyszłości wydarzy. Ale oczywiście niektóre rzeczy nie da się cofnąć, na niektóre po prostu nie mamy wpływu, ale to jest właśnie życie. Każdy z nas ma wybór i to właśnie gdzie jesteśmy, dlaczego i co tutaj robimy – to jest nasza własna decyzja.

Jak już pisałem wcześniej, wszystko zaczęło się 3 lata temu. Były to puzzle polskiej historii na kamienistej drodzy mego życia. Poznałem redakcję Słowa Polskiego, zacząłem poznawać głębiej kulturę swoich przodków, odwiedziłem Polskę. Interesowała mnie historia moich dziadków, fascynował mnie język polski. Dzięki redakcji odnalazłem siebie w dziennikarstwie i nawet miałem możliwość popracować w winnickiej telewizji. To są momenty dzięki, którym jestem świadomy swojej polskości. Ale cofnę się trochę wstecz i opowiem wam, że nie zawszę było tak idealnie, a czasami nawet bardzo smutno.

Tragedia w Czarnobylu

Moje rodzice pochodzą z zachodniej części Ukrainy, tata z Równego, mama z Żytomierza. Tato przeprowadził się do miasta Prypieć (niektórzy wiedzą tylko o mieście Czarnobyl – to są dwa rożnych miasta) w obwodzie kijowskim, gdzie spotkał moją mamę. Miasto Prypieć było założone w 1970 roku jako osiedle dla pracowników elektrowni jądrowej w Czarnobylu, w odległości około czterech kilometrów od samej elektrowni. To było młode miasto, przed katastrofą zamieszkane przez około 50 tys. osób. Jak opowiadała moja

mama, to z okna gdzie mieszkaliśmy (mnie wtedy jeszcze nie było) było widać kopułę reaktora. Mieszkali oni blisko niej, tato pracował tam spawaczem. Brat urodził się w szpitalu miasta Prypieć w 1985 i miał 1 rok, kiedy 4 blok reaktora wybuchnął. Ze słów mamy powiedzieli o katastrofie nie trzecim dzień, a nie na następny jak podają w oficjalnych źródłach. Mieliśmy tam piękne mieszkanie, załatwioną pracę i przyszłość, ale wszystko poszło trochę nie tak jak planowano.

Nowy dom

Miałem już 6 lat jak przyjechaliśmy do wioski Nowi Obichody w obwodzie winnickim. Założona w 1994 dla przesiedleńców z czarnobylskiej strefy. Byliśmy ofiarą „Czarnobyla” – dali nam dom. 11 lat w szkole średniej – przebiegły bardzo szybko. Miałem takie odczucia że obudziłem się wtedy jak poszedłem do technikum w Winnice. Chciałem być dziennikarzem i iść studiować do uniwersytetu im. Kociubińskiego, ale dla mnie to było nie realne – nie załapałem się.

Polska wioska przy nowym domu

Miałem może 8 lat, gdy mama pierwszy raz wzięła mnie ze sobą do kościoła. To był kościół świętej Marii Magdaleny w Samczyńciach. Stoi tuż akurat po wyjściu z mojej ulicy Żytomierskiej. Jak stałem się trochę starszy, zacząłem bardziej interesować się tymi zabytkami powiązanymi z polskością. Kościół wybudowano gdzieś w 1910 r. O Samczyńcach praktycznie nić jest wiadomo, ale odnalazł się „Słownik geograficzny Królestwa Polskiego…” i w nim jest informacja jej dotycząca. Była ona częścią powiatu bracławskiego.

Działając na rzecz badania i odrodzenia kultury polskiej w 2014 odnalazłem panię Petronelę, o której pisałem artykuł, była najstarszą i może nawet ostatnią Polką na wiosce (miała wtedy 92 lata).

Z tamtych czasów trochę minęło i bardzo chcę opowiedzieć o mojej podroży do Polski, o relacjach z Polakami. Chciałbym opowiedzieć czego doświadczyłem i porównać życie w Ukrainie i w Polsce. Jak zacząłem studia i jak załapałem się do najlepszej pracy w mieście, jak kupiłem swój pierwszy samochód i jak mam teraz plany na przyszłość.

Mikołaj Bachur, Samczyńce-Niemirów-Jelenia Góra, 14.01.17 r.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *